Igrzyska Rzym 1960: ostatnie takie igrzyska

Ich symbolem był bosy Abebe, ale to wtedy nowoczesność wkroczyła do sportu. Na dobre i na złe

Publikacja: 11.09.2010 01:24

Bikila Abebe w drodze po pierwsze olimpijskie złoto dla czarnej Afryki. Biegł bez butów nie dlatego,

Bikila Abebe w drodze po pierwsze olimpijskie złoto dla czarnej Afryki. Biegł bez butów nie dlatego, że lubił, ale musiał: żadna z par dostarczonych przez Adidasa, sponsora igrzysk, nie pasowała na jego stopy

Foto: PAP/DPA

Skończyły się dokładnie 50 lat temu spektaklem światła na Stadionie Olimpijskim. Niektórzy mówią i piszą o tamtych rzymskich dniach, że zmieniły świat sportu, ale było odwrotnie. To świat dogonił wówczas sport i olimpizm i je wyprzedził. Wystawił igrzyska na próbę, a one musiały ustąpić przed czterema żywiołami: dopingiem, pieniędzmi, telewizją i polityką.

Po Rzymie 1960 było jasne, że elitarna formuła olimpizmu minęła się ze swoją epoką. Nadeszły nowe czasy. Telewizja pierwszy raz transmitowała zawody na cały kontynent, a nie tylko w kraju gospodarza, i coraz mocniej się szarogęsiła. Potok pieniędzy od rządów i sponsorów uderzył z taką siłą, że z amatorstwa zostawił tylko fasadę, resztę porwał. To po tych igrzyskach Niemiec Armin Hary, mistrz sprintu, zgodził się przyjąć premię za złoto i od Adidasa, i od rywalizującej z nim Pumy, wyprowadzając w pole obie firmy i przy okazji MKOl.

[srodtytul]Zabójcza mieszanka[/srodtytul]

Nakręcała się zimnowojenna rywalizacja, budził się Trzeci Świat ze swoim buntem przeciw wszelkiej dyskryminacji i żądaniami, których konserwatywni i świętoszkowaci szefowie ruchu olimpijskiego nie rozumieli albo nie chcieli zrozumieć. Za późno dotarło do nich, że zaczął się czas farmakologicznego dopingu aż po grób. Gdy Duńczyk Knud Enemark Jensen spadł w Rzymie z roweru podczas wyścigu drużynowego i zmarł w szpitalu, w końcu wyszło na jaw, że nie zabiły go upały, jak przekonywał MKOl, tylko mieszanka amfetaminy, wówczas najpopularniejszego dopingu, z rozszerzającym naczynia krwionośne ronicolem. A na scenę już wkroczyły syntetyczne sterydy, kolejny po amfetaminie wynalazek, który miał pomagać na wojnie, a został podsunięty sportowcom.

Od lat 50. spod ręki radzieckich naukowców wychodzili nasterydowani ciężarowcy z chorobliwie rozrośniętymi prostatami i kolejnymi medalami. Za nimi pójdą następni, dianabol przygotuje niejednego mistrza również na Zachodzie, przyzna się do używania go np. amerykański dyskobol Al Oerter. Ale minie aż osiem lat od śmierci Jensena, zanim MKOl wprowadzi kontrole na igrzyskach, i aż 16, zanim powstanie wiarygodny test na sterydy.

Ruch olimpijski został tymi wszystkimi problemami przytłoczony. Do tej pory najważniejszym jego powojennym wyzwaniem było znalezienie wyjścia z pułapki dwóch państw chińskich, niemieckich i dwóch Korei. Udawało się średnio, bo ChRL zerwała stosunki z MKOl w 1958 r., a Tajwan też nie był zadowolony z tego, że nie może się przedstawiać jako jedne Chiny, i na rzymską ceremonię otwarcia jego sportowcy wyszli z transparentem “Protestujemy”. Ale dopiero po tych igrzyskach zacznie się bieganie od pożaru do pożaru. W Berlinie wyrośnie mur, nikt już nie będzie chciał wierzyć Południowej Afryce, że czarnych sportowców traktuje jak białych, po prostu nie są na tyle dobrzy, by się dostać na igrzyska. Kolejne poprawki w definicji amatorstwa będą budzić śmiech.

Ale Rzym 1960 mimo wszystko pozostanie w pamięci jako igrzyska piękne. Pierwsze powojenne w kraju, który był po stronie Hitlera, ale od tamtych wspomnień silniejsze były te nowe: Rzymu jako miasta filmowców, w którym na spacerach przypominały się sceny z „La Dolce Vita”, „Złodziei rowerów”, „Rzymskich wakacji”. Polakom nic nie byłoby w stanie zepsuć pamięci o tych igrzyskach, bo pierwszy raz znaleźli się w pierwszej dziesiątce klasyfikacji państw, razem z innymi demoludami, ZSRR, Węgrami i Czechosłowacją. Zdobyli cztery złote medale – w poprzednich igrzyskach razem wziętych pięć – a łącznie 21. Od tamtych zwycięstw Zdzisława Krzyszkowiaka, Józefa Szmidta, Kazimierza Paździora i Ireneusza Palińskiego zacznie się era sukcesów i potrwa do końca lat 70.

[srodtytul]Z gwardii cesarza[/srodtytul]

W roku dekolonizacji Afryki, w czasie gdy w USA walka z segregacją rasową nabierała intensywności, Rzym wykreował czarnoskórych bohaterów, których świat nigdy nie zapomni. Potrójną złotą medalistkę w lekkiej atletyce Wilmę Rudolph, 17. z 19 dzieci rodziny z Tennessee. Cassiusa Claya, który w finale wagi półciężkiej pokonał Zbigniewa Pietrzykowskiego, a potem jako Muhammad Ali stał się jedną z ikon Ameryki. I wreszcie Bikilę Abebe, etiopskiego żołnierza z gwardii przybocznej Hajle Sellasjego, który późnym wieczorem 10 września pobiegł oświetlaną pochodniami trasą do Łuku Konstantyna po pierwsze olimpijskie złoto dla Trzeciego Świata.

Biegł między innymi przez Via Appia, gdzie wojska Mussoliniego miały 25 lat wcześniej paradę po zgnieceniu i podporządkowaniu sobie Etiopii. Nie miał butów, bo te, które dostał od Adidasa, go otarły i za radą trenera pobiegł boso. Dzięki igrzyskom pierwszy raz poleciał samolotem, w wiosce olimpijskiej uczył się jeść sztućcami, nikt nie widział w nim faworyta.

Abebe będzie pierwszym maratończykiem, który wygra igrzyska dwa razy. W Tokio w 1964 pobiegnie już w butach, wystartuje też w Meksyku, ale podda się i zejdzie z trasy. Umrze młodo, w 1973 roku, wcześniej przykuty do wózka inwalidzkiego po wypadku samochodowym. Pozostanie symbolem afrykańskiego sportu i igrzysk, podczas których stary świat minął się w drzwiach z nowym.

masz pytanie, wyślij e-mail do autora [mail=p.wilkowicz@rp.pl]p.wilkowicz@rp.pl[/mail]

Skończyły się dokładnie 50 lat temu spektaklem światła na Stadionie Olimpijskim. Niektórzy mówią i piszą o tamtych rzymskich dniach, że zmieniły świat sportu, ale było odwrotnie. To świat dogonił wówczas sport i olimpizm i je wyprzedził. Wystawił igrzyska na próbę, a one musiały ustąpić przed czterema żywiołami: dopingiem, pieniędzmi, telewizją i polityką.

Po Rzymie 1960 było jasne, że elitarna formuła olimpizmu minęła się ze swoją epoką. Nadeszły nowe czasy. Telewizja pierwszy raz transmitowała zawody na cały kontynent, a nie tylko w kraju gospodarza, i coraz mocniej się szarogęsiła. Potok pieniędzy od rządów i sponsorów uderzył z taką siłą, że z amatorstwa zostawił tylko fasadę, resztę porwał. To po tych igrzyskach Niemiec Armin Hary, mistrz sprintu, zgodził się przyjąć premię za złoto i od Adidasa, i od rywalizującej z nim Pumy, wyprowadzając w pole obie firmy i przy okazji MKOl.

Pozostało 81% artykułu
SPORT I POLITYKA
Wielki zwrot w Rosji. Wysłali jasny sygnał na Zachód
Materiał Promocyjny
Z kartą Simplicity można zyskać nawet 1100 zł, w tym do 500 zł już przed świętami
SPORT I POLITYKA
Igrzyska w Polsce coraz bliżej? Jest miejsce, data i obietnica rewolucji
SPORT I POLITYKA
PKOl ma nowego, zagranicznego sponsora. Można się uśmiechnąć
rozmowa
Radosław Piesiewicz dla „Rzeczpospolitej”: Sławomir Nitras próbuje zniszczyć polski sport
Materiał Promocyjny
Najszybszy internet domowy, ale także mobilny
Sport
Kontrolerzy NIK weszli do siedziby PKOl
Materiał Promocyjny
Polscy przedsiębiorcy coraz częściej ubezpieczeni