Fernando Santos to nie czarodziej

Nowy trener nie jest w stanie odmienić drużyny już w jej pierwszych meczach. Fernando Santos też tego nie zrobił, ale jest nadzieja, że kiedyś mu się uda.

Publikacja: 28.03.2023 15:27

Fernando Santos to nie czarodziej

Foto: PAP/Piotr Nowak

Pytanie, czy Portugalczyk może odmienić reprezentację Polski, w ogóle wydaje się trochę bez sensu. Odmienić można coś, co było dobre i być przestało, a Polska ostatni raz była dobra w roku 1982, na mundialu w Hiszpanii. Od tamtej pory najpierw czekaliśmy 16 lat na kolejny awans, a potem „mecze o honor” sprowadzały nas na ziemię w turniejach, przed którymi śniliśmy o potędze.

Nie udawało się trenerom polskim ani zagranicznym i nic się pod tym względem nie zmieniło. Wiara, że znany trener z zagranicy nagle zrobi z Polski kandydata do medali na mundialu czy Euro, jest naiwnością. Problemem naszej reprezentacji nie są bowiem trenerzy (no, z wyjątkiem dwóch ostatnich), tylko piłkarze.

Czytaj więcej

Stefan Szczepłek: Przyczółek nadziei

Paulo Sousa sprawdził 39 w 15 meczach, Czesław Michniewicz – 36 w 13. Fernando Santos na dwa mecze wystawił już 18. U wszystkich trzech trenerów nazwiska się powtarzają. I wyniki też, zazwyczaj po grze, która nie daje satysfakcji. To, że Santos powołał do pierwszej kadry aż 18 (z 26) uczestników mundialu, nie powinno dziwić. Niezależnie od postawy większości z nich w Katarze, to są wciąż najlepsi polscy piłkarze.

Santos nie mógł robić rewolucji, bo nawet tych zawodników zna słabo. Innych – wcale. Oparł się więc na opiniach swoich polskich współpracowników. Polecili mu oni choćby Michała Karbownika, który przeszedł modelową drogę od reprezentacji U-15 do pierwszej i wyjeżdżał z Polski z zasłużoną opinią talentu. Tyle że od kiedy w roku 2021 kupił go Brighton, nawet nie włożył koszulki tego klubu. Był w Grecji, teraz jest w Fortunie Duesseldorf.

Może będzie przyszłością reprezentacji, bo ma 22 lata, ale to dla zawodowego piłkarza niemało. Robert Gumny i Krystian Bielik mają już po lat 25, byli na mistrzostwach w Katarze, a wciąż traktuje się ich jako „młode talenty”.

Wszyscy trzej zagrali z Czechami nie tylko słabo, ale i bez ambicji. Młodzi chłopcy z podwórka, kiedy by im ktoś strzelił dwie bramki w dwie minuty, przynajmniej ziemię by gryźli. A ci grali dalej, jakby się nic nie stało.

Mam poczucie, że im więcej polskich piłkarzy gra za granicą, tym bardziej kalkulują. Kiedyś nie dawałem wiary, że zawodnik z zagranicznego klubu, powołany do drużyny narodowej, może wątpić, czy warto wdawać się w ryzykowne akcje, bo można odnieść kontuzję i stracić pieniądze w klubie. Kiedy ktoś mi tak mówił, twierdziłem, że to niemożliwe, ale dziś fakt, iż można się kłócić o pieniądze nawet podczas mistrzostw świata, spowodował we mnie znaczną utratę zaufania do zawodników.

W takim sportowo-obyczajowym dołku reprezentację przejął trener, który ma ją stamtąd wyciągnąć. Chce odbudować zaufanie, a potem spełnić swoje plany: Polacy mają grać nie tylko skutecznie, ale i ładnie. Ale jak z przeciętnych graczy zrobić dobrą drużynę?

Podczas mundialu w Katarze Santos prowadził reprezentację Portugalii. Wiedząc, że Cristiano Ronaldo nie będzie grał wiecznie, a jego ego staje się czasem obciążeniem, zostawił go na ławce rezerwowych. W meczu ze Szwajcarią zamiast CR7 Santos wystawił 21-letniego Goncalo Ramosa. Portugalia wygrała 6:1, Ramos strzelił trzy bramki, a Ronaldo patrzył na to z ławki. I już wiedział, że coś się kończy. Ramos jest rówieśnikiem Karbownika.

W Polsce Santos niczego nie musi pokazywać Robertowi Lewandowskiemu, bo nie ma po temu powodów. Kapitan reprezentacji popiera nowego trenera, mając świadomość, że po dwóch latach trafił wreszcie w kadrze na zawodowca.

Santos przyszedł na obcy teren, po którym stąpa jeszcze niepewnie. Ogląda więc Ekstraklasę i może liczyć na kilka życzliwych osób, które sobie wybrał (trzech rodaków w sztabie oraz Grzegorz Mielcarski, jego były zawodnik z FC Porto i AEK Ateny).

Chyba się jednak nie spodziewał, że do obowiązków stricte szkoleniowych dojdzie mu konieczność odbudowania zespołu po niechlubnych negocjacjach w sprawie premii od premiera (co, znając premiera, mogło być zresztą darowaniem Niderlandów), że bramkarz Łukasz Skorupski opowie o tym „Przeglądowi Sportowemu”, a dzień przed meczem w Pradze Lewandowski będzie za całą aferę bił się w pierś w imieniu swoim i drużyny.

Jakby tego było mało, Lewandowski przechodzi największe załamanie formy, od kiedy jest pierwszoplanowym zawodnikiem kadry, co oznacza też podkopywanie autorytetu. Nie zdobył bramki w szóstym z kolei meczu na Stadionie Narodowym, a Karol Świderski strzelił trzy.

Kiedy talenty się nie rozwijają, trzeba sięgać po rutyniarzy. Dlatego po przegranej w Pradze na środek obrony trener wystawił Bartosza Salamona z Lecha Poznań. Debiutował on w kadrze dziesięć lat temu, 12 lat spędził w ośmiu klubach włoskich, po czym wrócił do Lecha. W ubiegłym roku otrzymał nagrodę dla najlepszego obrońcy Ekstraklasy. Może się okazać, że w 32. roku życia osiągnie wreszcie to, o czym marzył. Kamil Glik jest starszy o trzy lata.

Moment przejęcia władzy przez Santosa okazał się wyjątkowo niekomfortowy. Na razie jego wpływ na grę drużyny był ograniczony, ale będzie z każdym meczem rósł. I w tym nasza nadzieja.

Piłka nożna
Liga Mistrzów bez dogrywek? UEFA ma nowy pomysł
Piłka nożna
Lekko, łatwo i przyjemnie. Barcelona w półfinale Pucharu Króla, Robert Lewandowski odpoczywał
Piłka nożna
PZPN zdecydował. Gdzie zagra w tym roku reprezentacja Polski?
Piłka nożna
Manchester City znalazł zastępcę dla Rodriego. Kim jest Nico Gonzalez?
Piłka nożna
Krzysztof Piątek w Stambule. Znów odpala pistolety