Port nadziei

Formuła 1 wróciła z wakacji. Na treningach Fernando Alonso uciekał, tuż za nim byli kierowcy Brawna, a Robert Kubica błysnął siódmym czasem dnia. W niedzielę Grand Prix Europy

Aktualizacja: 21.08.2009 20:11 Publikacja: 21.08.2009 20:08

Robert Kubica na torze Hungaroring w trakcie sobotnich kwalifikacji

Robert Kubica na torze Hungaroring w trakcie sobotnich kwalifikacji

Foto: AFP

Kierowcy Formuły 1 z mieszanymi uczuciami wracają do akcji. Po miesiącu przerwy wszyscy są spragnieni jazdy, ale nie smażenia się w koszmarnym upale, gdy temperatura w kokpitach przekracza 50 stopni Celsjusza. A niedaleko toru w Walencji, jak na złość, morze i plaża.

Najgorsze nastroje są w BMW Sauber. Ekipa Mario Theissena nie ma sobie równych, jeśli chodzi o przelicznik smutnych twarzy na liczbę członków zespołu. Trudno się dziwić, zegar śmierci tyka – dla części pracowników odliczanie czasu do końca ich kariery w Formule 1, niezależnie od przyszłości ekipy, już się rozpoczęło.

Mimo tego wyniki dzisiejszych treningów tchnęły w podopiecznych Theissena (i przy okazji także w polskich kibiców) nieco nadziei. Robert Kubica uzyskał w popołudniowej sesji siódmy czas i choć nie rozpływał się w zachwytach nad efektami poprawek w swoim samochodzie, to – jak na siebie – wydawał się dość zadowolony.

– Spodziewaliśmy się poprawy czasów w granicach 0,2-0,3 sekundy na okrążeniu, i tak to mniej więcej wygląda – mówił po drugim treningu spocony Polak, ocierając czoło przemoczonym ręcznikiem. – Przyczepność nawierzchni jest dość dobra, a charakterystyka toru lepiej odpowiada naszym samochodom niż obiekty, na których ostatnio się ścigaliśmy.

Mniej powodów do radości miał Nick Heidfeld. Niemiec nie ukończył zaplanowanego programu jazd po tym, jak 20 minut przed końcem drugiego treningu zaliczył bliskie spotkanie z lokalnym bohaterem, Fernando Alonso. Zbliżając się do ostatniego nawrotu, Hiszpan zablokował przy hamowaniu prawe przednie koło i niczym szarżujący na arenie byk wbił się w lewy bok samochodu Heidfelda. – Widziałem go w lusterku i modliłem się, aby zmieścił się w zakręcie – opowiadał potem Niemiec. – Jednak uderzył we mnie i prawie przekoziołkowałem. Takie rzeczy nie powinny się zdarzać podczas treningów.

– Takie rzeczy po prostu się zdarzają – ripostował z kolei Alonso. – Wezwali nas sędziowie, pokazaliśmy dane z telemetrii, które pokazywały, że przed kolizją jechałem o 50 km/godz wolniej niż normalnie, a zablokowane koło po prostu zafałszowało obraz sytuacji. Myślałem, że Nick zjeżdża do boksu, bo jechał bardzo szeroko, a potem jednak okazało się, że schodzi do wewnętrznej.

Uszkodzenia w samochodzie Heidfelda okazały się na tyle poważne, że Niemiec nie mógł już wrócić na tor i z wściekłym grymasem na twarzy zaszył się w swoim pokoiku na zapleczu pomieszczeń gościnnych BMW Sauber. Stamtąd obserwował, jak Alonso po wymianie przedniego skrzydła wrócił na tor i w końcówce sesji uzyskał najlepszy czas dnia. Kolejne okrążenie mogło być jeszcze lepsze, ale pod koniec rundy Hiszpan wykonał efektowny piruet i nie poprawił już swojego wyniku.

Trudno się oprzeć wrażeniu, że dzisiejsze osiągnięcie Alonso jest w dużej mierze zagraniem pod publiczkę. Hiszpańscy fani, nie bacząc na piekielny upał, z pewnością tłumnie zjawią się w śródziemnomorskim porcie, aby dopingować pupila w walce o pierwszą pozycję.

Jednak swoje trzy grosze będą chcieli wtrącić także kierowcy Brawn, którzy w środkowej fazie sezonu przeżywają wyraźną zadyszkę. Jenson Button wygrał sześć z pierwszych siedmiu wyścigów sezonu, ale potem zaczął zdecydowanie ustępować pola rywalom. – W trzech ostatnich wyścigach Mark Webber odrobił do mnie 15 punktów – zauważył przed weekendem Anglik. – W takim tempie wyprzedzi mnie za cztery wyścigi, a do końca sezonu pozostaje jeszcze siedem.

Treningi w Walencji pokazały jednak, że kierowcy Brawna mogą wrócić na szczyt. Upał gra na ich korzyść – podczas kilku poprzednich, chłodnych weekendów Grand Prix, Button i Rubens Barrichello nie mogli odpowiednio dogrzać opon. W Hiszpanii jak na razie im się to udaje. Button miał drugi czas dnia, Barrichello trzeci . Być może pomogła im nie tylko temperatura – według krążących po padoku pogłosek zespół dostrzegł, że z rozwojem samochodu zmierza w ślepą uliczkę i postanowił powrócić do kilku rozwiązań aerodynamicznych i mechanicznych z początku sezonu, odkładając na półkę opracowane później komponenty.

Trudny początek weekendu zaliczył natomiast zwycięzca poprzedniego wyścigu, Lewis Hamilton. Urzędujący mistrz świata błysnął trzecim czasem w porannej sesji, a po południu już na trzecim okrążeniu uderzył lekko przodem samochodu w barierę. Pozornie niegroźny incydent miał jednak poważne następstwa: uszkodzone zostało przednie skrzydło, a zespół... nie miał odpowiedniej części zamiennej. Najwyraźniej nie zdążono na czas wyprodukować większej nowej wersji przedniego skrzydła, które z kolei musi idealnie współgrać z innymi podzespołami aerodynamicznymi samochodu. – Mam nadzieję, że na jutro dostaniemy nową część – powiedział kierowca McLarena. – W przeciwnym razie będziemy musieli zmienić sporo rzeczy w samochodzie.

Mizerny początek weekendu zaliczyło także Ferrari, pozbawione kontuzjowanego Felipe Massy. Kimi Raikkonen uzyskiwał czasy w połowie stawki, a zmiennik Brazylijczyka, Luca Badoer, najszybszy był tylko w alei serwisowej. Włoch zajął ostatnie miejsce w porannym treningu, po południu gorsze wyniki odnotowali tylko Hamilton (przejechał trzy rundy) oraz zaliczający dopiero drugi start w Formule 1 Jaime Alguersuari. Za to niedawny kierowca testowy Ferrari przebił wszystkich wyczynem w alei serwisowej. Po południu aż czterokrotnie, przy każdym wyjeździe z garażu, przekraczał regulaminowe 60 km/godz na pasie serwisowym. Za trzy pierwsze przewinienia sędziowie naliczyli mu łącznie 5400 euro kary, ale po czwartym wykroczeniu postanowiono wezwać winowajcę na dywanik. Okazało się, że zawiódł elektroniczny system ograniczania prędkości w samochodzie i skończyło się na upomnieniu dla zawodnika i zespołu.

Poza Badoerem i Alguersuarim w stawce jest jeszcze trzecia „nowa” twarz. W kokpicie Renault zasiadł Romain Grosjean, dotychczas startujący w serii GP2. Kubica, mimo wyraźnie lepszej formy podczas dzisiejszych treningów, to właśnie w pomocy niedoświadczonych rywali upatruje szansy na zdobycz punktową. – Mamy w stawce trzech debiutantów lub prawie debiutantów w samochodach, które są teoretycznie szybsze od naszego. To może ułatwić walkę o punkty – półżartem rzucił Polak, pytany o szanse na zaledwie drugi w tym sezonie finisz w punktowanej ósemce. Niestety, wszystko wskazuje na to, że w równej walce na torze możliwości BMW Sauber nadal nie pozwalają Kubicy i Heidfeldowi na zajmowanie miejsc w górnej połowie stawki.

Kierowcy Formuły 1 z mieszanymi uczuciami wracają do akcji. Po miesiącu przerwy wszyscy są spragnieni jazdy, ale nie smażenia się w koszmarnym upale, gdy temperatura w kokpitach przekracza 50 stopni Celsjusza. A niedaleko toru w Walencji, jak na złość, morze i plaża.

Najgorsze nastroje są w BMW Sauber. Ekipa Mario Theissena nie ma sobie równych, jeśli chodzi o przelicznik smutnych twarzy na liczbę członków zespołu. Trudno się dziwić, zegar śmierci tyka – dla części pracowników odliczanie czasu do końca ich kariery w Formule 1, niezależnie od przyszłości ekipy, już się rozpoczęło.

Pozostało 90% artykułu
Sport
Andrzej Duda i Międzynarodowy Komitet Olimpijski. Czy to w ogóle możliwe?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Sport
Wsparcie MKOl dla polskiego kandydata na szefa WADA
Sport
Alpy 2030. Zimowe igrzyska we Francji zagrożone?
Sport
Putin chciał zorganizować własne igrzyska. Rosja odwołuje swoje plany
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Sport
Narendra Modi marzy o igrzyskach. Pójdzie na starcie z Arabią Saudyjską i Katarem?