Chmury nad Melbourne

Colin Stubs to na antypodach jeden z bardziej znanych i poważanych tenisowych działaczy.

Publikacja: 20.01.2009 03:01

Były niezły zawodnik, ostatnio dyrektor The Kooyong Classic, pokazówki granej na zachodnich przedmieściach Melbourne, tam gdzie kiedyś odbywał się wielkoszlemowy Australian Open. Podczas tegorocznej imprezy dla zaproszonych gwiazd Stubs wystąpił z dramatycznym, mobilizującym apelem.

– Jeśli nie zewrzemy szeregów – mówił – jeśli nie zrozumiemy, że płyniemy na jednej łodzi,

a kłopoty mojego turnieju z obsadą są dziś także zmartwieniem dla Brisbane, Sydney, Hobart czy Auckland, za chwilę poniesiemy porażkę w rywalizacji z arabskimi szejkami.

Problem polega na tym, że największe gwiazdy zawodowego tenisa szerokim łukiem ominęły w tym roku australijski cykl turniejów przygotowujących do Melbourne. Po pokazówce w Abu Zabi i po turnieju ATP w Dausze tacy gracze jak Rafael Nadal, Andy Murray, Andy Roddick czy Roger Federer poczuli się syci zarówno w sensie sportowym, jak i finansowym. U pań było podobnie, tyle że w związku z pokazówką w Hongkongu i serią kontuzji.

Azjatycka fantazja w wydawaniu pieniędzy zmienia tenis i wystawia zawodników na pokusy, których kiedyś nie znali.

W szatniach polskich klubów tenisowych głównym tematem dyskusji był niedawno Kazachstan. Grupa naszej utalentowanej młodzieży tenisowej i ich rodzice poważnie rozważali przyjęcie obywatelstwa tego kraju, a paru polskich trenerów bezustannie kursuje akurat do tej części Azji. Bo w tamtejszej federacji tenisowej jest odpowiedni układ personalny i dużo pieniędzy do wydania z kazachskiej ropy naftowej. Pierwsi zaproszenie do nowej bogatej ojczyzny zaczęli przyjmować Rosjanie. Dziś kilka znanych zawodniczek z Moskwy oraz kilku zawodników reprezentuje w cyklach WTA i ATP właśnie Kazachstan.

Gdzie tu zagrożenie dla Australian Open? Jakiś czas temu gospodarze z antypodów postanowili nazwać swoją tenisową perłę dodatkowo Wielkim Szlemem Azji i Pacyfiku. Dziś się boją, że uchylili w ten sposób furtkę niechcianej konkurencji. Licencja Międzynarodowej Federacji Tenisowej (ITF) wygasa w roku 2016, kto powiedział, że szlem Azji i Pacyfiku musi pozostać tam, gdzie jest?

Australijczycy zastanawiali się, czy rozbudowywać Melbourne Park, czy może wybrać potem The Queensland Tenis Centre w Brisbane, swoją odpowiedź na azjatyckie sportowe monstra w Pekinie i Szanghaju. Teraz wiedzą, że muszą być czujni, kiedy ich odwiedza Anil Khanna, prezydent Azjatyckiej Federacji Tenisowej. Tego człowieka już od dawna interesują nie tzw. dzikie karty dla czołowych azjatyckich rakiet, ale doświadczenia organizatorskie.

Arabska ropa naftowa i gigantyczne azjatyckie rynki to od pewnego czasu drogowskazy już nie tylko światowej gospodarki, ale także sportu. Czytamy o upadku wielkich niemieckich turniejów, ostatnio tego dla pań w Berlinie. Nie może dziwić, że chmury gromadzą się i nad Australian Open, finansowo najsłabszym z czterech wielkoszlemowych turniejów. Kaprys szejka albo przymilny uśmiech chińskiego dygnitarza już teraz znaczy na kortach więcej niż najpiękniejsze nawet tradycje.

Były niezły zawodnik, ostatnio dyrektor The Kooyong Classic, pokazówki granej na zachodnich przedmieściach Melbourne, tam gdzie kiedyś odbywał się wielkoszlemowy Australian Open. Podczas tegorocznej imprezy dla zaproszonych gwiazd Stubs wystąpił z dramatycznym, mobilizującym apelem.

– Jeśli nie zewrzemy szeregów – mówił – jeśli nie zrozumiemy, że płyniemy na jednej łodzi,

Pozostało jeszcze 88% artykułu
doping
Witold Bańka jedynym kandydatem na szefa WADA
Materiał Partnera
Herosi stoją nie tylko na podium
Sport
Sportowcy spotkali się z Andrzejem Dudą. Chodzi o ustawę o sporcie
Sport
Czy Andrzej Duda podpisze nowelizację ustawy o sporcie? Jest apel do prezydenta
Materiał Partnera
Konieczność transformacji energetycznej i rola samorządów
Sport
Dlaczego Kirsty Coventry wygrała wybory i będzie pierwszą kobietą na czele MKOl?