Polka kończyła rywalizację ze łzami w oczach. Osiem lat temu w Sydney tańczyła ze szczęścia. Miała 18 lat i zajęła piąte miejsce w kategorii do 53 kg. Była mistrzyni tańca sportowego w Atenach też była piąta (58 kg), ale w jej oczach zamiast radości były już łzy. Medal był przecież tak blisko. Walczyła do końca, ale rywalki były silniejsze.
Po rwaniu Klejnowska była siódma. Spaliła pierwsze podejście (92 kg), ale dwie kolejne próby (92 kg i 95 kg) były udane. Gorzej poszło Mariecie Gotfryd, która swoje szanse w dwuboju pogrzebała, zaliczając tylko 90 kg (ostatecznie była 10.).
W podrzucie, kiedyś popisowym boju, Klejnowska uzyskała 120 kg, ale niewiele zabrakło, by dźwignęła 125 kg.
Jeśli ktoś liczył, że faworytki wykruszą się w ogniu walki i badań dopingowych przeprowadzonych przed igrzyskami, przeżył rozczarowanie. Badania nie wykazały obecności zakazanych środków, a forma kandydatek do medali była olimpijska. Rekordzistka świata w rwaniu (111 kg) i dwuboju (251 kg) Chinka Chen Yanging uciekła najgroźniejszym konkurentkom już w pierwszym boju. Później do 106 kilogramów dołożyła jeszcze 138 w podrzucie i srebrną medalistkę Rosjankę Marinę Szajnową wyprzedziła o 17 kilogramów w dwuboju.
29-letnia Yanging to jedna z wielu chińskich maszynek do podnoszenia ciężarów. Coś o tym mógłby powiedzieć Zygmunt Smalcerz, ostatni polski złoty medalista w tej dyscyplinie. Gdyby Yanging startowała w Monachium (1972), Smalcerz nie miałby z nią żadnych szans.