Kowalczyk ekspresem, inne biegły

Szóste miejsce kobiecej sztafety 4x5 km to więcej, niż oczekiwano. Trzecie złoto Marit Bjoergen

Publikacja: 26.02.2010 00:53

Justyna Kowalczyk wyprowadziła drużynę na czoło stawki

Justyna Kowalczyk wyprowadziła drużynę na czoło stawki

Foto: Fotorzepa, Piotr Nowak PN Piotr Nowak

– Kola Marek miała być w czubie, Justyna podciągnąć, odrobić to, co będzie do odrobienia, Pola Maciuszek utrzymać i za wiele nie stracić, a ja walczyć o resztę – mówiła na mecie, ciężko oddychając, Sylwia Jaśkowiec, która przyprowadziła polską sztafetę na najlepszym od 40 lat na igrzyskach miejscu.

Nie byłoby jednak tego sukcesu, gdyby nie fenomenalny bieg Justyny Kowalczyk. Ruszała na drugą zmianę na dziesiątym miejscu, ze stratą 38 sekund do prowadzących Szwedek, i wystarczył jej kilometr, by odrobić z tego ponad połowę. Polka jechała ekspresem, inne biegły, a jej pokaz mocy mogły podziwiać koronowane głowy: król Norwegii Olaf, król Szwecji Karol Gustaw i książę Monako Albert. A było co oglądać. Gdy pokazano ją na telebimie w drugiej części trasy, była już pierwsza, przed Włoszką Marianną Longą. Therese Johaug traciła metr po metrze i Szwecja na tej zmianie spadła na piąte miejsce.

Takiej Kowalczyk na dystansie 5 km stylem klasycznym nie byłby tu w stanie nikt zatrzymać. Biegła jak natchniona po tej trudniejszej pętli, czerwonej, gdzie jest kilka małych górek. Chyba tylko Marit Bjoergen mogłaby się z nią równać, ale ona biegła łyżwą na ostatniej zmianie po swój trzeci złoty medal na tych igrzyskach.

Paulina Maciuszek, wybiegając na trzecią zmianę, miała 2,4 s przewagi nad Włoszką Silvią Rupil i 10,8 s nad Norweżką Kristin Stoermer Steirą. Na mecie powie, że to miłe uczucie ruszać na pierwszym miejscu, ale też wielka odpowiedzialność. Gdy Sylwia Jaśkowiec rzucała się w pogoń za Francuzką Cecile Storti, Polki były siódme. – Na pierwszym kółku miałam ją dogonić, na drugim starałam się oderwać. Łatwo nie było, miała dużo sił – opowiadała o swojej walce z Francuzką Jaśkowiec.

Padał deszcz, było pochmurno, ale ten dzień będą wspominać długo. Dla nich był piękny, dał im sukces i stypendium.

W sobotę ostatni występ Polek, 30 km stylem klasycznym. Wszystkie oczy będą zwrócone na Kowalczyk i Bjoergen. Tylko one powinny walczyć o zwycięstwo.

[ramka][srodtytul]Justyna Kowalczyk, najlepsza polska biegaczka[/srodtytul]

Sztafeta to dla mnie nie trening, ale poważne zawody. Tym bardziej się cieszę ze świetnego wyniku drużyny. Nie zachwycam się swoim biegiem. Nartki jechały szybko, ale proszę nie wyciągać z tego daleko idących wniosków. 5 km to nie 30. To dwa różne światy. W takim biegu, jaki mnie czeka w sobotę, nigdy nie wiadomo, czy nie dopadnie cię kryzys. Dużo też będzie zależało od pogody, od serwisu. Będę walczyć z Bjoergen, to pewne, ale kandydatek do podium jest więcej.

[i]—j.p.[/i] [/ramka]

[i]Janusz Pindera z Whistler[/i]

– Kola Marek miała być w czubie, Justyna podciągnąć, odrobić to, co będzie do odrobienia, Pola Maciuszek utrzymać i za wiele nie stracić, a ja walczyć o resztę – mówiła na mecie, ciężko oddychając, Sylwia Jaśkowiec, która przyprowadziła polską sztafetę na najlepszym od 40 lat na igrzyskach miejscu.

Nie byłoby jednak tego sukcesu, gdyby nie fenomenalny bieg Justyny Kowalczyk. Ruszała na drugą zmianę na dziesiątym miejscu, ze stratą 38 sekund do prowadzących Szwedek, i wystarczył jej kilometr, by odrobić z tego ponad połowę. Polka jechała ekspresem, inne biegły, a jej pokaz mocy mogły podziwiać koronowane głowy: król Norwegii Olaf, król Szwecji Karol Gustaw i książę Monako Albert. A było co oglądać. Gdy pokazano ją na telebimie w drugiej części trasy, była już pierwsza, przed Włoszką Marianną Longą. Therese Johaug traciła metr po metrze i Szwecja na tej zmianie spadła na piąte miejsce.

Sport
Witold Bańka i WADA kontra Biały Dom. Trwa wojna na szczytach światowego sportu
Sport
Pomoc przyszła od państwa. Agata Wróbel z rentą specjalną
Sport
Zmarł Andrzej Kraśnicki. Człowiek dialogu, dyplomata sportu
SPORT I POLITYKA
Kto wymyślił Andrzeja Dudę w MKOl? Radosław Piesiewicz zabrał głos
Sport
PKOl ma nowego sponsora. Radosław Piesiewicz obiecuje, że to dopiero początek