Podczas dwóch pierwszych sesji treningowych przed Grand Prix Singapuru faworyci potwierdzili wysoką formę. Robert Kubica za kierownicą poważnie zmodyfikowanego BMW Sauber dwukrotnie zmieścił się w pierwszej dziesiątce.
Poprawki w samochodzie szwajcarsko-niemieckiego zespołu co prawda dają nadzieję na zmniejszenie strat do czołówki, ale już podczas pierwszych treningów pojawiły się kłopoty. Nowiutka, dużo mniejsza skrzynia biegów od razu przysporzyła problemów obu kierowcom. W pierwszej sesji już na okrążeniu instalacyjnym Nick Heidfeld zgłosił usterkę przekładni, którą mechanicy BMW Sauber wymienili w rekordowo krótkim czasie. Z kolei Kubica przesiedział w garażu początek drugiego treningu – w jego samochodzie trzeba było wymienić jeden z czujników w skrzyni biegów.
– Zebraliśmy ważne dane, ale wciąż nie jesteśmy tam, gdzie chcielibyśmy być. Czeka nas jeszcze wiele pracy, ale to normalna sytuacja, kiedy przywozi się na wyścig tak poważny pakiet poprawek – skomentował pierwsze jazdy poprawionym samochodem Willy Rampf, szef inżynierii BMW Sauber. Powodem do umiarkowanego optymizmu może być jednak postawa Heidfelda w drugim treningu – Niemiec długi czas prowadził, a dzień zakończył z czwartym rezultatem.
Pierwsza sesja treningowa szalonego weekendu, w trakcie którego wszyscy starają się żyć według europejskiego zegarka – choć różnica czasu między Singapurem i Europą Środkową wynosi sześć godzin – rozpoczęła się w ciepłym blasku zachodzącego słońca, z trudem przebijającego się przez smog. Meteorolodzy, straszący opadami deszczu, tym razem się pomylili i jeżdżono po suchym torze.
Całe szczęście, bo nawet w takich warunkach kierowcy mieli ogromne problemy z utrzymaniem się na śliskich i wyboistych ulicach Singapuru. Błędów nie ustrzegli się ani debiutanci, ani starzy wyjadacze wyścigowych torów. W pierwszej sesji Romain Grosjean prawie skopiował słynny zeszłoroczny wypadek swojego poprzednika w ekipie Renault, Nelsona Piqueta. Szwajcar z francuskim paszportem obrócił się na wyjściu z tego samego zakrętu, w którym rok temu Piquet celowo rozbił samochód w czasie wyścigu, otwierając Fernando Alonso drogę do zwycięstwa. Biuro prasowe eksplodowało śmiechem i oklaskami. – Trenuje przed niedzielą – żartowali dziennikarze.