Licząca 3459,5 km i podzielona na 21 etapów trasa zapowiada atrakcje turystyczne i sportowe, jakich dawno nie było. Monako i Barcelona, Pireneje i Alpy, wypady do Andory, Szwajcarii i Włoch, a na koniec wspinaczka na legendarną Mont Ventoux i tradycyjnie meta w Paryżu na Polach Elizejskich. Wszystko w 23 dni.
Program jest tak skonstruowany, że w każdy weekend odbywać się będą etapy w górach. Najpierw Pireneje, w drugim tygodniu Alpy, w których, po dniu przerwy w poniedziałek, 20 lipca, rozpocznie się także ściganie w ostatnim tygodniu, a na koniec Ventoux, czwarty i ostatni w wyścigu podjazd najwyższej kategorii. Po raz pierwszy w historii Tour de France najwyższej trudności górski etap tylko o 24 godziny poprzedza finisz w Paryżu. Góry zbliżyły się do Pól Elizejskich dzięki nowoczesnej kolei TGV, która tuż po sobotnim etapie przewiezie uczestników wyścigu do podparyskiego Montereau-Fault-Yonne.
Dopiero przedostatni etap może rozstrzygnąć o kolejności w klasyfikacji generalnej. Organizatorzy przywołują wyścig sprzed 20 lat, gdy Amerykanin Greg LeMond i Francuz Laurent Fignon do ostatniej chwili konkurowali o zwycięstwo. Wygrał LeMond, lepszy od rywala o 58 sekund w kończącej wyścig jeździe indywidualnej na czas, której metą wyznaczono przed... amerykańską ambasadą w Paryżu. W klasyfikacji końcowej wyprzedził Fignona zaledwie o 8 sekund. Do dziś to najniższa przewaga zwycięzcy.
Czy taką walkę mogą w tym roku stoczyć dwaj kolarze ekipy Astana Alberto Contador i Lance Armstrong? Niewykluczone, chociaż w przedstartowym scenariuszu dyrektor grupy Johan Bruyneel przypisał Amerykaninowi rolę pomocnika młodszego o 11 lat Hiszpana. Wszystko jednak może się zdarzyć.
– Spodziewam się ekscytującego wyścigu – mówi jego dyrektor Christian Prudhomme. Z racji ciekawej trasy, powrotu Armstronga, jego rywalizacji z Contadorem i resztą stawki. Także z racji nowinek regulaminowych. Wprowadzenie na dwóch etapach w drugim tygodniu zakazu stosowania przez kolarzy słuchawek pozwalających im na stały kontakt z dyrektorami sportowymi powinno przydać ściganiu fantazji, przypomni dawne czasy, gdy kolarze musieli sobie radzić na trasie sami, bez taktycznych podpowiedzi na odległość.