Na prawym przedramieniu ma wytatuowane: „Kosecki" i o tym, że od kogoś z takim nazwiskiem w polskiej piłce wymaga się więcej, nie zapomina nawet na chwilę. Synek tatusia, kolejny piłkarz, który musi zmierzyć się z legendą ojca, zaczyna międzynarodową karierę. Kilka lat temu kadrą rządził Ebi Smolarek, syn Włodzimierza, a całkiem niedawno gwiazdą był Wojciech Szczęsny, syn Macieja.
- Przyzwyczaiłem się do tego, że ludzie mówią, jak to mi tata wszystko w życiu załatwił. Po każdym meczu porównuje się mnie do ojca, pisze się, co umiał Roman, a co umie Jakub. Nie mam pretensji, bo przecież na razie nie osiągnąłem żadnych sukcesów. Mam wrażenie, że w naszym kraju więcej osób życzy mi złamania nogi niż gola z Anglią. Przecież mój tata kandyduje na prezesa PZPN, więc ktoś zapewne powie, że jestem beznadziejny – mówi „Rz" Kosecki.
Po latach tułaczki ten sezon ma być dla niego przełomowy. Do Legii dobijał się od czterech lat, ale po udanym okresie przygotowawczym okazywało się, że do pierwszej drużyny jednak mu daleko. Rządził w pierwszej lidze, w ŁKS Łódź, ostatnią wiosnę spędził na wypożyczeniu w Lechii Gdańsk. Teraz szansę dał mu Jan Urban, którego zasługi piłkarz podkreśla przy każdej okazji.
– Trener powiedział mi, że zasługuję na grę w Legii i uwierzyłem w siebie. Kiedy dostałem powołanie do reprezentacji spełniło się moje największe marzenie. Teraz muszę znaleźć sobie nowe, bo tylko mając wielkie marzenia, można wiele osiągnąć. Już się przespałem z tym, że jestem w kadrze, głowa ochłonęła, wszystko sobie poukładałem. Potrzebuję jeszcze trochę czasu, by pokazać, co potrafię, i żeby wszystko ułożyło się po mojej myśli. Muszę pracować dwa razy ciężej na treningach, bo jestem bezczelny i postaram się wydrzeć miejsce w podstawowym składzie. Przed Anglikami nogi mi nie zadrżą – tłumaczy.
Ojca na boisku raczej nie pamięta. Z 69 spotkań w reprezentacji byłego kapitana utkwił mu w pamięci tylko ostatni, gdy Roman, schodząc z boiska, zdjął koszulkę i rzucił ją na ziemię. To w domu Koseckich częsty powód do wspomnień. Gdy ojciec wytykał młodemu brak sukcesów, ten odgryzał się mu wspomnieniem wstydliwego zakończenia reprezentacyjnej kariery.