Zawody na prowadzącym parkowymi alejkami torze na wyspie Notre Dame zawsze obfitują w dramatyczne wydarzenia.
Nie inaczej było w tym roku – największą sensację zgotował wicemistrz świata Lewis Hamilton, który po banalnym błędzie w alei serwisowej wyeliminował z wyścigu siebie oraz innego pretendenta do zwycięstwa, Kimiego Raikkonena z Ferrari.Kolizję w alei serwisowej perfekcyjnie wykorzystał Kubica. Polak po starcie utrzymał drugą pozycję, za plecami szybko oddalającego się Hamiltona. Kiedy po kilkunastu okrążeniach Adrian Sutil uszkodził swój samochód o bariery i na tor wyjechał samochód bezpieczeństwa, cała czołówka zjechała do boksu na tankowanie. W takiej sytuacji na końcu alei serwisowej sędziowie zapalają czerwone światło i powrót na tor możliwy jest dopiero wtedy, gdy ostatni kierowca jadący w rządku za samochodem bezpieczeństwa minie wyjazd z boksów.
Raikkonen i Kubica wyjechali bok w bok ze swoich stanowisk i po dojechaniu do sygnalizatora posłusznie zatrzymali swoje bolidy, czekając na zielony sygnał. Hamilton, który dłużej stał na stanowisku serwisowym i stracił przez to dwie pozycje, zagapił się i próbując w ostatniej chwili wyhamować swój samochód, wpadł w poślizg i uderzył w tył Ferrari Raikkonena.
Opanowany zazwyczaj Fin po wyjściu z kokpitu pokazał Anglikowi palcem sygnalizator, którego kierowca McLarena nie zauważył. – Widziałem, jak przede mną dwaj kierowcy jadą bok w bok pasem serwisowym – opowiadał później Hamilton. – Nagle oni się zatrzymali i kiedy dostrzegłem czerwone światło, było już za późno. Przepraszam Kimiego, jeśli popsułem mu wyścig, ale takie rzeczy się zdarzają.
Przeprosiny nie wystarczyły natomiast sędziom – przed kolejnym wyścigiem, rozgrywanym za dwa tygodnie na francuskim torze Magny-Cours, Hamilton zostanie przesunięty o 10 miejsc do tyłu na starcie. Taką samą karę otrzymał Nico Rosberg, który także się zagapił i trącił przednim skrzydłem samochód Hamiltona.