W 76. minucie Juergen Klopp otarł pot z czoła. Mogło być już po meczu. Borussia prowadziła z Manchesterem City 1:0, Ilkay Gundogan dośrodkował z prawej strony boiska, a Robert Lewandowski znalazł się oko w oko z Joe Hartem. Uderzył prawą nogą, tuż przy słupku, nawet nie trafił w bramkę.
Lewandowski zgodnie z oczekiwaniami – po tym, jak w ostatnim meczu ligowym z Borussią Moenchengladbach siedział na ławce rezerwowych – w Manchesterze wystąpił od pierwszej minuty. Grał bardzo dobrze, podobnie jak jego dwaj koledzy z reprezentacji Polski – Łukasz Piszczek i tym razem pracujący bardziej w defensywie Jakub Błaszczykowski.
Oglądać Lewandowskiego w akcji przyjechało dwóch ważnych trenerów. Jeden z Polski – Waldemar Fornalik chciał przyjrzeć mu się przed meczem eliminacji mistrzostw świata z Anglią. Dla przyszłości polskiego napastnika ważniejsza jednak była obecność Alexa Fergusona. Szkot z Manchesteru United na trybunach trochę ziewał, ale jeśli rzeczywiście przymierza Lewandowskiego do swojej drużyny, pudło z końcówki spotkania nie powinno mieć wielkiego wpływu na ocenę jego gry.
Jeszcze w pierwszej połowie Borussia powinna prowadzić trzema golami. Za każdym razem kluczowym podaniem popisywali się Polacy, za każdym razem wybierali jednak Mario Goetzego, który w środę wieczór akurat nie miał szczęścia. Dwa razy drogę do bramki otwierał mu Lewandowski, raz Piszczek – dwa razy piłka trafiała w słupek, raz wyśmienicie obronił Hart.