Wiele wskazuje na to, że w tym roku będzie jak w zeszłym: w świąteczną sobotę wystartują wszyscy (na liście jest 109 jednostek z 27 krajów), a tak naprawdę znów ścigać się będą obrońca tytułu australijski Wild Oats XI oraz amerykański Comanche.
Tamta rywalizacja była dla miłośników żeglarstwa fascynująca: mistrzowie wygrali z ambitnymi debiutantami tylko o 55 minut, zwyciężyli rekordowy, ósmy raz. Na trasie działo się wiele, Amerykanie świetnie wystartowali, w silnych wiatrach z początku prowadzili, lecz po zmianie pogody stracili przewagę, aby pod koniec wyścigu raz jeszcze zerwać się do pościgu za Australijczykami, tyle, że meta była jednak za blisko.
Obie wspaniałe jednostki mają wszystko, co wymyślono w dziedzinie intensywnych regat oceanicznych, obie to wyjątkowe zabawki swych właścicieli. Wild Oats XI, jacht należący do 87-letniego Boba Oatleya, miliardera, którego najważniejszą zawodową pasją było winiarstwo, kosztował 28 mln dolarów. W minionym roku przeszedł kolejną modernizację wartą prawie 2 mln, bo Comanche był zaskakująco blisko wygranej, więc były ważne powody do poprawy konstrukcji i ożaglowania.
Zbrojenia trwały w obu głównych obozach. Zbudowany za 15 mln dol. Comanche to superjacht Jima Henryego Clarka (oraz jego czwartej żony, australijskiej modelki Kristy Hinze-Clark), teksańskiego miliardera z Krzemowej Doliny, założyciela m. in. Silicon Graphics Incorporation, Netscape Communications Corporation, myCFO i Healtheon.
Amerykanie, którzy rok temu narzekali na pośpiech przygotowań, w tym mówią, że już w Wigilię wszystko było przygotowane perfekcyjnie, że poprawiono charakterystykę jachtu, usunięto powody, dla których tak znacząco zwolnił w słabych wiatrach w 2014 roku. – Jesteśmy więc trochę bardziej zrelaksowani, niż poprzednio, ale czy to dobrze, czy źle, nie wiem – mówił skipper Mark Richards. Załoga też się wzmocniła, doszedł do niej zdobywca Pucharu Ameryki, świetny, choć niekiedy uważany za zbyt agresywnego na wodzie, australijski sternik Jimmy Spithill.