Opowiedziany językiem snowboardowym start jedynej Polki może wyglądać mniej więcej tak: najpierw frontside 900, potem backside air, następnie tailgrab, frontside 720, McTwist i wreszcie cab 360 shifty.
Sięganie po zwykły słownik angielsko-polski niczego nie wyjaśni, ale jedno wiadomo na pewno, frontside 900 to na razie najtrudniejszy kobiecy skok w lodowej rynnie, wylądować po nim bez upadku lub podpórki potrafią tylko mistrzynie.
Paulina Ligocka potrafi. Jeździ na desce od 13 lat. Jest dwukrotną brązową medalistką mistrzostw świata – ubiegłoroczny medal z Gangwon w Korei Płd. dał jej kwalifikację olimpijską. Wygrała dwa razy zawody Pucharu Świata i jeszcze pięć razy była w nich na podium, zajęła szóste miejsce podczas Uniwersjady. Uznanie zdobyła także w czasie Burton European Open (była trzecia) czy US Open (czwarta).
Startuje w igrzyskach po raz drugi. W Turynie była 17., wtedy więcej sławy dał jej fakt, że niosła flagę podczas uroczystości otwarcia. W tym roku pojechała do Kanady jako cicha kandydatka do medalu. W Pucharze Świata była mocna. – Halfpipe to konkurencja nieprzewidywalna. Jeśli pojadę najlepiej, jak potrafię, mogę być wysoko – mówiła przed igrzyskami.
Wszystkie konkurencje snowboardu odbywają się w Cypress Mountain, 30 km od wioski olimpijskiej w Vancouver. Lodowa rynna zbudowana specjalnie na igrzyska ma 170 m długości, spadek około 17,5 stopnia, jej ściany mają wysokość prawie 7 m. Nazwa „superpipe” ma tam pełne uzasadnienie. Zwykłe „półrury” są znacznie mniejsze.