Anita Włodarczyk i Tomasz Majewski domagają się, by za ciężki doping dyskwalifikować dożywotnio, a była mistrzyni świata w skoku o tyczce Anna Rogowska uważa, że doping był, jest i zawsze będzie. Taka jest dziś lekkoatletyka – to bieg od złości długo oszukiwanych do beznadziei tych, którzy spędzili w tym sporcie długie lata.
Być może po mistrzostwach świata w Pekinie tej beznadziei będzie jednak trochę mniej, bo zmienia się stosunek do podejrzanych gwiazdorów. Justin Gatlin był najsmutniejszym człowiekiem w Ptasim Gnieździe nie dlatego, że przegrywał z Usainem Boltem, ale dlatego, że czuł się tam jak gość, którego nikt nie wita chętnie, choć odcierpiał dopingową karę. Z podobnym ostracyzmem musiał niedawno zmierzyć się brytyjski kolarz Chris Froome podczas Tour de France, co dowodzi, że media i kibice nie akceptują propozycji, by z dopingiem nie walczyć i potraktować Bolta tak samo jak rockowego gitarzystę, którego nikt nie pyta, co wziął przed zagraniem genialnego koncertu.