Cztery porażki w czterech meczach – to bilans wicemistrza Polski z Bełchatowa w tym roku.
Trener Orest Lenczyk utrzymuje posadę podobno tylko dlatego, że klubu nie stać na zapłacenie miliona złotych odszkodowania za zerwanie kontraktu, jednak trudno oprzeć się wrażeniu, że w klubie z fachowców pozostał tylko Lenczyk i kilku piłkarzy.
Do władzy w Bełchatowie wrócił Zbigniew Drobniewski, który prezesem był w czasach handlowania meczami. Nowe kierownictwo nie potrafiło się dogadać nawet z przychodzącym z kartą zawodniczą w ręku Radosławem Matusiakiem. Efekt? Żadnemu z piłkarzy Bełchatowa nie udało się jeszcze na wiosnę strzelić gola.
Lenczyk zapowiedział publiczną spowiedź po świętach i jeśli nie wygra czwartkowego meczu z Lechem, może to być spowiedź pożegnalna, bo prawdopodobnie trener nie będzie miał ochoty firmować swoim nazwiskiem niszczenia tego, co udało mu się zbudować w poprzednim sezonie.
Przyjeżdżający do Bełchatowa Lech jeszcze jesienią był jedną z najskuteczniejszych drużyn ligi, jednak wiosną Franciszek Smuda goli postanowił przede wszystkim nie tracić, zmienił taktykę i przez to Piotr Reiss na pokonanie bramkarza czeka już blisko 400 minut. Trudno jednak znaleźć lepsze miejsce na przełamanie tej passy niż Bełchatów.