Reprezentacja Polski wreszcie strzeliła gola i wreszcie wygrała. W nagrodę w niedzielę trener Adam Nawałka zabrał swoich piłkarzy do wesołego miasteczka, w którym znajduje się najszybszy roller-coster na świecie. Przeciążeniem 5G można tłumaczyć wypowiedzi tych, którzy uznali, że zwycięstwo nad Norwegią ma jakiekolwiek znaczenie dla naszego futbolu. Nie ma, był to mecz, na który powołani zostali piłkarze, którzy w większości nie mają szans na zaistnienie w reprezentacji na stałe.
Nawałka oczywiście na konieczność grania w środku zimy narzekać nie będzie, bo terminów, by popracować z drużyną, ma bardzo mało, a za kilka miesięcy czekają nas już naprawdę ważne mecze o punkty. Niepotrzebnie jednak oszukuje sam siebie i kibiców, że w Abu-Dhabi zobaczyliśmy reprezentację Polski. W drużynie, która pokonała Norwegów, wystąpił między innymi Łukasz Madej – 32-letni zawodnik, który jeśli czymś jesienią wyróżniał się w Górniku Zabrze, to tylko na niekorzyść, czy Szymon Pawłowski, który ma już 16 występów w kadrze, w tym żadnego o punkty.
Pospolite ruszenie Nawałki w ostatniej chwili zostało jeszcze osłabione, bo Dominik Furman, podpisując kontrakt z Tuluzą, na stałe uwolnił się od obowiązku udziału w takich zgrupowaniach, a Krzysztof Mączyński wyjechał do Chin i wbrew wcześniejszym obietnicom nowy klub na doroczny zjazd polskich ligowców go nie puścił.
Maciej Wilusz (dziś pierwszoligowy GKS Bełchatów) w ekstraklasie niczego wielkiego nie pokazał, ale znalazł się na celowniku Nawałki. W Abu-Dhabi piłkarz ten zaprezentował się przyzwoicie, wątpliwe jednak, by selekcjoner był aż tak odważny i postawił na kogoś, kto na co dzień gra przeciwko Termalice czy Puszczy Niepołomice.
Nawałka zapowiedział, że w dwóch spotkaniach w Zjednoczonych Emiratach Arabskich wystawi dwa zupełnie inne składy. W sobotę oparł drużynę na zawodnikach Legii Warszawa, których od pierwszej minuty pojawiło się na boisku aż sześciu. Przed wylotem na zgrupowanie selekcjoner spotkał się z nowym trenerem mistrzów Polski Henningiem Bergiem, od którego dowiedział się, że Legia w środę gra sparing z FC. Koeln i w imię dobrej współpracy w przyszłości, dobrze byłoby, gdyby piłkarze z Łazienkowskiej wrócili do klubu nieprzemęczeni. Nawałka nie sprawdzał więc, jak współpracowałaby obrona złożona z zawodników różnych klubów, widocznie chciał zobaczyć na własne oczy, czy można polegać na zrozumieniu Tomasza Brzyskiego, Jakuba Rzeźniczaka i Jakuba Wawrzyniaka. Można na tyle co w klubie.