Były niezły zawodnik, ostatnio dyrektor The Kooyong Classic, pokazówki granej na zachodnich przedmieściach Melbourne, tam gdzie kiedyś odbywał się wielkoszlemowy Australian Open. Podczas tegorocznej imprezy dla zaproszonych gwiazd Stubs wystąpił z dramatycznym, mobilizującym apelem.
– Jeśli nie zewrzemy szeregów – mówił – jeśli nie zrozumiemy, że płyniemy na jednej łodzi,
a kłopoty mojego turnieju z obsadą są dziś także zmartwieniem dla Brisbane, Sydney, Hobart czy Auckland, za chwilę poniesiemy porażkę w rywalizacji z arabskimi szejkami.
Problem polega na tym, że największe gwiazdy zawodowego tenisa szerokim łukiem ominęły w tym roku australijski cykl turniejów przygotowujących do Melbourne. Po pokazówce w Abu Zabi i po turnieju ATP w Dausze tacy gracze jak Rafael Nadal, Andy Murray, Andy Roddick czy Roger Federer poczuli się syci zarówno w sensie sportowym, jak i finansowym. U pań było podobnie, tyle że w związku z pokazówką w Hongkongu i serią kontuzji.
Azjatycka fantazja w wydawaniu pieniędzy zmienia tenis i wystawia zawodników na pokusy, których kiedyś nie znali.