Od debiutu fabrycznej ekipy BMW w mistrzostwach świata to najgorsza inauguracja sezonu. Cztery lata temu, także po czterech Grand Prix, utworzony na bazie Saubera nowy zespół miał na koncie dziesięć punktów.
Szef inżynierii BMW Willy Rampf zapowiada, że nowy bolid z zewnątrz będzie się wyraźnie różnił od dotychczasowego, przede wszystkim za sprawą nowego przedniego skrzydła i pokrywy silnika.
Ten samochód może się okazać cudownym lekarstwem na kłopoty Roberta Kubicy i Nicka Heidfelda, ale równie dobrze może być to gwóźdź do trumny dla nadziei BMW Sauber na powrót do czołówki mistrzostw świata.
Tym bardziej że ekipa ta nie ma monopolu na modyfikację swoich wyścigówek przed pierwszym europejskim startem. Nadrobienie dystansu do czołówki jest marzeniem ściętej głowy, można co najwyżej mieć nadzieję na zmniejszenie strat. Na szczęście stawka w tym sezonie jest wyjątkowo wyrównana, więc nawet zysk 0,2 – 0,3 sekundy na okrążeniu może wywindować Kubicę i Heidfelda w okolice punktowanych miejsc.
Dodatkowym utrudnieniem jest jednak brak możliwości przetestowania nowych elementów pomiędzy wyścigami. W myśl obowiązujących przepisów trzeba będzie sprawdzić wszelkie nowinki na torze dopiero podczas piątkowych treningów – przywożąc je prosto z fabryki, jedynie po testach w tunelu aerodynamicznym. Jak pokazują przykłady z poprzedniego sezonu, nawet przy użyciu nowoczesnych superkomputerów i symulacji na sucho efekty na torze mogą się okazać mizerne. Tak było choćby w zeszłym sezonie w przypadku nowego przedniego skrzydła przywiezionego przez BMW Sauber na Grand Prix Francji. Po tym wyścigu Kubica stracił chwilowe prowadzenie w mistrzostwach świata i do końca sezonu go nie odzyskał.