Anita Włodarczyk i Tomasz Majewski domagają się, by za ciężki doping dyskwalifikować dożywotnio, a była mistrzyni świata w skoku o tyczce Anna Rogowska uważa, że doping był, jest i zawsze będzie. Taka jest dziś lekkoatletyka – to bieg od złości długo oszukiwanych do beznadziei tych, którzy spędzili w tym sporcie długie lata.

Być może po mistrzostwach świata w Pekinie tej beznadziei będzie jednak trochę mniej, bo zmienia się stosunek do podejrzanych gwiazdorów. Justin Gatlin był najsmutniejszym człowiekiem w Ptasim Gnieździe nie dlatego, że przegrywał z Usainem Boltem, ale dlatego, że czuł się tam jak gość, którego nikt nie wita chętnie, choć odcierpiał dopingową karę. Z podobnym ostracyzmem musiał niedawno zmierzyć się brytyjski kolarz Chris Froome podczas Tour de France, co dowodzi, że media i kibice nie akceptują propozycji, by z dopingiem nie walczyć i potraktować Bolta tak samo jak rockowego gitarzystę, którego nikt nie pyta, co wziął przed zagraniem genialnego koncertu.

W ujawnionych ostatnio dopingowych aferach najcięższe zarzuty padały pod adresem lekkoatletów Rosji i Kenii. W Pekinie Kenijczycy wygrali klasyfikację medalową, a Rosjanie ponieśli porażkę. W konkurencjach siłowych (młot, kula, dysk), gdzie ich doping naszych asów szczególnie denerwował, byli praktycznie nieobecni. Kiedy w końcu zdobyli złoto i do dekoracji wyszedł szef ich federacji Walentin Bałachniczew, człowiek za którego wiedzą i przyzwoleniem organizowano doping, nie tylko komentator polskiego Eurosportu przyjął to z niesmakiem.

Nowy szef Międzynarodowej Federacji Lekkoatletycznej (IAAF) Sebastian Coe, który jest zwolennikiem dożywotnich dyskwalifikacji za niebudzący wątpliwości doping, Bałachniczewa powinien w Pekinie nie wpuścić na stadion. Ale wpuścił i media już przypominają, że Rosjanin był przez lata skarbnikiem IAAF, więc może lepiej go nie drażnić.

Uczciwi zasłużyli na nagrodę, pojawiła się nadzieja, ale naprawdę trudno wykluczyć, że to jednak Anna Rogowska ma rację i tej hydrze nie uda się nigdy urwać łba, a Gatlin i jemu podobni są jednocześnie winowajcami i ofiarami.