Były niedawno „złotkami” po mistrzostwach Europy, w mistrzostwach świata również stawały na podium, ale, trzeba przyznać, mniej więcej pół wieku temu. Zdobyły srebro w 1952 roku, następnie jeszcze dwa razy brąz w 1956 i 1962. Potem działo się różnie, czasem mistrzostwa obywały się bez nich, czasem Polki jechały tylko po to, by szybko wrócić do kraju. Statystyka nie kłamie: na 15 turniejów uczestniczyły w dziewięciu, ostatnio, w 2006 roku w Japonii, zajęły 15. miejsce.
Jednak ten 16. turniej budzi nadzieję. Trener Jerzy Matlak odważnie zrezygnował z kilku znanych nazwisk. Stworzył drużynę, która ma łączyć umiejętności dawnych gwiazd z talentem młodszych siatkarek. W reprezentacyjnej czternastce, która poleciała do Tokio, są: rozgrywające Milena Sadurek i Joanna Wołosz, przyjmujące Karolina Kosek, Joanna Staniucha-Szczurek, Anna Werblińska (dawniej Barańska) i pani kapitan Aleksandra Jagieło, środkowe Agnieszka Bednarek-Kasza, Katarzyna Gajgał i Berenika Okuniewska, atakujące Joanna Kaczor, Katarzyna Zaroślińska i powracająca po dwuletnim urlopie macierzyńskim Małgorzata Glinka-Mogentale, wreszcie libero Mariola Zenik i Paulina Maj.
Regulamin mistrzostw, inaczej niż w turnieju męskim, nie wypaczy rywalizacji.
24 drużyny podzielono na cztery grupy. Z każdej szóstki do drugiej fazy awansują cztery zespoły. Polki są w grupie A i walczą kolejno z Japonią, Serbią, Kostaryką, Peru i Algierią. Przy całym szacunku dla rywalek awans powinien być w miarę prosty, choć wygrać pierwszy mecz z Japonią w olimpijskiej hali Yoyogi w Tokio, to nie będzie łatwa sprawa.
W drugiej fazie tworzone są dwie grupy (wcześniejsze wyniki zalicza się do tabel), nie ma co kalkulować, trzeba dalej wygrywać, by walczyć o medal. Dwie najlepsze drużyny każdej z grup tworzą czwórkę półfinalistek. Wielki finał odbędzie się 14 listopada.