Śpię spokojnie, bo wiem, na co mnie stać

Robert Kubica specjalnie dla „Rzeczpospolitej”. Polski kierowca BMW Sauber o zmianach regulaminowych w Formule 1, swoich obawach i nadziejach związanych z sezonem rozpoczynającym się w niedzielę w Australii.

Aktualizacja: 13.03.2008 13:08 Publikacja: 13.03.2008 02:03

Śpię spokojnie, bo wiem, na co mnie stać

Foto: AFP

Rz: Jak wyglądały prace nad nowym samochodem?

Robert Kubica: Niestety, długo nie mogliśmy osiągnąć założonego celu. Według ludzi, którzy budowali nasz bolid, miał to być ogromny krok naprzód, a okazało się trochę inaczej. Nie jesteśmy najszybszym zespołem, ale nie jest też bardzo źle. W ubiegłym roku szybko pokazaliśmy, na co nas stać, odkryliśmy już na początku wszystkie karty. Ferrari uczyniło to dopiero w Bahrajnie (trzeci wyścig sezonu – red.), także i tym razem testy mogą pokazywać mylny obraz siły i formy zespołów.

W czym tkwi wasz problem?

Jest parę rzeczy, które trzeba poprawić. Niektóre są do poprawienia, inne raczej nie – a przynajmniej nie w najbliższej przyszłości. Coś poszło nie tak, jak powinno.

Wsiada pan do samochodu, z którym zespół wiązał spore nadzieje, a okazuje się, że nie jest najlepiej… Co pan wtedy czuje?

Dużą motywację, żeby to wszystko jakoś nadrobić. Przyznam, że jeśli chodzi o pewne podzespoły, to liczyłem na większą poprawę po pierwszych testach, ale chyba w fabryce nie za bardzo wychodzi odwzorowywanie realiów panujących na torze.

Rok temu mówił pan o problemach ze skrzynią biegów i faktycznie przez cały sezon mieliście z tym kłopoty…

Trochę czasu potrzebowaliśmy, żeby rozwiązać te problemy. Udało się po sezonie, ale sądzę, że nastąpiłoby to szybciej, gdyby zespół musiał ostro walczyć o wysoką pozycję. Jednak spokojnie byliśmy na trzecim miejscu i pewne rzeczy po prostu nie były priorytetem. Teraz skrzynia musi wytrzymać bez awarii cztery weekendy Grand Prix, czyli praktycznie sześć razy dłuższy dystans niż w zeszłym roku. Na szczęście wygląda na to, że nie będziemy już mieli problemów z tym podzespołem.

Kto jest pana faworytem?

Ameryki nie odkryję, jeśli powiem, że Ferrari. Choć prawda jest taka, że rok temu podczas ostatnich testów wydawali się być o sekundę szybsi od wszystkich, a w Australii McLaren deptał im po piętach i w Malezji był już szybszy.

Sezon 2007 upłynął pod znakiem polityki i zakulisowych rozgrywek. Nie irytuje to pana?

Wszędzie tak jest. To był jeden incydent, który na pewno nie zaszkodził Formule 1, tylko pokazał jej inne oblicze. Było, minęło, idziemy dalej. Nikt już o tym nie rozmawia, a my i tak mało uwagi poświęcaliśmy całej sprawie, bo nas ona nie dotyczyła.

Podczas testów był pan regularnie szybszy od Nicka Heidfelda. Czy tak samo będzie przez cały sezon?

Nie jest przesądzone, że w wyścigach też tak będzie. Ale śpię spokojnie, bo wiem, na co mnie stać. Liczę, że sytuacja z testów się utrzyma, jednak czasami nie wszystko zależy od kierowcy.

Mamy w kalendarzu dwa nowe tory uliczne, pan lubi takie obiekty?

Tak, ale ani Singapur, ani Walencja, nie będą stuprocentowymi torami ulicznymi. Wymagania bezpieczeństwa są wysokie, słusznie zresztą, i przez to nowe tory uliczne mają normalne pobocza na zewnętrznej, żwir albo asfalt. Nie jeździ się tuż przy barierach i te obiekty przypominają bardziej Melbourne czy Montreal, a nie Monako.

Zdaniem niektórych kierowców największą zmianą jest nie brak kontroli trakcji, ale brak elektronicznego wspomagania hamowania silnikiem. Jak pan to ocenia?

Ja tej zmiany nie czuję. Wprost przeciwnie – od kiedy wyłączyliśmy ten system, problemy z dohamowaniami i redukcją biegów, które miałem w zeszłym sezonie, po prostu się skończyły.

Nie można także korzystać z systemów wspomagających start. Czy dzięki temu starty będą ciekawsze?

Będzie się więcej działo. Niektóre zespoły mają to lepiej opanowane, inne gorzej. Dużo zależy od ustawień sprzęgła, my na dzień dzisiejszy nie mamy przewagi. Z reguły mieliśmy bardzo dobre starty, ale na razie wychodzi nam to słabiej.

Ciekawie powinno być także podczas deszczu, bez kontroli trakcji…

Na początku myślałem, że będzie ciężko. Ale po 15 okrążeniach w Barcelonie, na bardzo mokrym torze, fajnie się jechało.

Co z poziomem koncentracji podczas prawie dwugodzinnego wyścigu? Do tej pory drobne błędy tuszowała elektronika…

Bardzo możliwe, że zmęczenie będzie odgrywało większą rolę. Trzeba przez cały czas być mocno skoncentrowanym.

Trzeba będzie bardziej dbać o opony?

Musimy bardzo uważać na zużycie opon, zwłaszcza podczas wyścigów w upale. W zeszłym roku, jeśli mieliśmy z tym problemy, to po prostu zmienialiśmy ustawienia kontroli trakcji – tak, żeby lepiej zapobiegać poślizgowi tylnej osi. To odbija się negatywnie na czasach okrążeń, ale za to opony wystarczają na dłużej. Tak było na przykład w Monako, gdzie zastosowaliśmy „taktykę cysterny” i musiałem przejechać duży dystans przed pierwszym tankowaniem. W tym roku to sam kierowca będzie musiał dbać o odpowiedni stan opon.

Sezon to 18 wyścigów, o jeden więcej niż rok temu. Woli pan więcej czy mniej startów?

Wszystko zależy od tego, jak się sezon układa. W zeszłym roku mógłby się skończyć tak naprawdę w połowie. Wolałbym 20 wyścigów, ale przy zmniejszeniu liczby dni sponsorskich. Wyścig jest męczący, ale zawody trwają cztery, pięć dni, a zdarzają się jednodniowe wyprawy na drugi koniec świata na spotkania z mediami czy sponsorami.

Widzi pan w Polsce swoich następców?

Czemu od razu następców, jeszcze jestem młody! Szczerze mówiąc, nie śledzę kartingu, a od tego trzeba zaczynać. Wiem jednak, że jest paru Polaków, którzy jeżdżą za granicą. W Formule Renault 2000 również. Mój kolega obserwował ostatnio testy w Portugalii i przekazał mi, że jeden z Polaków dobrze sobie radzi.

Co powinno się wydarzyć, żeby poczuł pan satysfakcję z udanego roku?

Będę zadowolony, jeśli pod względem stylu pracy i atmosfery będzie tak, jak w 2006 roku. Bardzo miło wspominam tamten rok, trochę gorzej miniony sezon.

rozmawiał Mikołaj Sokół

18 wyścigów to o jeden więcej niż w ubiegłym roku. Rywalizacja zakończy się 2 listopada wyścigiem o Grand Prix Brazylii w Sao Paulo

Według ludzi, którzy budowali nasz bolid, miał to być ogromny krok naprzód, a okazało się trochę inaczej. Nie jesteśmy najszybszym zespołem, ale nie jest też bardzo źle

Sport
Andrzej Duda i Międzynarodowy Komitet Olimpijski. Czy to w ogóle możliwe?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Sport
Wsparcie MKOl dla polskiego kandydata na szefa WADA
Sport
Alpy 2030. Zimowe igrzyska we Francji zagrożone?
Sport
Putin chciał zorganizować własne igrzyska. Rosja odwołuje swoje plany
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Sport
Narendra Modi marzy o igrzyskach. Pójdzie na starcie z Arabią Saudyjską i Katarem?