Ładny mecz widzieli w Szczecinie kibice Pogoni i Legii. Ładny i smutny. Bo co z tego, że zaprzyjaźnieni ze sobą prześcigali się w komplementach, skoro na koniec tylko legioniści się cieszyli. Trener Pogoni 30-letni Artur Skowronek, słusznie uznał, że jak Legii nie zaskoczy na początku, to potem może być za późno. W pierwszych dziewięciu minutach Pogoń miała dwie sytuacje jak marzenie. Najpierw Japończyk Takafumi Akahoshi podał do Ediego Andradiny, a potem role się odwróciły. Obrońcy Legii patrzyli, co się dzieje i tylko bramkarz Dusan Kuciak nie zapomniał, jak się broni w sytuacjach sam na sam.
Kwadrans trwała na trybunach i boisku złudna wiara, że Legię można pokonać. A w pięć minut Danijel Ljuboja i Jakub Kosecki to wszystko bezlitośnie zburzyli, mając za nic szczecińsko-warszawską miłość. Obydwie bramki padły po efektownych akcjach. Kluczem do pierwszej był ładny strzał Jakuba Rzeźniczaka, po którym bramkarz Radosław Janukiewicz wypuścił piłkę z rąk. Ljuboja tylko na to czekał. Przy drugiej – kilka zwodów Miroslava Radovicia w polu karnym.
Gdyby na początku drugiej połowy Adam Frączczak wykorzystał błąd Rzeźniczaka, być może złudzenia Pogoni jeszcze trochę by trwały. Ale Kuciak bronił wszystkie strzały. Sędzia, który szafował kartkami bez opamiętania (pokazał siedem żółtych), ostatecznie, w meczu bez złośliwych fauli, wyrzucił z boiska dwóch szczecinian. – Mieliśmy wtedy trening biegowy, bo Legia grała z nami w dziada – powiedział Frączczak. W czasie tych zajęć Ljuboja strzelił trzeciego gola.
Pogoń – Legia 0:3 (0:2).
Bramki: