Niemiecki zespół dokończy tegoroczną rywalizację, ale jego kierowcy Robert Kubica i Nick Heidfeld już mogą szukać nowej pracy.
W sytuacji, gdy jedynie dwa zespoły – Red Bull i Ferrari – mają potwierdzony skład na sezon 2010, Kubica z pewnością znajdzie dla siebie posadę. Biorąc natomiast pod uwagę ostatnią formę BMW Sauber, zmiana otoczenia i nowe wyzwania zostaną z radością przyjęte nie tylko przez polskich kibiców, ale i przez naszego kierowcę.
Ale odejście BMW z Formuły 1 jest zaskoczeniem. W wyścigowym światku krążyły plotki, że podobne kroki rozważają ekipy Toyoty i Renault. Koncerny te podobno nie chcą już ponosić milionowych wydatków, które nie przekładają się na sukcesy na torze. Jednak pierwsze wyłamało się BMW, choć jako fabryczny zespół startuje w Formule 1 dopiero czwarty pełny sezon i jak dotychczas z sukcesami pięło się w górę stawki – dopóki nie nadeszło tegoroczne załamanie formy. Tymczasem Toyota od ośmiu lat wykłada fortunę na starty w Formule 1, a nie wygrała jeszcze wyścigu. Mimo to japoński koncern potwierdził wczoraj, że nie zamierza iść w ślady BMW.
– To zdecydowany krok podjęty w ramach aktualizacji naszej strategii – przyznał podczas konferencji prasowej prezes zarządu BMW Norbert Reithofer. – W segmencie premium coraz większą rolę odgrywają wytrzymałość i dbałość o środowisko. Chcemy pozostać liderami w tych dziedzinach i dlatego nasza obecność w Formule 1 ma dla nas mniejsze znaczenie.
Od początku istnienia zespołu fabrycznego BMW podkreślało korzyści płynące z transferu technologii z torów wyścigowych do samochodów drogowych. Dla niemieckiego producenta było to uzasadnienie liczonych w setkach milionów euro wydatków, potrzebnych na prowadzenie zespołu Formuły 1. W świetle globalnych problemów gospodarczych wydawanie co roku takiej fortuny musi mieć bardzo poważne podłoże marketingowe. Nie ulega wątpliwości, że wyniki osiągane w tym roku przez BMW Sauber zdecydowanie nie dorównują oczekiwaniom. Sezon 2009 miał być czwartym krokiem w drodze po mistrzostwo świata.