Mila bolące serce

Śląska droga z piekła do nieba. Na razie Lech liderem, dziś gra Legia

Aktualizacja: 22.10.2012 03:22 Publikacja: 22.10.2012 03:22

Sebastianowi Mili z końcem sezonu kończy się kontrakt ze Śląskiem. Nie miałby nic przeciwko powrotow

Sebastianowi Mili z końcem sezonu kończy się kontrakt ze Śląskiem. Nie miałby nic przeciwko powrotowi do Lechii Gdańsk

Foto: PAP

– Oczywiście, że chciałbym jeszcze wrócić do Lechii. To mój klub, noszę go w sercu i mam nadzieję, że jeszcze zagram dla gdańskich kibiców – mówił kilka dni temu Sebastian Mila, kapitan Śląska Wrocław.

Wczoraj w Gdańsku Mila grał z opaską w barwach klubu, w którym wypłynął na szerokie wody. Piłkarz, który chyba trochę z rozczarowaniem przyjął fakt, że Waldemar Fornalik nie powołał go na mecz z Anglią, w pierwszej połowie zlał się jednak z tłem, nie było go widać.

Lechia objęła prowadzenie po akcji, w której Abdou Razack Traore wystąpił jednocześnie w roli głównej i kilku drugoplanowych. Wbiegł w pole karne, został sfaulowany i chociaż piłka znalazła się w siatce, sędzia podyktował rzut karny. Zawodnik z Burkina Faso nie pomylił się, samemu wymierzając sprawiedliwość. Także on, pięć minut po wznowieniu gry, dał Lechii spokój, strzelając drugiego gola. Spokój, który Lechię tylko uśpił.

Bogusław Kaczmarek liczył, że będzie to trzecie z rzędu ligowe zwycięstwo jego drużyny. Zanosiło się, że mistrzowski Śląsk po kompromitacji w Zabrzu, kiedy przegrał 1:4 z Górnikiem, znowu boleśnie zderzy się z rzeczywistością. Wtedy obudził się Mila – w ciągu 10 minut, między 62 a 71 strzelił dwa gole i doprowadził do remisu.

Drugi padł po rykoszecie, ale przy pierwszym trafił piłką tam, gdzie chciał – tuż przy słupku i poprzeczce. Kapitan Śląska nie cieszył się z bramek, podnosił w górę rękę z opaską. Po meczu powiedział, że tylko grając na 100 procent, mógł pokazać, jaki ma szacunek do przeciwnika.

Decydujący cios goście zadali w 73. minucie, kiedy podanie Przemysława Kaźmierczaka wykorzystał Rok Elsner. Lechia stała, zbyt długo formowała szyki , kiedy musiał opuścić boisko kontuzjowany kapitan Łukasz Surma. Nie pozbierała się do końca spotkania, mimo że Kaczmarek wpuścił na boisko młode wilki – Kacpra Łazaja i Łukasza Kacprzyckiego.

Trwa szukanie dna Wisły. Tomasz Kulawik nie nauczył swoich piłkarzy niczego nowego podczas przerwy na mecze reprezentacji i zagrali tak bezbarwnie jak poprzednio. Wisła zremisowała 0:0 z Jagiellonią, może i przeważała, ale Maor Melikson ciągle nie potrafi przypomnieć sobie, dlaczego chcieliśmy go w reprezentacji, a księgowy Wisły w myślach po każdym meczu mnożył setki tysięcy euro, jakie klub zarobi na jego sprzedaży.

Reprezentant Izraela miał piłkę meczową, w ostatniej minucie, przebiegł pół boiska, ale nie potrafił znaleźć sposobu na Jakuba Słowika. Bramkarz Jagiellonii w drugiej połowie kilka razy błysnął świetną formą. Być może uratował posadę Tomaszowi Hajcie.

Na osiem meczów w tym sezonie, po raz szósty przegrali piłkarze Podbeskidzia Bielsko-Biała. Tym razem z zajmującym ostatnie miejsce w lidze Bełchatowem 1:2. Bełchatów ostatni już nie jest, zepchnął na dno właśnie Podbeskidzie. Trener Robert Kasperczyk po ostatniej klubowej zawierusze uratował się cudem, zgodził się na zmianę wszystkich swoich asystentów, czym być może pokazał piłkarzom, że chce pozostać na stanowisku za wszelką cenę.

W ubiegłym tygodniu kontrakt z Podbeskidziem podpisał Ireneusz Jeleń. Piłkarz pozostający przez cztery miesiące bez żadnej drużyny jeszcze w lutym był pewniakiem w kadrze na Euro, ale później nie poradził sobie w Lille. Klubu szukał tak długo, bo podobno chciał dużo zarabiać. We Francji płacono mu 700 tysięcy złotych miesięcznie, w Bielsku dostanie ponoć 20 tysięcy.

Jeśli zawodnik zgodził się na takie wynagrodzenie, to albo opowieści o propozycjach z zagranicznych klubów były tylko bajkami opowiadanymi przez jego menedżera, albo chce się odbudować w spokoju i bez presji. Liga z Jeleniem na pewno będzie bogatsza.

Dzisiaj o 18.30 Legia gra w Szczecinie z Pogonią. Jeśli wygra, wróci na pierwsze miejsca, jeśli przegra – pozostanie na piątym. W lidze ścisk, bo nie ma liderów, żadnej drużyny nie stać na samodzielną ucieczkę. Po trzech meczach bez zwycięstwa wygrał Widzew z Piastem 2:1, strzelając zwycięskiego gola z rzutu karnego w doliczonym czasie gry.

Górnik pokonał 2:0 Koronę Kielce, a jednego gola strzelił Arkadiusz Milik, który przeciwko Anglii grał raptem dwie doby wcześniej. Na pierwszym miejscu jest Lech. Styl, w jakim wygrał z Zagłębiem w Lubinie lepiej przemilczeć, było 1:0.

masz pytanie, wyślij e-mail do autora m.kolodziejczyk@rp.pl

Piłka nożna
Czas na półfinały Ligi Mistrzów. Arsenal robi wyjątkowe rzeczy
Piłka nożna
Robert Lewandowski wśród najlepszych strzelców w historii. Pelé w zasięgu Polaka
Piłka nożna
Barcelona z Pucharem Króla. Real jej niestraszny
Piłka nożna
Liverpool mistrzem Anglii, rekord Manchesteru United wyrównany
Materiał Promocyjny
Jak Meta dba o bezpieczeństwo wyborów w Polsce?
Piłka nożna
Puchar Króla jedzie do Barcelony. Realowi uciekło kolejne trofeum