W poprzednim sezonie Lech Poznań w Lidze Europejskiej wygrywał z Manchesterem City, ale w Polsce radził sobie tak źle, że zwolniono Jacka Zielińskiego i zatrudniono Jose Mari Bakero. W tym roku Wisła tak bardzo chciała się dostać do Ligi Mistrzów, że zupełnie zapomniała o ekstraklasie, w której po pięciu kolejkach jest dopiero na dziesiątym miejscu. Dziś jedzie do Poznania na mecz z liderującym w tabeli Lechem.
– Zostawiamy przeszłość za sobą. Mamy teraz nową motywację – mówi trener Wisły Robert Maaskant. Wisła przegrała trzy ostatnie mecze: z Apoelem Nikozja, Lechią Gdańsk i w sparingu z Rakowem Częstochowa. Po spotkaniu z Lechią Maaskant przyznał, że jego drużyna jest na kolanach i teraz dopiero będzie się podnosić.
Z Lechem nie zagra Patryk Małecki, który został zawieszony na tydzień przez klub. Po meczu z Lechią kibiców, którzy gwizdali na Wisłę na własnym stadionie, wysyłał na stadion Cracovii. Wisła ma problem z frekwencją, na ostatnim meczu było tylko 13 tysięcy widzów, a po takiej wypowiedzi urażeni mogli się poczuć kolejni. Małecki poza karą zawieszenia dostał też po kieszeni.
Lech jest liderem, mimo że cztery mecze grał na wyjeździe, a piąty jako gospodarz we Wronkach. Przeciwko Wiśle drużyna Bakero zagra w Poznaniu po raz pierwszy w tym sezonie. Trener takiego komfortu jak Maaskant w Wiśle nie miał podczas pracy w Polsce nigdy. Trafił do Polonii, gdzie oczekiwano od niego cudu, a po poprzednim sezonie w Lechu był pierwszym do zwolnienia.
Został i mimo zaledwie dwóch transferów poprowadził drużynę do najbardziej efektownego startu w rozgrywkach. Aż osiem goli strzelił już Artjom Rudniew, pięć asyst ma Semir Stilić. Złym wspomnieniem jest tylko ostatnia przegrana z Górnikiem Zabrze.