Barca – Real: wszystko możliwe

Strzelba została zawieszona: Barcelona wygrała, ale tylko 3:2, w rewanżu 30 sierpnia obie drużyny mają szansę

Publikacja: 24.08.2012 02:22

Barca – Real: wszystko możliwe

Foto: AFP

Magii i rozmachu temu meczowi brakowało, zwłaszcza do przerwy, ale będzie o czym dyskutować do najbliższej środy i wieczoru na Santiago Bernabeu. Każdy znajdzie teraz argumenty na swoją tezę. I na to, że Barcelona bez Pepa Guardioli może być równie mocna jak z nim, i na to, że wahadło już na dłużej wychyliło się w stronę Realu.

Jedni powiedzą, że Gran Derbi już staje się nudne, jak w aseptycznej pierwszej połowie, inni przeciwnie – że miewa się świetnie, jak po przerwie, gdy gra wreszcie była otwarta, padały gole, cieszyli się raz jedni, raz drudzy. A każdy z kandydatów do Złotej Piłki znajdzie swoich zwolenników. Cristiano Ronaldo, bo dał Realowi prowadzenie w 54. minucie, zdobywając bramkę już w czwartym z rzędu meczu na Camp Nou. Leo Messi, bo wreszcie strzelił gola Realowi (po czterech meczach czekania), i to ważnego, na 2:1.

A pogodzić ich obu, może jeszcze Andres Iniesta, który znów, jak na Euro 2012, pojawiał się, gdzie trzeba, w decydujących momentach. To on wywalczył rzut karny, z którego Messi strzelił gola, on też podał do Xaviego przy golu na 3:1. Tylko do wyrównującego gola się nie wmieszał, Pedro strzelił go po podaniu Javiera Mascherano.

Wyrównanie padło już w pierwszej akcji po golu Cristiano Ronaldo, ale Real nie odjeżdżał z Camp Nou z poczuciem zmarnowanej szansy. Przeciwnie, on tę szansę ocalił, w ostatnich minutach meczu i w szalonych okolicznościach. Barcelona mogła przeciąć wszelkie dyskusje. W 85. minucie Messi miał znakomitą okazję, ale ją zmarnował, a chwilę później coś wstąpiło w Victora Valdesa. Adriano oddał mu piłkę, ale bramkarz zamiast ją wybić, uwikłał się w karkołomny drybling z Angelem Di Marią. Skończyło się tym, że Argentyńczyk strzelał do pustej bramki.

Pep Guardiola szuka teraz sensu życia w Nowym Jorku, odpoczywając od futbolu na rocznym urlopie, ale mecz pewnie oglądał. I czasami widział swój cień za plecami spiętego Tito Vilanovy, a czasami nie. Guardiola wystawiłby w meczu pucharowym Pinto, Vilanova postawił na Valdesa. Popchnął też drużynę do pressingu jeszcze bliżej pola karnego rywala niż w czasach Guardioli.

I chwilami można było mieć wrażenie, że to, owszem, paraliżuje ruchy Realowi, ale też i Barcelonie zostawia za mało miejsca, gdy już przejmie piłkę i chce zadawać cios. Messi oprócz wspomnianej sytuacji w końcówce zmarnował jeszcze dwie w pierwszej połowie.

Real też w pewnym sensie zastawił wczoraj sidła na samego siebie. Póki się bronił, był bardzo przyziemny, bez żadnej szansy na bramkę, ale w miarę bezpieczny. Gol na 1:0, po rzucie rożnym Mesuta Oezila, popchnął mistrzów Hiszpanii do takiej gry, do której nie byli wczoraj przygotowani. Do wymiany ciosów, o której Barcelona od początku marzyła. Skończyło się na pięciu, obaj rywale są oszołomieni, ale dziś nie sposób wskazać tego, który na Santiago Bernabeu upadnie pierwszy.

Superpuchar Hiszpanii

Barcelona – Real Madryt 3: 2 (0: 0). Bramki – dla Barcelony: Pedro 55, L. Messi 69, karny, Xavi 77; dla Realu: C. Ronaldo 54, A. Di Maria 85.

Rewanż 29 sierpnia.

Piłka nożna
Neymar znów kontuzjowany. Czy wróci jeszcze do wielkiej piłki?
Piłka nożna
Robert Lewandowski kontuzjowany. Czy opuści El Clasico?
Piłka nożna
Czy Carlo Ancelotti opuści Real Madryt i poprowadzi reprezentację Brazylii
Piłka nożna
Ekstraklasa czekała na taki przełom w Europie. Nie wolno tego zepsuć
Piłka nożna
Liga Konferencji. Legia pokonała Chelsea, miła niespodzianka w Londynie