„Nikt nie obraża Mario, nie pozwolimy zniszczyć derbów" – apelowali przed meczem kibice Interu. Ale tylko chyba ktoś naiwny mógł uwierzyć w szczerość ich intencji. Kiedy przechodzi się do największego rywala swojego byłego klubu, trudno liczyć na miłe przyjęcie.
Każde dojście Balotellego do piłki spotykało się z gwizdami i wyzwiskami, w stronę czarnoskórego reprezentanta Włoch poleciało kilka plastikowych i dmuchanych bananów. – Mario zrobił dobrze, nie reagując na prowokacje. Szkoda tylko, że nie był w stanie zdobyć gola. Nie zapominajmy jednak, że ma dopiero 22 lata i grał przeciw swojej byłej drużynie. Na pewno odczuwał presję – twierdzi trener Milanu Massimiliano Allegri, zadowolony z postawy zespołu, ale żałujący niewykorzystanych okazji.
„Samir Handanović skradł Balotellemu przedstawienie" – skomentowała „Corriere della Sera" świetne interwencje bramkarza Interu. „Irokezi i hipisi: to było starcie dwóch fryzur" – napisała „Gazzetta dello Sport" po meczu, w którym gole strzelali Stephan El Shaarawy z charakterystycznym czubem na środku głowy (jak Balotelli) dla Milanu i długowłosy Ezequiel Schelotto dla Interu.
„Milan pokazał dwie twarze – w pierwszej połowie tę piękniejszą" – podsumowała „La Repubblica". – Straciliśmy dwa punkty? Nie, wręcz przeciwnie. Do przerwy widziałem na boisku wielkie rzeczy – opowiadał właściciel Milanu Silvio Berlusconi, którego mimo wyborów nie zabrakło w niedzielny wieczór na trybunach. – Mogliśmy wygrać. Myślę, że rywale byli bardzo zmęczeni po meczu Ligi Mistrzów z Barceloną – powiedział z kolei właściciel i prezydent Interu Massimo Moratti.