Co zrobią Hiszpanie

Turniej Przedolimpijski. Polacy przegrali z Holendrami mecz, w którym zwycięstwo dawało im półfinał. Nadal mają szansę awansu – pod warunkiem, że dziś Hiszpania pokona Holandię

Publikacja: 10.01.2008 05:06

Co zrobią Hiszpanie

Foto: Rzeczpospolita

Janusz Pindera z Izmiru

Piąty set był dramatyczny, pełen napięcia. Przy stanie 5:5 Holendrzy odskoczyli na trzy punkty i wtedy Raul Lozano w miejsce Wojciecha Grzyba wprowadził Marcina Możdżonka. Kilka minut później po jego dwóch skutecznych blokach, ataku Sebastiana Świderskiego i kolejnych dwóch blokach, tym razem Daniela Plińskiego, polscy siatkarze prowadzili 12:9 i wydawało się, że nie dadzą sobie już wydrzeć zwycięstwa. Ale ostatnie słowo należało jednak do rywali. Wygrali 15:13. – Sądziłem, że wygramy, ale siatkówka czasem jest okrutna – mówił po spotkaniu Lozano. Tym razem holenderski blok był zaporą nie do przebycia. Nadział się na niego i Świderski, i dwukrotnie Gruszka. – Teraz czekamy na to, co zrobią Hiszpanie. Znam ich dobrze, pracowałem tam cztery lata, sześciu moich zawodników gra w tej drużynie, znam trenera i wierzę, że zrobią wszystko, by wygrać – twierdzi Lozano.

Piotr Gruszka i Daniel Pliński pytani kilka dni temu o Holendrów ostrzegali: – To solidny zespół, oni potrafią grać w siatkówkę.

W sierpniu wygrali z Polakami podczas Memoriału Huberta Wagnera 3:1. Tydzień później przegrali w Paryżu w takim samym stosunku. – Jeśli teraz wygramy z wami, to odzyskamy wiarę we własne możliwości – mówił ich trener Peter Blange po laniu, które dostali od Włochów. Dla nich to była ostatnia szansa, by nie wypaść z gry. Lata sukcesów wprawdzie mają już za sobą, ale wciąż są zespołem, z którym należy się liczyć.

Pierwszy set wydawał się rozwiewać wszelkie wątpliwości, kto jest lepszy. Polacy, którzy zaczęli w takim samym składzie jak zwycięski mecz z Hiszpanią, męczyli się tylko na początku. Po dwóch asach Kaya Van Dijka (212 cm) przegrywali 2:5. Później był koncert, w którym pierwsze skrzypce grali Piotr Gruszka, Sebastian Świderski i Dawid Murek. Ale to była dopiero przygrywka do dramatu, który miał nastąpić.

W drugiej i trzeciej partii nasz zespół tracił inicjatywę zbyt szybko, a później rozpaczliwie gonił. Nie pomogły zmiany, ambicja i pojedyncze efektowne akcje. Holendrzy, mając w drugim secie pięć punktów przewagi (16:11 i 18:13), nie dali sobie jej odebrać, choć po ataku Murka było tylko 23:24. W następnym secie rywale szybko (18:13) wsiedli do innego pociągu i Polacy tyle ich widzieli.

Rewanż nastąpił błyskawicznie, choć tym razem skóra cierpła, bo Polacy byli już pod ścianą i nie mogli sobie pozwolić na błędy. A później był już tie-break, który mógł być piękny, a skończył się tak smutno. Ten smutek zresztą był wyczuwalny w głosie Lozano, gdy w rozmowie z dziennikarzami dziękował tym wszystkim zawodnikom, którzy mimo kontuzji i bólu uśmierzanego lekami grali z ogromną ambicją, walcząc do ostatniej piłki.

Oni jeszcze mają szansę na dalsza grę, ale Włosi, do niedawna żelazny faworyt każdej wielkiej imprezy, po porażce z Hiszpanią wracają na pewno do domu. A przecież zaczęli znakomicie, nokautując Holendrów. Później jednak przegrali z Polakami, nie zdobywając nawet jednego seta, i już wiedzieli, co to oznacza.

Sukces Hiszpanów w Moskwie zrewidował wiele pojęć. Siatkarze z Półwyspu Iberyjskiego nie są już kopciuszkiem. To aktualni mistrzowie Europy, pogromcy Rosjan w wielkim finale. Do największego sukcesu w historii poprowadził ich charyzmatyczny Andrea Anastasi, który w Izmirze stał po drugiej stronie bariery. Jego miejsce zajął ambitny Argentyńczyk Marcelo Mendes, który ma własny pomysł na grę hiszpańskiej drużyny. I jak widać, wcale nie gorszy. Mistrzowie z Moskwy pokonali byłych mistrzów w pięciu setach. Słynny Luigi Mastrangelo, jeden z najlepszych środkowych świata, czołowa postać tego spotkania, twierdzi, że jest pełen najgorszych przeczuć, bo włoska siatkówka jest chora i nikt nie ma pomysłu, jak ją uzdrowić. Na razie jednak Włosi muszą się modlić, by zawody w Izmirze wygrał ktoś z trójki: Polska, Serbia, Hiszpania, gdyż w innym wypadku nie zagrają w turnieju interkontynentalnym – turnieju ostatniej szansy.

Grupa A

• Hiszpania – Włochy 3:2 (25:21, 13:25, 19:25, 25:19, 15:12) • Holandia – Polska 3:2 (19:25, 25:23, 25:19, 16:25, 15:13). Tabela: 1. Hiszpania 2-0 4 6:2, 2. Polska 1-2 4 7:6, 3. Włochy 1-2 4 5:6, 4. Holandia 1-1 3 3:5.

Grupa B

• Niemcy – Serbia 3:2 (25:22, 24:26, 22:25, 25:19, 15:11). Tabela: 1. Niemcy 2-0 4 6:4, 2. Serbia 1-1 3 5:3, 3. Finlandia 1-1 3 3:5, 4. Turcja 0-2 2 4:6.

Daniel Pliński - środkowy polskiej drużyny

Rz: Które chwile w tym meczu były decydujące?

Daniel Pliński: Przespaliśmy drugiego seta. Po pierwszym wydawało się, że zrobimy w tym spotkaniu, co chcemy, ale było inaczej. Trener Holendrów idealnie trafiał ze zmianami. Zdjął Roberta Horstinka i Van Dijka, a na ich miejsce wpuścił Guido Görtzena i Van Der Vela. To był strzał w dziesiątkę. 38-letni Görtzen prawie się nie mylił, a my już tylko goniliśmy.

W tie-breaku prowadziliście 12:9. Wydawało się, że cztery bloki – dwa pana i dwa Marcina Możdżonka – odbiorą Holendrom chęć do gry. Ale nie odebrały...

Przegraliśmy na własne życzenie wcześniej. Graliśmy po prostu gorzej niż z Hiszpanią i Włochami. Nasz serwis nie był już tak skuteczny. Zwłaszcza zagrywka szybująca, której oni szczególnie nie lubią. Ich rozgrywający miał więc takie przyjęcie, że mógł robić z nami na środku, co chciał. A ich środkowi w tej sytuacji nieźle nas pogonili. Pierwszy skuteczny blok wyszedł mi dopiero w końcówce. Wtedy po raz pierwszy zatrzymałem Wytze Kooistrę.

Wierzy pan, że Hiszpanie pokonają Holendrów?

Są lepszym zespołem, mają znakomitą zagrywkę, a to najlepsza broń na Holendrów, więc jestem dobrej myśli. Wierzę, że zagrają fair, ale to my nie wykorzystaliśmy szansy.

Ostrzegał pan przed Holendrami, mówił, żeby za wcześnie się nie cieszyć...

Bo to naprawdę niewygodny zespół. Jeśli mają swój dzień i potrafią odrzucić rywali od siatki, to są groźni dla każdego.

Zaśnie pan po tym meczu?

Nie ma takiej możliwości. Znów czeka mnie bezsenna noc.

Gdzie obejrzy pan mecz Hiszpanów z Holendrami?

Będę na sali. W pokoju, przed telewizorem nie wytrzymam.

Kiedy tylko skończył się mecz z Holandią, szybko zdjął pan buty. Jakaś bolesna kontuzja?

Nie zaprzeczam, ale nie będę się wdawał w szczegóły, bo turniej jeszcze się nie skończył.

Kto zagra w finale?

Polska z Niemcami. Naprawdę, to nie żart. Wciąż wierzymy, że możemy wygrać ten turniej, tylko teraz muszą nam trochę pomóc Hiszpanie.

—wysłuchał w Izmirze Janusz Pindera

Sport
Witold Bańka i WADA kontra Biały Dom. Trwa wojna na szczytach światowego sportu
Sport
Pomoc przyszła od państwa. Agata Wróbel z rentą specjalną
Sport
Zmarł Andrzej Kraśnicki. Człowiek dialogu, dyplomata sportu
SPORT I POLITYKA
Kto wymyślił Andrzeja Dudę w MKOl? Radosław Piesiewicz zabrał głos
https://track.adform.net/adfserve/?bn=78448410;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Sport
PKOl ma nowego sponsora. Radosław Piesiewicz obiecuje, że to dopiero początek