Przez Londyn do Londynu

Kiedyś miała być druga Japonia w gospodarce, potem irlandzki cud. Teraz mamy budować w Polsce drugą Wielką Brytanię w sporcie. Może to się uda

Aktualizacja: 04.12.2008 01:20 Publikacja: 04.12.2008 01:19

Tomasz Majewski w Pekinie zdobył jeden z trzech polskich złotych medali. Za cztery lata w Londynie s

Tomasz Majewski w Pekinie zdobył jeden z trzech polskich złotych medali. Za cztery lata w Londynie sukcesów ma być więcej

Foto: Fotorzepa, Piotr Nowak PN Piotr Nowak

Z zapowiadanej przez ministerstwo rewolucji w przygotowaniach przed igrzyskami 2012 roku wynika, że wzorować się będziemy właśnie na Brytyjczykach.

Zajęło to prawie 20 lat, wymagało klęski olimpijczyków w Atenach i porażki w Pekinie, ale chyba wreszcie się udało: do świata polskiego sportu dotarła wiadomość, że w kraju naprawdę skończył się komunizm. Że nie rywalizujemy już w liczbie medali z blokiem kapitalistycznym, bo sami w nim jesteśmy, więc pompowanie pieniędzy w dyscypliny tzw. medalodajne, ale mało popularne, nie ma sensu. Że działacze społeczni z reguły nie działają, a jeśli już, to raczej nie społecznie. Że wydajemy na sport wyczynowy nie mniej (proporcjonalnie) niż kraje zachodnie, a bardzo mało dostajemy w zamian. I że tak jak na początku lat 90. odchudzano zakłady z przerostu zatrudnienia, tak teraz trzeba będzie powiedzieć niektórym sportowcom: przepraszamy, ale nie stać nas dłużej na finansowanie fikcji.

Jeśli ktoś marzy o tym, żeby wystartować w maratonie olimpijskim, i zadowoli go samo dotarcie do mety, to niech pobiegnie za swoje. W finansowanych z budżetu przygotowaniach olimpijskich nie chodzi o rekreację czy spełnianie czyichś marzeń, lecz o medale i miejsce w klasyfikacji państw.

[srodtytul]Kontrakt na medal[/srodtytul]

– Mamy jeden z najlepszych systemów stypendiów olimpijskich w Europie. Mamy emerytury olimpijskie. Nakłady na sport rosną szybciej niż inflacja. A medali na igrzyskach nie przybywa – mówi Adam Giersz, sekretarz stanu w Ministerstwie Sportu. – Może lepsze od dawania pieniędzy związkom w ramach jednego wielkiego planu olimpijskiego będą małe grupy, małe programy albo wręcz indywidualne kontrakty.

Wobec osób, które mają szansę zdobyć medale w Londynie, nie byłoby wówczas żadnych kompromisów finansowych. Najpierw sztab specjalistów musiałby ocenić, kto ma szansę na medal, a potem sportowcy negocjowaliby z nami umowy: czego potrzebują, gdzie chcą trenować itp. Taka grupa, nazwijmy ją Podium w Londynie, mogłaby liczyć sto kilkadziesiąt osób – mówi Giersz.

Opcja: żadnych kompromisów w finansowaniu najlepszych, oznacza, że ci, którzy nie mają szans na medal, dostawaliby dużo mniej pieniędzy niż dotychczas. Nie jest też wykluczone, że stypendia olimpijskie (najwyższe wynosi dziś 6900 zł miesięcznie – red.) otrzymywaliby tylko ci sportowcy, którzy nie przekraczają pewnego progu dochodów; tak jak jest m.in. w USA i Wielkiej Brytanii.

– Trzeba postawić sprawę tak, jak dotychczas jej w Polsce nie stawiano: czy wszyscy z kadry olimpijskiej muszą mieć stypendia? Agnieszka Radwańska, piłkarze, koszykarze też? – pyta Giersz. To na razie propozycje do konsultacji, ale wiele wskazuje, że staną się rzeczywistością. Londyn 2012 byłby eksperymentem sprawdzającym nowe rozwiązania. Plan mógłby ruszyć w 2010 roku.

[srodtytul]Nowa ustawa[/srodtytul]

W poniedziałek Zbigniew Pacelt, poprzednik Giersza na stanowisku sekretarza stanu, a teraz głównodowodzący operacji Londyn 2012, ma przedstawić ministrowi sportu swoją koncepcję sztabu przygotowań do igrzysk.

Szczegółów nie chce zdradzić, póki Mirosław Drzewiecki nie powie, czy pomysł mu się podoba, ale z wcześniejszych zapowiedzi Pacelta wynika, że miałoby to być wąskie grono specjalistów – trenerów, naukowców, ekspertów od medycyny sportowej – zatrudnionych na etatach do codziennej pracy. Będzie przeciwieństwem dotychczasowych sztabów: licznych, działających społecznie i zbierających się co dwa, trzy miesiące.

[srodtytul]Być jak UK Sport[/srodtytul]

Nowa formuła sztabu i dzielenia pieniędzy to tylko część planu wyrywania polskiego sportu z uścisku działaczy społecznych. Nowa ustawa o sporcie (– Projekt już jest, została adiustacja – mówi Giersz) ma też wprowadzić m.in. kadencyjność we władzach związku, zmniejszyć liczebność zarządów, ułatwić finansowanie sportowców samorządom, dokładniej nadzorować wydawanie budżetowych pieniędzy.

[wyimek]Niektórym sportowcom trzeba będzie powiedzieć: przepraszamy, ale nie stać nas dłużej na finansowanie fikcji[/wyimek]

Zbigniew Pacelt do poniedziałku nie chce zdradzać, czy przy projektowaniu sztabu wzorował się na rozwiązaniach konkretnego kraju. – To będą wzorce zachodnie – ucina. Ale hasła wymieniane przez ministra Giersza – „grupa Podium”, „żadnych kompromisów w finansowaniu najlepszych” – brzmią znajomo. To nazwy niektórych projektów stworzonych przez UK Sport, brytyjską agencję rządową do spraw sportu wyczynowego dzielącą pieniądze na przygotowania olimpijskie. UK Sport działa od 12 lat, wydaje pieniądze przekazywane na przygotowania przez rząd i loterię narodową. I robi to teraz najskuteczniej w Europie.

Wystarczy przykład igrzysk w Pekinie: jeśli podzielić wydatki państwa na czteroletnie przygotowania przez liczbę zdobytych medali, okaże się, że na jednego medalistę polski rząd wydał średnio – upraszczając – 27,4 mln zł, a brytyjski – 22,5 mln (czyli 5 mln funtów). Wielka Brytania zdobyła w Pekinie 47 medali, o połowę więcej niż w poprzednich igrzyskach. Polska dziesięć, czyli tyle samo co w Atenach. A wydała na przygotowania dwa razy więcej niż przed igrzyskami 2004 roku.

W programie UK Sport na igrzyska w 2012 roku jest właśnie grupa Podium zapewniająca optymalne przygotowania sportowcom uważanym za realnych kandydatów do medali. Druga grupa, Development (Rozwój), obejmuje tych, którzy ewentualnie mogliby mieć szansę na medal. W nowym polskim systemie, jak zapowiada Giersz, też byłaby taka grupa B, z której sportowcy mogliby się przenosić do grupy A, jeśli udowodnią, że warto na nich postawić.

[srodtytul]Parada w mundurach [/srodtytul]

Na tym, co wymyślono w Londynie, możemy się wzorować nie tylko dlatego, że Wielka Brytania ma sukcesy, ale też dlatego, że ma podobny do polskiego system finansowania: z pieniędzy rządowych i z totalizatora. Trudno naśladować np. model włoski, bo tam sport wyczynowy w znacznej części opiera się na wojsku.

– Gdy we Włoszech była parada medalistów z Pekinu, to większość wyszła w mundurach – mówi Giersz. U nas sport wojskowy upadł razem z komunizmem, odradza się powoli, a wydaje się jedyną szansą na uratowanie marniejących z roku na rok sportów walki.

[srodtytul]Nasze ryzyko[/srodtytul]

Zapasy, judo czy amatorski boks muszą w Polsce wymyślić siebie na nowo, bo z tego, co zapowiada Giersz, wynika, że rząd nie tylko chciałby mieć więcej olimpijskich medali, ale też zdobywać je przede wszystkim w tych dyscyplinach, które są najbardziej popularne. To do nich popłynie najwięcej pieniędzy. Inni, jeśli nie dochowają się kandydatów do zdobycia olimpijskich medali, pozostaną w swojej niszy z finansowaniem na amatorskim poziomie.

A co się stanie, jeśli ci wytypowani do medali, hojnie finansowani, trenujący w cieplarnianych warunkach zawiodą na igrzyskach? – Trudno, to już nasze ryzyko – mówi Giersz. – Na pewno nie każemy nikomu zwracać pieniędzy.

[i]Jak to robią Brytyjczycy

[link=http://www.uksport.gov.uk]http://www.uksport.gov.uk[/link][/i]

Sport
Rafał Sonik z pomocą influencerów walczy z hejtem. 8 tysięcy uczniów na rekordowej lekcji
Materiał Promocyjny
Między elastycznością a bezpieczeństwem
doping
Witold Bańka jedynym kandydatem na szefa WADA
Materiał Partnera
Herosi stoją nie tylko na podium
Sport
Sportowcy spotkali się z Andrzejem Dudą. Chodzi o ustawę o sporcie
Sport
Czy Andrzej Duda podpisze nowelizację ustawy o sporcie? Jest apel do prezydenta