To, że Wojciech Szczęsny nie dostał szansy na grę w rewanżowym meczu 1/8 finału Ligi Mistrzów z Bayernem Monachium, było dużą niespodziankę. Polak kilka razy wypowiadał się, jak ważne będzie to dla niego spotkanie. Mówił, że chociaż Arsenal do kolejnej rundy już raczej nie awansuje (porażka w pierwszym meczu 1:3), to wypadałoby się godnie pożegnać z rozgrywkami.
Arsene Wenger zmianę bramkarza tłumaczył presją. – Kiedy ciągle jesteś krytykowany, na każdy kolejny mecz wychodzisz pod większym ciśnieniem. Powtarzasz sobie, że tym razem nie możesz popełnić błędu i często kończy się to jeszcze gorzej. Chciałem, żeby Wojtek trochę odpoczął, złapał oddech – mówił.
Szczęsnego w bramce Arsenalu zastąpił Łukasz Fabiański. Anglicy napisali, że wraca bramkarz-katastrofa, przypominając jego niepewne interwencje. Fabiański w Arsenalu jest od 2007 roku, miał kilka dobrych momentów, jednak na drodze do prawdziwych sukcesów ciągle stawały mu kontuzje. Wczorajszy występ był pierwszym od ponad roku. Polak wracał do treningów i wysokiej formy po urazie odniesionym na zgrupowaniu reprezentacji tuż przed mistrzostwami Europy. Jego pech polega na tym, że ciągle odnawia się ta sama kontuzja – barku, dlatego Fabiańskiemu trudno byłoby znaleźć nowy klub.
W meczu z Bayernem Polak zagrał bardzo dobrze, nie popełnił żadnego błędu, zebrał bardzo dobre opinie w angielskiej prasie. – Możecie mu pogratulować. Nigdy nie zostaje się pierwszym bramkarzem na zawsze, ale nie można też wywalczyć miejsca w pierwszym składzie po jednym dobrym spotkaniu – mówił Wenger.
Szczęsny wiele razy powtarzał, że kontuzje Fabiańskiego ułatwiły mu drogę do bramki w Arsenalu. Twierdzi, że Łukasz jest najlepszym bramkarzem, z jakim kiedykolwiek trenował. – Gdyby był zdrowy, miałbym duże problemy, żeby wygrać z nim rywalizację. Znalazł się teraz jednak w trudnym momencie, życzę mu jak najlepiej, ale po tylu problemach zdrowotnych na razie trenuje z rezerwami. Na szczęście, jak na bramkarza nie jest jeszcze stary – mówił w lutym Szczęsny.