„Sugar” – ten przydomek Mosleya dużo o nim mówi. Nie tylko jest ujmującym rozmówcą, ale jak jego wielcy poprzednicy (Ray „Sugar” Robinson i Ray „Sugar” Leonard) w ringu jest artystą.
W amatorskiej karierze sukcesów na miarę swego talentu jednak nie osiągnął. Był co prawda wicemistrzem świata juniorów w San Juan (1989), był kilka razy mistrzem USA i zdobył brązowy medal na Igrzyskach Dobrej Woli (Seattle, 1990), ale na igrzyska olimpijskie nie pojechał, choć bilans walk ma imponujący – 96 zwycięstw i tylko trzy porażki.
Na zawodowym ringu ten mierzący 175 cm pięściarz z Kalifornii był jednak już mistrzem całą gębą. Niepokonany w kategorii lekkiej (wygrał 34 walki, w tym 32 przed czasem) postanowił skoczyć na głęboką wodę i zmierzyć się z największym wtedy czempionem wagi półśredniej Oscarem De La Hoyą.
Ich walka w Staples Center w Los Angeles przeszła do historii tej dyscypliny. Nieprawdopodobne tempo, setki ciosów z obu stron i minimalna wygrana Mosleya, który odebrał „Złotemu chłopakowi” pas mistrza świata.
Później „Słodki” pokonał Oscara raz jeszcze, ale znalazł też swego pogromcę. Był nim nieżyjący już Vernon Forrest, który znalazł skuteczną receptę na Mosleya i wygrał z nim dwukrotnie.