Legia liderem

Jakub Kosecki bohaterem Łazienkowskiej. Jego dwa gole dały Legii zwycięstwo nad Wisłą 2:1

Publikacja: 06.10.2012 01:46

Cezary Wilk (dwie żółte kartki, w efekcie czerwona) i Jakub Kosecki (dwie bramki, w efekcie wygrana

Cezary Wilk (dwie żółte kartki, w efekcie czerwona) i Jakub Kosecki (dwie bramki, w efekcie wygrana Legii)

Foto: Fotorzepa, Piotr Nowak now Piotr Nowak

Wisła tonie. Na mecz z Legią przyjechała jako 11. drużyna w tabeli, teraz będzie jeszcze niżej. Pierwsze 15 minut mogło napędzić piłkarzom Jana Urbana trochę strachu, goście grali bardzo ambitnie, szybko i wydawali się mieć więcej pomysłu na grę. Czasami efekt nowej miotły działa motywująco, piłkarze Wisły ponoć nie chcieli już w klubie trenera Michała Probierza i na początku meczu w Warszawie wyglądali, jakby chcieli udowodnić, że w poprzednich meczach tylko udawali, że są zupełnie bez formy.

– Wisła nas zdominowała, to prawda. Goście świetnie rozpoczęli i strzelili gola, którego nie powinniśmy stracić. Duszan Kuciak popełnił błąd, Łukasz Garguła strzelał z daleka, z ostrego kąta. Bardzo bałem się, że na Wisłę motywująco zadziała nowy trener – mówił Jan Urban.

Tomasz Kulawik, który zastąpił Probierza, postawił na piłkarzy, których jego poprzednik wysyłał ostatnio na trybuny albo ławkę rezerwowych. W pierwszym składzie pojawili się i Garguła, i Ivica Iliew. Pary wystarczyło im jednak tylko na 15 minut. Wisła prowadziła po rzucie wolnym, kiedy Garguła zaskoczył Kuciaka, decydując się na strzał.

Legia źle rozpoczęła mecz ligowy czwarty raz w tym sezonie, ale znowu potrafiła świetnie odpowiedzieć na cios rywala. Goście prowadzili tylko dwie minuty, kiedy podanie Miroslava Radovicia wykorzystał Jakub Kosecki. Urban mówił, żeby nie oceniać młodego piłkarza tylko po golach i wyniku meczu. Trener zadowolony jest z niego od początku sezonu, czyli mniej więcej od momentu, kiedy Kosecki zrozumiał, że ma unikać kontaktu z rywalem, bo jest za niski, żeby konkurować z gladiatorami. Kuba ma biegać, jest szybszy od wiatru.

Kosecki w 25. minucie wyprowadził Legię na prowadzenie, znowu zamykając akcję przeprowadzoną prawą stroną boiska. Goście stali i patrzyli, jak piłkarze Urbana wymieniają w polu karnym kilka podań, krakowski spleen trudno będzie zwalczyć tej jesieni. Po straconym golu Wisły nie było stać choćby na jeden groźny atak, a kiedy na kwadrans przed końcem po czerwonej kartce straciła Jakuba Wilka, byli już w stanie tylko zerkać na zegar.

– Nie oceniałbym Wisły tak kategorycznie, to nie jest zespół w wielkim kryzysie, przyjechał do Warszawy walczyć jak równy z równym. Zawodnicy z Krakowa potrafią grać w piłkę, nie ułatwiali nam zadania. W drugiej połowie staraliśmy się o jeszcze jednego gola, żeby czuć się bardziej komfortowo, chociaż się nie udało i tak jestem zadowolony. Mam nadzieję, że nasz kiepski mecz z Zagłębiem Lubin był tylko wypadkiem przy pracy – tłumaczył Urban.

W porównaniu z tamtym spotkaniem w Legii nastąpiły trzy zmiany. Na ławce usiedli Michał Żewłakow (kłopoty osobiste) i Daniel Łukasik (przemęczenie). Zabrakło także Marka Saganowskiego, któremu dzień przed meczem uprawiania sportu zabronił lekarz, podczas rutynowych badań dopatrując się zaburzeń kardiologicznych. Piłkarze Legii wyszli wczoraj na rozgrzewkę w koszulkach z napisem „Sagan, czekamy na ciebie". Takie samo hasło pojawiło się na telebimach przed pierwszym gwizdkiem.

– Bardzo nam Marka brakowało, to napastnik pola karnego, nie pójdzie do szybkiej piłki, ale tylko czyha na okazje i jest bardzo skuteczny. Do tej pory był znakomity. Nie myślimy jednak o tym, że nie mamy już Saganowskiego w drużynie. W przyszłym tygodniu przejdzie dokładne badania. Mamy nadzieję, że lekarz się pomylił. To byłaby dla nas najlepsza wiadomość, w końcu w całej tej zabawie najważniejsze jest zdrowie – mówił Urban.

Piłkarze Legii nie mogli liczyć na doping z trybuny za bramką, tak zwanej Żylety. Po awanturach podczas derbów Warszawy wojewoda mazowiecki zamknął jej dolne sektory, a kibice postanowili zbojkotować spotkanie z Wisłą, nie zajmując miejsc także na otwartej części trybuny.

Konflikty fanów z klubem są już tak nudne, że mało kto orientuje się, o co w nich chodzi, i mało kogo interesują. Na pewno nie pomaga to drużynie Jana Urbana w drodze po mistrzostwo, ale ponad 13 tysięcy kibiców pokazało w piątek, że istnieje doping bez „Żylety". Wsparcia nie mieli za to piłkarze Wisły, mimo że kilkuset kibiców z Krakowa zajęło sektor gości. Przez cały mecz śpiewali piosenki o Legii, zapominając, po co przyjechali do stolicy.

masz pytanie, wyślij e-mail do autora

m.kolodziejczyk@rp.pl

Legia Warszawa – Wisła Kraków 2:1 (2:1).

Bramki:

Ł. Garguła – J. Kosecki (16, 25). Żółte kartki: J. Rzeźniczak, J. Salinas, A. Jędrzejczyk. – C. Genkow. Czerwona kartka: C. Wilk (za drugą żółtą). Sędzia: Daniel Stefański (Bydgoszcz). Widzów: ok. 13 500.

Legia:

D. Kuciak – J. Rzeźniczak (58. M. Suler), A. Jędrzejczyk, I. Astiz, J. Wawrzyniak – J. Kosecki (79. M. Kucharczyk), J. Gol (81. D. Furman), I. Vrdoljak, M. Radovic, J. Salinas – D. Ljuboja.

Wisła:

S. Pareiko – M. Jovanovic, A. Głowacki, M. Czekaj, J. Frederiksen – I. Iliew (69. M. Szewczyk), M. Chrapek (60. R. Boguski), Ł. Garguła (79. A. Uryga), C. Wilk, M. Melikson – C. Genkow.

Ruch Chorzów

– PGE GKS Bełchatów 2:1 (0:0). Bramki: A. Piech (62), M. Jankowski (89) – P. Buzała (71). Żółte kartki: M. Kikut (Ruch), T. Wróbel (GKS). Sędzia: Tomasz Musiał (Kraków). Widzów 2 500.

Sobota:

Korona Kielce – KGHM Zagłębie Lubin (13.30, Canal+ Sport, Polsat Sport), Podbeskidzie Bielsko-Biała – Górnik Zabrze (15.45, Canal+ Sport, Polsat Sport), Lech Poznań – Piast Gliwice (18, Canal+).

Niedziela:

Widzew Łódź – Pogoń Szczecin (14.30, Canal+ Sport, Polsat Sport), Śląsk Wrocław – Polonia Warszawa (17, Canal+ Sport, Polsat Sport).

Poniedziałek:

Jagiellonia Białystok – Lechia Gdańsk (18.30, Canal+ Sport, Eurosport 2).

Piłka nożna
Czas na półfinały Ligi Mistrzów. Arsenal robi wyjątkowe rzeczy
Piłka nożna
Robert Lewandowski wśród najlepszych strzelców w historii. Pelé w zasięgu Polaka
Piłka nożna
Barcelona z Pucharem Króla. Real jej niestraszny
Piłka nożna
Liverpool mistrzem Anglii, rekord Manchesteru United wyrównany
Materiał Promocyjny
Jak Meta dba o bezpieczeństwo wyborów w Polsce?
Piłka nożna
Puchar Króla jedzie do Barcelony. Realowi uciekło kolejne trofeum