Połowa sukcesu

W pierwszym półfinale Real pokonał w Madrycie Bayern 1:0. Rewanż we wtorek w Monachium. W środę Chelsea gra z Atletico.

Publikacja: 24.04.2014 01:53

Połowa sukcesu

Foto: AFP

Kto będzie grał i na jakiej pozycji, można się było mniej więcej spodziewać. Zaskoczenia były dwa. Jedno z powodów losowych, a drugie taktycznych. Zły los to nawrót choroby Garetha Bale'a. Walijczyk zapadł na grypę, wydawało się, że zdąży się wyleczyć, ale się nie udało. Trener wolał go zostawić na ławce i czekać na rozwój wypadków. Taktyka to przesunięcie Philippa Lahma z bocznej obrony do pomocy. I jak Niemcy od pierwszej minuty ruszyli do ataków, to wydawało się, że Real zgniotą.

Mało kto się tego spodziewał, bo zwykle na początku drużyny na takim poziomie nie rzucają się na przeciwnika na oślep, zwłaszcza na jego boisku. Ale może tak właśnie myśleli Hiszpanie, więc całkowicie zaskoczeni musieli przez kilka minut bardzo uważać, aby nie rozpoczynać meczu od 0:1.

Królowie Europy

Bayern się wyszumiał, nie udało mu się strzelić gola, a w dodatku sam go stracił. Zupełnie nieoczekiwanie Real, zamknięty chwilami na swojej połowie, zmuszony został do gry z kontry i dobrze na tym wychodził. Wprawdzie Cristiano Ronaldo po trzech tygodniach przerwy w treningach nie był tak widoczny jak zwykle, ale wystarczyło, że cofnięty nieco, a więc słabiej pilnowany, podał piłkę do lewego obrońcy Fabio Coentrao. Jego akcję zakończyło podanie wzdłuż bramki. Obrońcy nie zdążyli, Karim Benzema z kilku metrów strzelał tak, że żaden bramkarz by tego nie obronił. Od 19. minuty Real prowadził 1:0, kibice znów rozłożyli wielki transparent o treści: „Reyes de Europa" – Królowie Europy.

Ribery najsłabszy

Bayern niewiele w swojej grze zmienił. Nadal atakował, falowo i bezskutecznie jak Atletico dzień wcześniej i narażał się na kontry. Jeszcze przed przerwą Real wyprowadził trzy, po których powinien zdobyć co najmniej jedną bramkę. O ile strzał głową Cristiano Ronaldo nie był trudny do obrony, o tyle pudło Angela Di Marii w wyjątkowo dobrej sytuacji było czymś takim, jakby wytrawny pianista nie trafił na koncercie we właściwy klawisz.

Zwykle najsilniejszymi punktami Bayernu byli skrzydłowi – Arjen Robben i Franck Ribery. Tym razem byli wyjątkowo dobrze pilnowani przez bocznych obrońców: Daniego Carvajala i Fabio Coentrao. O ile Holender atakował w swoim stylu i w drugiej połowie już był bardzo groźny, o tyle Francuz zawiódł całkowicie.

Widząc co się dzieje, Pep Guardiola mniej więcej 20 minut przed końcem dokonał trzech istotnych zmian. Rafinha zszedł z boiska, na swoje miejsce na prawej obronie wrócił Lahm, a do pomocy wszedł z ławki Javi Martinez. Pomocnika Bastiana Schweinsteigera (nie grał dobrze) zastąpił napastnik Thomas Müller, a zamiast słabego Ribery'ego zagrał Mario Götze.

Guardiola przeprowadził zmiany, żeby poprawić grę, Carlo Ancelotti był do nich zmuszony, by utrzymać wynik. Po kontuzji musiał zejść Pepe, a osłabionego Cristiano Ronaldo zastąpił również osłabiony Gareth Bale.

Bayern osiągnął w tej sytuacji przewagę i niewiele brakowało a dopiąłby celu. Najbliżej był Gõtze, ale jego strzał z kilku metrów w wielkim stylu obronił Iker Casillas. Real utrzymał przewagę jednej bramki i będzie jej bronił jeszcze przez półtorej godziny, we wtorek w Monachium.

Druga porażka ?Bayernu

Nadal nie wiadomo, kto awansuje do finału. Mecz w Madrycie potwierdził to wszystko, o czym mówiono wcześniej. Obydwie drużyny grają wprawdzie inaczej, ale na takim samym poziomie. Real nie przegrał w Lidze Mistrzów na Santiago Bernabeu 18 meczów z kolei. Na boiskach przeciwników różnie bywa. W tym sezonie Real rozbił już dwa niemieckie zespoły. Pokonał Schalke 6:1 (w Gelsenkirchen) i 3:1, a Borussię 3:0 i przegrał z nią 0:2 (grając bez Cristiano Ronaldo). To była pierwsza i jedyna porażka Realu w tym sezonie LM.

Bayern w tym roku z hiszpańskimi klubami się nie spotykał. Wczorajsza porażka była drugą w sezonie. Ta pierwsza to przegrana w Monachium z Manchesterem City 2:3. Jeśli dodać do tego remis na Allianz Arena z Arsenalem i ubiegłoroczną porażkę z tym zespołem, widać, że monachijski stadion nie jest twierdzą nie do zdobycia.

Real Madryt – Bayern Monachium 1:0 (1:0)

Bramka: K. Benzema (19). Żółta kartka: Isco (Real). Sędziował H. Webb (Anglia). Widzów 79283.

Real: Casillas – Carvajal, Sergio Ramos, Pepe (73, Varane), Coentrao – Modric, Xabi Alonso, Di Maria, Isco (82, Illarramendi), Cristiano Ronaldo (73, Bale) - Benzema

Bayern: Neuer – Rafinha (66, Javi Martinez), Boateng, Dante, Alaba – Robben, Lahm, Kroos, Schweinsteiger (74, Müller), Ribery (72, Gõtze) – Mandżukic.

 

Piłka nożna
Liga Mistrzów. Co warto obejrzeć w czwartej kolejce?
Materiał Promocyjny
Z kartą Simplicity można zyskać nawet 1100 zł, w tym do 500 zł już przed świętami
Piłka nożna
Koreanki z Północy znów mistrzyniami świata. Wódz patrzy z dumą na boisko
Piłka nożna
Omar Marmoush. Egipcjanin, który rzucił wyzwanie Harry'emu Kane'owi
Piłka nożna
Derby dla Barcelony. Trzy gole w pół godziny, a później emocje opadły
Materiał Promocyjny
Strategia T-Mobile Polska zakładająca budowę sieci o najlepszej jakości przynosi efekty
Piłka nożna
Kto chce grać z Rosjanami w piłkę?