Red Bull i reszta

Siódmy wyścig mistrzostw świata odbędzie się w niedzielę na torze pod Stambułem. Robert Kubica będzie bronił szóstej pozycji, którą dzieli z Lewisem Hamiltonem

Publikacja: 27.05.2010 21:34

Mark Webber

Mark Webber

Foto: AFP

Polak po wspaniałej jeździe po trzecie miejsce w Monako zachowuje ostrożny optymizm. – Ważne, żeby tamten wynik nie sprawił, że popadniemy w samozadowolenie – mówi kierowca Renault. – Myślę, że trudno nam będzie powtórzyć to osiągnięcie w Turcji, choć tor przypomina Barcelonę, gdzie szło nam całkiem dobrze.

W Barcelonie już w czwartek kibice tłumnie zjawili się na trybunach, aby zagrzewać do boju swojego faworyta, Fernando Alonso. Tymczasem dziś w Turcji na padoku było pusto, a na widownię nie zaplątał się nawet pies z kulawą nogą. Może to i lepiej, bo dwa lata temu podczas wyścigu GP2 jeden z bezpańskich kundelków stracił życie pod kołami samochodu Bruno Senny.

W światku Formuły 1 turecki wyścig budzi mieszane uczucia. Puste trybuny toru na dalekich peryferiach Stambułu wywołują przygnębienie, ale za to miło jest odpocząć od zgiełku, który towarzyszył kierowcom i członkom ekip przed dwoma tygodniami w Monako. Jednak Turcja nie na darmo określana jest mianem kraju kontrastów. Ci, którym tęskno do tłumów i hałasu, mogą po zakończonym dniu pracy wybrać się do odległego o godzinę jazdy od toru Stambułu. Spinająca Europę i Azję metropolia zdaje się funkcjonować swoim trybem, zupełnie nieświadoma faktu, iż kilkadziesiąt kilometrów stąd już w najbliższą niedzielę najlepsi kierowcy globu stoczą kolejną batalię o punkty w mistrzostwach świata.

Mieszkańcy Stambułu mają swoje własne zawody i aż dziw bierze, że żaden turecki kierowca nie trafił jak dotąd do Formuły 1. Tysiące poobijanych Fiatów, Renault i Tofasów (lokalna odmiana Fiata) bezustannie toczą zacięte pojedynki na uliczkach i autostradach. Miasto rozbrzmiewa dźwiękiem klaksonów, bo do codzienności należy widok blokującej pół ulicy zdezelowanej furgonetki, której kierowca musi akurat porozmawiać z popijającym na chodniku herbatkę znajomym. Gdy już pogawędka dobiegnie końca, szofer zamienia się w demona szos i próbuje nadrobić stracony czas, przepychając się między innymi autami, nie szczędząc klaksonu i gardła.

Turcy traktują wymalowane na jezdni pasy wyłącznie w kategoriach ozdoby, dlatego na biegnącej ze Stambułu na tor trzypasmowej autostradzie samochody nierzadko przemieszają się w pięciu rzędach – zwłaszcza w tradycyjnym korku na jednym z zaledwie dwóch mostów, łączących Europę z Azją. Najszybsi są oczywiście motocykliści, ale niewiele ustępują im małe autobusiki szkolne, wypakowane po dach turecką dziatwą. Ich kierowcy nie zwracają na nic uwagi, bezpardonowo przepychając się do przodu.

Na tureckiej drodze niezbędna jest koncentracja godna największych mistrzów Formuły 1, bo nigdy nie wiadomo, czy nagle z przeciwka nie wyłoni się wehikuł, którego kierowca przegapił właściwy zjazd. Kierunkowskazów nikt nie używa (zapewne aby ukryć swoje zamiary przed „przeciwnikami” na drodze), a w szczególnie zatłoczonych miejscach autostrady po jezdni kręcą się sprzedawcy wody i obwarzanków. Co na to policja? Radiowozy parkują w chłodnym cieniu wiaduktów nad autostradą, a stróże prawa i porządku zażywają sjesty.

Grand Prix Turcji to najdalszy wyścig, na który sprzęt przewożony jest ciężarówkami. Większość ekip ma siedziby w Wielkiej Brytanii, zatem szeregowi członkowie zespołów mają za sobą trzy i pół tysiąca kilometrów jazdy przez Europę i przeprawę promem z włoskiego Triestu. Składanie samochodów w dudniących rytmami orientalnej muzyki garażach jest już czystą przyjemnością.

Nieliczni kibice, którzy w niedzielę zjawią się na tureckim torze, prawdopodobnie będą świadkami kolejnej demonstracji siły ekipy Red Bulla. Mark Webber i Sebastian Vettel nie przegrali jeszcze ani jednej sobotniej czasówki. Dwa zwycięstwa w dwóch ostatnich wyścigach dały Webberowi prowadzenie w mistrzostwach świata, ale tyle samo punktów na koncie ma Vettel. Trzy punkty do liderów traci Fernando Alonso, który jednak nie ma złudzeń co do swoich szans w nadchodzący weekend. – Wiemy, że musimy ciężko pracować – przyznał kierowca Ferrari. – Uważam, iż mamy dobry program rozwojowy. Spodziewam się, że Ferrari, McLaren i Mercedes odnajdą formę i zbliżą się do Red Bulla. Nie wiem, kiedy to się stanie. Liczę, że wkrótce, chociaż niekoniecznie już w Turcji.

Podobne zdanie ma większość kierowców. Panuje powszechne przekonanie, że w Turcji dominować będą Webber i Vettel. Istanbul Park to tor o charakterystyce podobnej do Barcelony, gdzie przed trzema tygodniami Red Bull pokonał w kwalifikacjach najbliższych rywali aż o 0,8 sekundy, a dubletu w wyścigu pozbawił ich tylko defekt tarczy hamulcowej w samochodzie Vettela. Niemiec ma teraz do dyspozycji zupełnie nowy samochód, bo w nadwoziu używanym przez niego w ostatnich wyścigach inżynierowie Red Bulla wykryli usterkę. – Czułem, że coś jest nie tak – przyznał Vettel. – Zdecydowaliśmy się zmienić nadwozie, ale to nie oznacza, że automatycznie wszystko będzie rozwiązane.

Mimo ostrożnych słów Vettela faworyci pozostają ci sami: Red Bull, długo, długo nic i tercet Ferrari-McLaren-Mercedes, podgryzany przez Kubicę w Renault. Na dobrym występie w szczególności zależy włoskiej ekipie: tegoroczna Grand Prix Turcji to osiemsetny start Scuderii Ferrari w mistrzostwach świata, Alonso jest w punktacji tuż za liderami, a Felipe Massa wygrał trzy z ostatnich czterech wyścigów na Istanbul Park. W Formule 1 nie ma jednak miejsca na tradycję czy sentymenty, dlatego wszyscy stawiają nawet ostatnie grosze na Red Bulla.

[i]Mikołaj Sokół ze Stambułu [/i]

Polak po wspaniałej jeździe po trzecie miejsce w Monako zachowuje ostrożny optymizm. – Ważne, żeby tamten wynik nie sprawił, że popadniemy w samozadowolenie – mówi kierowca Renault. – Myślę, że trudno nam będzie powtórzyć to osiągnięcie w Turcji, choć tor przypomina Barcelonę, gdzie szło nam całkiem dobrze.

W Barcelonie już w czwartek kibice tłumnie zjawili się na trybunach, aby zagrzewać do boju swojego faworyta, Fernando Alonso. Tymczasem dziś w Turcji na padoku było pusto, a na widownię nie zaplątał się nawet pies z kulawą nogą. Może to i lepiej, bo dwa lata temu podczas wyścigu GP2 jeden z bezpańskich kundelków stracił życie pod kołami samochodu Bruno Senny.

Pozostało 87% artykułu
Sport
Wsparcie MKOl dla polskiego kandydata na szefa WADA
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Sport
Alpy 2030. Zimowe igrzyska we Francji zagrożone?
Sport
Andrzej Duda i Międzynarodowy Komitet Olimpijski. Czy to w ogóle możliwe?
Sport
Putin chciał zorganizować własne igrzyska. Rosja odwołuje swoje plany
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Sport
Narendra Modi marzy o igrzyskach. Pójdzie na starcie z Arabią Saudyjską i Katarem?