Zwycięzcę Grand Prix Belgii poznaliśmy dopiero dwie i pół godziny po zakończeniu wyścigu. Na torze pierwszy był Lewis Hamilton, ale sędziowie ukarali go za ścięcie szykany w czasie walki z Kimim Raikkonenem. Zwycięzcą ogłoszono Felipe Massę, a Robert Kubica po problemach w trakcie tankowania zajął szóste miejsce.
Porywająca końcówka zawodów na torze Spa-Francorchamps rozgrzała kibiców do białości. Pierwsza część wyścigu nie była zbyt wciągająca, ale opady deszczu sprawiły, że podczas ostatnich okrążeń wyścigu o Grand Prix Belgii wszyscy fani okupujący zalesione wzgórza wokół toru zerwali się na nogi. Kiedy wydawało się, że miejsca na mecie są już rozdzielone, swoje trzy grosze do rywalizacji dorzuciła nieprzewidywalna belgijska pogoda. Jeszcze w połowie wyścigu zza chmur nieśmiało przebijały się promyczki słońca, ale niedługo potem kierowców postraszyły pierwsze kropelki deszczu. Trzy okrążenia przed końcem lunęło i część toru zamieniła się w ślizgawkę.
Lider, Kimi Raikkonen, dał się zaskoczyć na hamowaniu przed kończącą okrążenie szykaną Bus Stop. Lewis Hamilton, który po własnym błędzie i poślizgu na nawrocie La Source stracił prowadzenie już na początku drugiego okrążenia i przez resztę wyścigu jak cień podążał za Ferrari, opóźnił hamowanie i zaatakował od zewnętrznej. Raikkonen nie zamierzał ustępować pola i obaj rywale wpadli bok w bok w ciasny prawy zakręt. Na zewnętrznej zabrakło miejsca i Hamilton ściął asfaltowe pobocze, skracając sobie drogę. Znalazł się przed rywalem, ale w myśl przepisów musiał mu ustąpić pola. Na prostej na moment odpuścił, Ferrari znalazło się przed nim, i wtedy Lewis zaatakował od wewnętrznej w pierwszym zakręcie.
Objął prowadzenie, ale nie na długo – na mokrym torze najlepsi kierowcy świata ślizgali się jak na lodzie. Jadący w ogonie stawki Nico Rosberg wypadł na pobocze i wracając na tor znalazł się tuż przed nosem liderów. Więcej szczęścia miał Raikkonen – Hamilton musiał ratować się ucieczką przez trawnik i mistrz świata odzyskał prowadzenie. Nie na długo, bo chwilę potem sam wpadł w poślizg, wykonał pół obrotu i zanim wrócił na właściwy tor jazdy, był już z powrotem drugi. – Drugie miejsce mnie nie interesowało – przyznał potem Fin. Do mety brakowało niecałych dwóch okrążeń. Niestety, taktyka „wszystko albo nic” tym razem się nie opłaciła. Po kolejnej wycieczce na pobocze Raikkonen się obrócił i rozbił przód Ferrari o barierę. Hamilton musiał już tylko spokojnie dojechać do mety, bo jego przewaga nad Felipe Massą była już bezpieczna. – Zwolniłem, bo widziałem, jak inni wypadają z toru – opowiadał potem Brazylijczyk.
Kiedy najlepsza trójka wyścigu o Grand Prix Belgii spryskiwała się szampanem na podium, sędziowie ogłosili, że wzywają Hamiltona i Raikkonena na przesłuchanie. Zanim do niego doszło, Hamilton przyznał podczas konferencji prasowej, że będzie zdziwiony jeśli dostanie karę. – To są wyścigi, nie zrobiłem nic złego – powiedział kierowca McLarena. – On nie zostawił mi miejsca, musiałem ściąć szykanę i potem oddałem mu pozycję.