Grand Prix Włoch niemal na pewno nie zmieni medalistów tegorocznego cyklu. Wielka trójka: Tomasz Gollob, Jason Crump i Jarosław Hampel, uciekła rywalom daleko.
Pozostają pytania, czy najsławniejszy polski żużlowiec już zdobędzie złoto, czy dopiero za dwa tygodnie w Bydgoszczy, i czy drugi z Polaków zdoła wyprzedzić Australijczyka. Wiele wskazuje na to, że mistrza poznamy w sobotę. Rachunki są proste: Gollob jest w znakomitej formie, ma 19 pkt przewagi nad Crumpem i 20 nad Hampelem. To dużo, w turnieju można wywalczyć maksymalnie 24 pkt, ale po rundzie zasadniczej zawodów GP najmocniejsi mają ich zwykle od 8 do 12. Punkty w wyścigu finałowym liczą się podwójnie.
Wystarczy zatem patrzeć na różnicę między liderem i wiceliderem cyklu Grand Prix po poszczególnych fazach zawodów i liczyć do sześciu. Jeśli Polak o tyle wyprzedzi Australijczyka i o pięć kolegę z reprezentacji, to ostatnie Grand Prix zamieni się w fetowanie polskiego mistrza.
Walka o srebro zapewne się nie skończy, chociaż „Olimpijski” z nazwy, ale bardzo kameralny z wyglądu tor w Terenzano, na spokojnych przedmieściach Udine, raczej nie jest miejscem, gdzie lubi jeździć Jason Crump. Rok temu cykl Grand Prix gościł tam pierwszy raz (wcześniej zawody rozgrywano w Lonigo) i wygrał Gollob. Australijczyk był dopiero 13., narzekał na twardą nawierzchnię, długie proste i ostre wiraże.
Tomasz Gollob ma 39 lat, w mistrzostwach świata zdobył dwa srebrne medale i cztery brązowe. Twierdzi, że powodem jego wytrwałości wciąż jest radość z jazdy, dopiero gdy jej nie będzie, skończy karierę. Jedynym polskim mistrzem świata pozostaje od 1973 roku Jerzy Szczakiel.