Po kilku minutach piłkarze reprezentacji Polski i Anglii przerwali rozgrzewkę przed planowanym na godzinę 21.00 meczem eliminacji mistrzostw świata na Stadionie Narodowym w Warszawie z powodu zalanego wodą boiska. Dach nad boiskiem był do tej pory otwarty.
Po ulewnych opadach deszczu spora część murawy Stadionu Narodowego jest zalana wodą. 40 minut przed pierwszym gwizdkiem sędziego na boisku pojawiła się reprezentacja Polski oraz bramkarze drużyny angielskiej, ale po kilku minutach zeszli do szatni.
Stan boiska weryfikowała trójka sędziowska z Włoch wraz z delegatem FIFA.
Zniecierpliwieni kibice zaczęli gwizdać jeszcze głośniej. Z trybun słychać było również donośne okrzyki "złodzieje, złodzieje!". Część fanów opuściła na razie trybuny. Inni próbują urozmaicać sobie czas, m.in. rzucając na boisko papierowe samolociki. Wręcz owacyjnie przyjęto wtargnięcie na murawę dwóch kibiców, za którymi ruszyli w pościg pracownicy ochrony. Efektowny pościg, podczas którego nie zabrakło efektownych wywrotek, zakończył się ujęciem i wyprowadzeniem niesfornych fanów.
NCS: nikt nie chciał grać przy zamkniętym dachu
Narodowe Centrum Sportu poinformowało, że żadna ze stron spotkania eliminacji piłkarskich mistrzostw świata Polski i Anglii nie chciała, by na Stadionie Narodowym w Warszawie dach był zasunięty. Mecz miał się rozpocząć o 21, ale ulewa uniemożliwia grę.