Głowa nie nadąża

Ryzyka poważnych kontuzji nie da się wyeliminować, ale obok brutalności nie można przechodzić obojętnie. Holender Nigel de Jong to ostatni przykład zdolnego piłkarza, który zapracował na opinię boiskowego bandyty.

Publikacja: 10.10.2010 01:03

Głowa nie nadąża

Foto: ROL

Zwijający się z bólu zawodnicy to już symbol tego sezonu. Najbardziej cierpią ci, którzy wybijają się ponad przeciętność. – Próbowałem odebrać mu piłkę, ale przy prędkości, z jaką on się porusza, nie mógł wyhamować i nastąpiłem na jego kostkę – przepraszał Tomas Ujfalusi za faul na Leo Messim w końcówce ligowego meczu Atletico – Barcelona. Miał powody do frustracji, bo jego zespół przegrał 1:2, a mały geniusz z Argentyny strzelił jedną z bramek.

Jak zwykle najwięcej pracy mają jednak lekarze na Wyspach Brytyjskich. Dopiero w przyszłym roku na boisko wróci Antonio Valencia, potraktowany brutalnie przez Kirka Broadfoota we wrześniowym meczu Ligi Mistrzów z Glasgow Rangers. Tydzień temu Nigel de Jong złamał kość piszczelową i strzałkową Hatemowi Ben Arfie z Newcastle. Ale to nie wystarczyło, by przekonać sędziego do wyjęcia przynajmniej żółtej kartki.

De Jong to syn Jerry’ego, byłego piłkarza m.in. PSV Eindhoven i Maastricht, trzykrotnego reprezentanta Holandii. Wychował się w akademii Ajaksu, jednej z najlepszych w Europie. Codziennie wpajano mu, że najważniejsza jest technika, a dobre podanie ceni się bardziej niż gole. Zaczynał jako napastnik, marzył o karierze w stylu Dennisa Bergkampa. Miał niespełna 18 lat, gdy przebił się do pierwszego składu klubu z Amsterdamu. Wkrótce zadebiutował w kadrze.

Pięknej gry oduczono go w Hamburgu. Huub Stevens przesunął go na środek pomocy. Miał przerywać akcje rywali. Szybko przyzwyczaił się do nowej roli. – Zawsze podziwiałem zawodników występujących na tej pozycji. Zinedine Zidane nic nie zrobiłby bez Claude’a Makelele. Andy Cole i Dwight Yorke nie cieszyliby się z bramek, gdyby nie Roy Keane. Fernando Redondo, Patrick Vieira i Fernando Hierro: oni wszyscy byli wielcy – tłumaczył. Kiedy w ubiegłym roku przenosił się za ok. 15 mln funtów do Manchesteru City, mówił już jak prawdziwy rzemieślnik: – Lubię faulować, to prawda.

Solidnie pracował na złą sławę. W marcu ostro potraktował w meczu towarzyskim Amerykanina Stuarta Holdena. Złamał mu nogę, w zamian dostał tylko żółtą kartkę. W finale mundialu ciosem kung-fu w klatkę piersiową powalił Xabiego Alonso. Przydomki Kosiarka i Terrier zobowiązują. Jeśli de Jong chce zostać tak zapamiętany, to jego problem. Ale oczu na kłopot nie mogą zamykać władze futbolu, a tak się właśnie dzieje. Holender najprawdopodobniej uniknie kary. Federacja rozkłada ręce, tłumaczy, że nie może nic zrobić, bo arbiter nie ukarał go w czasie meczu. Nic nie pomoże pewnie oficjalne pismo Newcastle, bo w piłce nadal obowiązuje dogmat o nieomylności arbitrów.

Cztery lata temu za uderzenie Pedro Mendesa łokciem w głowę na podstawie zapisu wideo Ben Thatcher (wtedy Manchester City) został ukarany ośmioma meczami dyskwalifikacji. Tam było o tyle łatwiej, że sędzia wyciągnął żółtą kartkę. Ale w porównaniu z urazem Mendesa, któremu trzeba było podawać na boisku tlen, to prawie tak, jakby Thatchera w ogóle nie ukarał.

De Jonga w obronę wziął teraz trener City Roberto Mancini. Stwierdził, że jest w nim po prostu „ogromna wola walki”, a Holender to dla niego przede wszystkim „wspaniały piłkarz”. Więcej przytomności zachował selekcjoner Holandii Bert van Marwijk. Wykluczył de Jonga z kadry na mecze eliminacji Euro 2012 z Mołdawią i Szwecją.

– Nie było innej możliwości. Widziałem ten atak: dziki i niepotrzebny. Mam z Nigelem problem, bo to nie pierwszy raz, kiedy przekracza granice – przyznał. W ogóle w ojczyźnie obchodzą się z de Jongiem najostrzej.

– On potrzebuje wizyty u psychiatry – twierdzi trenera Sparty Rotterdam Jana Everse, a telewizyjny ekspert Hugo Vorst dodaje: – To przestępca, dla którego nie powinno być miejsca w sporcie. Presja jest ogromna, de Jong rozważa już podobno rezygnację z gry w reprezentacji, nawet mimo wsparcia kolegów. – Nigel to miły facet. On nie chce nikogo skrzywdzić, tylko wygrywać mecze – wyjaśnia Mark van Bommel.

To zresztą tradycyjna linia obrony brutali. Tak samo tłumaczył się Axel Witsel, który złamał nogę w dwóch miejscach Marcinowi Wasilewskiemu. Podobnie jak de Jong, kary w ogóle nie odczuł. Osiem meczów dyskwalifikacji i grzywna w wysokości 2,5 tys. euro nic go nie nauczyły. Witsel okazał się dobrym aktorem. Płakał, przepraszał, wyrażał skruchę, a kilka miesięcy później znalazł kolejną ofiarę. Węgier Roland Juhasz miał jednak więcej szczęścia niż Wasilewski.

Prywatną krucjatę przeciw boiskowym bandytom toczy od dawna trener Arsenalu Arsene Wenger. Stojąc na straży pięknej gry, zabrania swoim młodym piłkarzom polować na nogi rywali. I za swoją romantyczną wizję futbolu płaci niestety wysoką cenę. Dwa lata temu brutalny atak Maike’a Taylora z Birmingham City (trzy mecze kary) zatrzymał na wiele miesięcy karierę Eduardo da Silvy. W styczniu podobny los spotkał Aarona Ramseya. Nic dziwnego, że Wenger wzywa do bezwzględnej walki z brutalami. – Jestem zszokowany, bo dla mnie to już nie jest futbol – denerwuje się Francuz.

Po faulu na da Silvie podobnie wypowiadał się Sepp Blatter. – Jeśli ktoś dopuszcza się takich zachowań celowo, powinien zostać wykluczony ze środowiska. Popieram politykę „zero tolerancji” – zapowiadał. Teraz szef FIFA milczy. Priorytetem pozostaje dla niego niepodważalność decyzji sędziowskich, nawet wtedy, gdy są rażąco niesprawiedliwe. Uciekanie od problemu potrwa zapewne do momentu, aż kolejny atak przerwie czyjąś karierę.

Zwijający się z bólu zawodnicy to już symbol tego sezonu. Najbardziej cierpią ci, którzy wybijają się ponad przeciętność. – Próbowałem odebrać mu piłkę, ale przy prędkości, z jaką on się porusza, nie mógł wyhamować i nastąpiłem na jego kostkę – przepraszał Tomas Ujfalusi za faul na Leo Messim w końcówce ligowego meczu Atletico – Barcelona. Miał powody do frustracji, bo jego zespół przegrał 1:2, a mały geniusz z Argentyny strzelił jedną z bramek.

Pozostało jeszcze 91% artykułu
Sport
Wybitni sportowcy wyróżnieni nagrodami Herosi WP 2025
Sport
Rafał Sonik z pomocą influencerów walczy z hejtem. 8 tysięcy uczniów na rekordowej lekcji
doping
Witold Bańka jedynym kandydatem na szefa WADA
Materiał Partnera
Herosi stoją nie tylko na podium
Materiał Promocyjny
Jak Meta dba o bezpieczeństwo wyborów w Polsce?
Sport
Sportowcy spotkali się z Andrzejem Dudą. Chodzi o ustawę o sporcie