Po nudnym wyścigu w Bahrajnie zawody w Melbourne przyniosły ukojenie kibicom, którzy martwili się brakiem akcji na torach Formuły 1. Tym razem nie zabrakło kolizji, efektownych pościgów, pechowych defektów i wpadek taktycznych oraz triumfu kierowców, na których przed wyścigiem nikt nie stawiał.
Decydujący wpływ na rozstrzygnięcia w drugiej tegorocznej rundzie mistrzostw świata miała mżawka, która kwadrans przed startem przeszła nad parkiem Alberta. 24 kierowców rozpoczęło niedzielną rywalizację na mokrej nawierzchni.
Zimną krew i stalowe nerwy zachowali nieliczni – w tym Kubica, który po atomowym starcie z dziewiątej pozycji jeszcze przed pierwszym hamowaniem wyprzedził dwóch rywali. Świetnie z piątej pozycji wystrzelił także Felipe Massa, który wpadł w pierwszy zakręt za prowadzącą dwójką Red Bulla.
Sebastian Vettel i Mark Webber perfekcyjnie wykorzystali miejsca w pierwszym rzędzie na starcie, ale za nimi był chaos. Michael Schumacher zaatakował od zewnętrznej Fernando Alonso. Kierowca Ferrari musiał zjechać w prawo i trafił wprost pod koła Jensona Buttona. Czerwony samochód Hiszpana zawirował po torze, uderzając w mercedesa Schumachera. Na zamieszaniu najwięcej skorzystał Kubica, który przebił się na czwarte miejsce. Alonso i Schumacher spadli na koniec stawki. Dwa zakręty później sędziowie wysłali do akcji samochód bezpieczeństwa, aby porządkowi mogli posprzątać rozbite auta Sebastiena Buemiego i Nico Hulkenberga.
[srodtytul]Rozgrzane ogumienie[/srodtytul]