Atakama zamiast piasków Sahary

Rajd Dakar. Kierowcy już drugi raz pojadą w Argentynie i Chile, ale tęsknią za Afryką, a Afryka za nimi również

Aktualizacja: 31.12.2009 00:52 Publikacja: 30.12.2009 19:18

Rajd Dakar

Rajd Dakar

Foto: AFP

Rajd do Ameryki Południowej wyemigrował z konieczności. Gdyby nie atak terrorystów, którzy w Wigilię 2007 roku w Mauretanii zabili czterech francuskich turystów, nigdy by się z Afryki nie ruszył.

Nie odstraszyłoby go nawet ciągłe zagrożenie napadami, bo w styczniu 2007 roku uznano, że wystarczy ominąć terytorium Mali, by było bezpiecznie. W roku 2008 rajd zatrzymano na dzień przed startem, po naciskach francuskiego rządu (imprezę organizuje francuska firma Amaury Sport Organisation, a wielu uczestników to Francuzi).

Kolejną edycję przeniesiono na kontynent południowoamerykański, ale Dakar z tęsknotą spogląda na piaski Sahary. To w końcu legenda, 30 lat tradycji i symbol, jak powiedział dyrektor imprezy Etienne Lavigne.

[srodtytul]Wrócić na piaski [/srodtytul]

Jest jeszcze jeden aspekt, nie mniej ważny niż tradycja. Rajd w Argentynie i Chile to ponad sześć godzin różnicy czasu, co powoduje, że transmisje telewizyjne w Europie są drugiej świeżości. Tracą wszyscy: widzowie – emocje, organizatorzy – pieniądze od reklamodawców.

Potwierdza to najbardziej znany polski rajdowiec Krzysztof Hołowczyc, który w ubiegłym roku zajął piąte miejsce. – Marketingowo Afryka zdecydowanie wygrywa z Ameryką Południową ze względu na dużo lepsze godziny transmisji.

Wszyscy jednak chwalą ten nowy Dakar za znakomitą atmosferę i autentyczną radość kibiców. – Polubiłem ten rajd. Podoba mi się atmosfera, ludzie są szczęśliwi, że widzą najlepszych kierowców u siebie. W Afryce jest odwrotnie, tam wręcz demonstrowana jest niechęć, a zawodników traktuje się jak intruzów, którzy niszczą tamtą ziemię – twierdzi Hołowczyc.

Dyrektor Lavigne daje do zrozumienia, że za rok rajd spróbuje powrócić do Afryki, choć być może jeszcze nie na Saharę (w Mauretanii ciągle nie jest bezpiecznie). By jednak nie zniechęcić obecnych gospodarzy przebąkuje, że być może Dakar rozgrywany będzie na przemian w Afryce i Ameryce. Lavigne musi szukać rozwiązań, bo kryzys dotknął imprezy tak jak całego świata wyścigowego. Z rywalizacji wycofał się koncern Mitsubishi, a jego zespół przejął prywatny biznesmen Nicolas Misslin (sam pojedzie w jednym z samochodów).

[srodtytul]Pogoda zaskakuje [/srodtytul]

Choć nikt nie chce tego przyznać głośno, Afryka odczuwa stratę z powodu przeniesienia rajdu. Stąd pomysł, by w jego miejsce rozgrywać terenowy Africa Race (startuje mniej więcej w tym samym czasie co Dakar), który jednak na razie przeszedł bez echa.

Jego organizatorzy pocieszają się tym, że początkowo Rajdu Dakar też nikt nie brał poważnie, ale najlepszym rozwiązaniem dla obu stron będzie w przyszłości połączenie sił. Na razie jednak odbędą się dwie oddzielne imprezy. Nikt się nie spodziewał, że gdziekolwiek może być trudniej niż na bezdrożach Mauretanii i Senegalu. Tymczasem do mety w Buenos Aires nie dojechało 47 procent załóg. To wzbudziło szacunek dla trudnych dróg Ameryki Południowej.

Niektórzy wskazywali jednak, że trasa była źle przygotowana. W czasie rajdu, gdy panuje skwar, twarde wydmy zamienią się w góry usypującego się piasku zatrzymującego kierowców. W tym roku kłopoty dla odmiany sprawia deszcz. Z powodu ulew w rejonie rzeki Areco organizatorzy rozważają zmianę trasy pierwszego odcinka specjalnego.

W ubiegłym roku do mety nie dojechało wielu świetnych zawodników, m.in. Carlos Sainz i Nasser al -Attiyah. Wygrał niespodziewanie Giniel de Villiers (RPA, Volkswagen Touareg). W tym roku lista faworytów jest taka sama. W rywalizacji samochodów oprócz de Villiersa powinni się liczyć kierowcy Volkswagena (m.in. Sainz i al -Attiyah), Stephane Peterhansel (BMW) i załogi Mitsubishi.

Sukces Hołowczyca docenili organizatorzy, dając mu wysoki numer startowy (308.). Polak jadący w barwach Orlen Teamu będzie walczył o poprawienie pozycji sprzed roku. Ma mu w tym pomóc ulepszony Nissan Navara. – Samochód jest lepszy pod każdym względem. Mamy mocniejszy silnik, poprawiliśmy skrzynię biegów, hamulce – twierdzi Hołowczyc.

Kierowcy fabryczni nadal będą jednak mieć przewagę nad resztą stawki. – Oni mają nieograniczony budżet. W Dakarze każdego dnia przejeżdżamy jakby jeden rajd WRC. Po takim dystansie cały samochód nadaje się do wymiany i ich na to stać. Jedyna rada to starać się jechać płynnie – mówi Hołowczyc.

Na wysokie miejsce liczy Rafał Sonik. W zeszłym roku zajął trzecie miejsce w rywalizacji quadów. W tym roku pojedzie na sprzęcie przygotowanym przez Josefa Machacka, zwycięzcę z ubiegłego roku. Teraz Czech też jest faworytem.

W klasie ciężarówek dominować powinna koalicja Rosjan jadących Kamazami (w zeszłym roku wygrał Firdaus Kabirow). Polskę reprezentować będzie załoga Grzegorza Barana (MAN).

[srodtytul]Szanse Polaków [/srodtytul]

Wśród motocyklistów role również zostały rozpisane już dawno. Zawodnik Orlen Teamu Jacek Czachor jest zdania, że jeśli nie zdarzy się nic nadzwyczajnego, o zwycięstwo powalczą Hiszpan Marc Coma i Francuz Cyril Depres (obaj na KTM). Ciekawe, jak na formę Hiszpana wpłynęła poważna kontuzja, której doznał w czerwcu na Sardynii.

Nowością w tegorocznym regulaminie jest obowiązek stosowania przez najlepszych zawodników tzw. zwężek (urządzenie zmniejszające średnicę przelotową rury wydechowej) ograniczających moc motocykla. Dostali je motocykliści Orlen Teamu, oprócz Czachora również Jakub Przygoński (11. w ubiegłym roku) i Marek Dąbrowski (wszyscy KTM), który wraca po kontuzji odniesionej w ostatnim Dakarze.

Czachorowi ten pomysł się nie podoba. – Jesteśmy pokrzywdzeni. O tym, że dostaniemy zwężki, dowiedzieliśmy się pod koniec wakacji. Organizatorzy rozdzielali je sami, według własnego uznania – narzeka Polak.

Czachor chętnie znów jeździłby trasami północno-zachodniej Afryki. – Lubię przestrzenie, a tutaj na pustyni Atakama są miliony krzaków i nie da się zjechać trochę na bok od trasy i nawigować. Jak ktoś kurzy przede mną, to będzie kurzył przez cały etap. Najlepiej czuję się w Mauretanii, ale niestety, tam na razie rajd nie wróci.

[i]Transmisje w Eurosporcie, kronika rajdu w TVP 1 po "Wiadomościach"[/i]

Rajd do Ameryki Południowej wyemigrował z konieczności. Gdyby nie atak terrorystów, którzy w Wigilię 2007 roku w Mauretanii zabili czterech francuskich turystów, nigdy by się z Afryki nie ruszył.

Nie odstraszyłoby go nawet ciągłe zagrożenie napadami, bo w styczniu 2007 roku uznano, że wystarczy ominąć terytorium Mali, by było bezpiecznie. W roku 2008 rajd zatrzymano na dzień przed startem, po naciskach francuskiego rządu (imprezę organizuje francuska firma Amaury Sport Organisation, a wielu uczestników to Francuzi).

Pozostało 92% artykułu
Sport
Andrzej Duda i Międzynarodowy Komitet Olimpijski. Czy to w ogóle możliwe?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Sport
Wsparcie MKOl dla polskiego kandydata na szefa WADA
Sport
Alpy 2030. Zimowe igrzyska we Francji zagrożone?
Sport
Putin chciał zorganizować własne igrzyska. Rosja odwołuje swoje plany
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Sport
Narendra Modi marzy o igrzyskach. Pójdzie na starcie z Arabią Saudyjską i Katarem?