Reklama
Rozwiń
Reklama

Jazda zespołowa

Wbrew pozorom Formuła 1 jest sportem zespołowym. W każdym z dziesięciu zespołów jeździ dwóch kierowców, którzy – przynajmniej w teorii – powinni ze sobą współpracować, jeśli zajdzie taka konieczność.

Aktualizacja: 21.10.2008 07:45 Publikacja: 20.10.2008 17:43

Felipe Massa

Felipe Massa

Foto: AFP

Historia wyścigowych mistrzostw świata pełna jest przykładów takiej kooperacji – czy to narzuconej przez kierownictwo ekipy, czy też dobrowolnej i opartej na wzajemnym porozumieniu między zainteresowanymi zawodnikami.

Obecnie wszelkiego rodzaju polecenia zespołowe są oficjalnie zakazane, ale nic nie stoi na przeszkodzie, aby roszady pozycji pomiędzy partnerami z zespołu odbywały się nadal. Bywa, że takie manewry odbywają się w bardzo finezyjny sposób. Zdarza się też, że zmiana kolejności odbywa się w dość oczywistych okolicznościach. Może na tym ucierpieć na tym wizerunek Formuły 1, bo kibice mogą poczuć się oszukani „ustawieniem” rywalizacji na torze – zwłaszcza w sytuacji, w której zawodnik wyraźnie wolniejszy zostaje przepuszczony przez szybszego rywala. Taka sytuacja miała miejsce podczas Grand Prix Chin, kiedy wciąż walczący o mistrzowski tytuł Felipe Massa otrzymał w prezencie dwa punkty od Kimiego Raikkonena. Jednak w odróżnieniu od wielu przykładów z przeszłości, wbrew pozorom kierowcy Ferrari zachowali się w Szanghaju w miarę przyzwoicie.

Raikkonen od początku weekendu powtarzał, że dobrze zna oczekiwania zespołu wobec siebie. Wiadomo było zatem, że w razie konieczności po prostu wpuści Massę przed siebie. W dodatku po wyścigu nie ukrywał, że było to celowe zagranie. Zespół Ferrari nie próbował symulować kłopotów technicznych w samochodzie Fina, a sam kierowca przyznał, że jego zachowanie było zupełnie naturalne.

Zgodził się z tym zwycięzca wyścigu, Lewis Hamilton. Brytyjczyk przyznał, że gdyby był w podobnej sytuacji, także oczekiwałby pomocy ze strony swojego kolegi z zespołu. Tyle, że taką pomoc już w tym sezonie otrzymał, i to nie jeden raz. Różnica polega na tym, że Heikki Kovalainen pomagał mu w takiej fazie sezonu, w której karty nie były jeszcze rozdane i sam miał szansę na powalczenie o czołowe pozycje w mistrzostwach świata.

Nie da się ukryć, że McLaren jest od dwóch sezonów zespołem budowanym wokół jednego zawodnika. W tym roku status kierowców w tej ekipie jest już dość wyraźny i nikt nie ma wątpliwości, że zadaniem Kovalainena jest przede wszystkim wspieranie Hamiltona w walce o mistrzowski tytuł. W zeszłym roku Brytyjczyk jeździł w McLarenie z Fernando Alonso i w padoku Formuły 1 nie brakuje opinii, że Hiszpan nie był traktowany na równi ze swoim młodszym kolegą z zespołu. Dwukrotny mistrz świata rzecz jasna nie zniżyłby się do ustępowania pola mniej doświadczonemu debiutantowi i nie jest wykluczone, że zespół stosował bardziej wyrafinowane sposoby na ustalenie kolejności wewnątrz ekipy.

Reklama
Reklama

Faworyzowanie jednego z kierowców nie jest niczym nowym w Formule 1, ale chyba lepiej dla widowiska, jeśli wszystko odbywa się w miarę jawnie. W Chinach widać było, że akurat tego dnia i na tym torze Massa jest wyraźnie wolniejszy od swojego partnera z ekipy.

Jednocześnie Raikkonen nie pozostawił wątpliwości co do intencji swojego działania i każdy fan Formuły 1 może w zgodzie z własnymi przekonaniami ocenić jego zagranie.

Co innego, gdy wszystko odbywa się w sposób zakulisowy. Manewrowanie ustawieniami jednego z samochodów, nagłe zmiany taktyki tankowań w czasie wyścigu, czy wręcz nieznaczne, acz decydujące o pozycji na torze przetrzymanie jednego z kierowców w czasie tankowania to niektóre środki z bogatego arsenału, którym dysponuje szefostwo każdego zespołu w Formule 1.

Wydaje się, że nie ma złotego środka – kibic zawsze będzie „oszukany”, gdy w grę wchodzi dobro całego zespołu. Wiadomo, że przy nakładach finansowych rzędu kilkuset milionów dolarów rocznie, żadna ekipa walcząca o mistrzowski tytuł dla jednego ze swoich kierowców nie zawaha się przed ustawieniem wyników wyścigu na korzyść zawodnika, który ma jeszcze coś do zyskania w punktacji.

Oczywiste i stuprocentowo jawne rozegranie sprawy natychmiast budzi niesmak u każdego kibica, natomiast bardziej zawoalowane manewry zrozumieją tylko wtajemniczeni. Jednak takie zakulisowe manewry też nie są korzystne dla widowiska – nieświadomy niczego widz nabiera przekonania, że wszystko odbywa się w czysty i sportowy sposób, a tymczasem prawda jest zupełnie inna. Można się oburzać na zagrania w stylu Ferrari z Grand Prix Chin, czy też manewry McLarena z Grand Prix Wielkiej Brytanii i Niemiec, ale chyba lepiej być świadomym tego, co rzeczywiście dzieje się w tym światku, a nie błądzić we mgle i ślepo wierzyć, że w Formule 1 zawsze zwycięża najszybszy i najlepszy kierowca. Do takich zagrań będzie dochodziło zawsze, pozostaje tylko kwestia stylu, w jakim się to robi. W Chinach Ferrari nie próbowało niczego ukrywać – z dwojga złego chyba jest to bardziej przyzwoite zachowanie.

Sport
Iga Świątek, Premier League i NBA. Co obejrzeć w święta?
Sport
Ślizgawki, komersy i klubowe wigilie, czyli Boże Narodzenia polskich sportowców
Sport
Wyróżnienie dla naszego kolegi. Janusz Pindera najlepszym dziennikarzem sportowym
Sport
Klaudia Zwolińska przerzuca tony na siłowni. Jak do sezonu przygotowuje się wicemistrzyni olimpijska
Olimpizm
Hanna Wawrowska doceniona. Polska kolebką sportowego ducha
Materiał Promocyjny
W kierunku zrównoważonej przyszłości – konkretne działania
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama