The Ashes: Krykiet zawładnie Anglią

Jak co dwa lata zaczyna się The Ashes, sławny mecz, o którym niewielu wychowanych poza brytyjską kulturą sportową słyszało. Tym razem Australia podejmuje Anglię

Aktualizacja: 21.11.2010 08:24 Publikacja: 21.11.2010 00:01

Kapitan angielskiej reprezentacji Andrew Strauss podczas ubiegłorocznego meczu "Ashes"

Kapitan angielskiej reprezentacji Andrew Strauss podczas ubiegłorocznego meczu "Ashes"

Foto: AFP

Przez kilka dni nie będzie w obu krajach ważniejszego tematu niż krykiet. Dziennik „Guardian” już dawno zaczął odliczanie. Przebudował swoją stronę internetową, dodając zakładkę „Ashes”. Przy okazji zaczyna się budowanie psychologicznej przewagi. Według Duncana Fletchera Australia ma najsłabszą drużynę od 30 lat. Analizowany jest każdy detal: czy piłki kookaburra, używane za oceanem, sprawią problemy angielskim bowlerom?

Browar Fosters zachęca do kibicowania i obiecuje darmowe piwo każdemu dorosłemu obywatelowi, jeśli ich reprezentacja odzyska urnę.

Walczą na zmianę, raz w Australii, raz w Wielkiej Brytanii, już od prawie 130 lat. A zaczęło się od tego, że 29 sierpnia 1882 roku reprezentacja z antypodów pokonała Anglię, i to na jej terenie. Kilka dni później w sportowym dodatku „Timesa” ukazał się nekrolog: „Nieodżałowanej pamięci angielskiego krykieta, który zmarł na stadionie Oval. Pogrążeni w smutku przyjaciele i znajomi”. Prochy miały zostać wysłane do Australii. Skoro tak, to rok później, gdy Anglicy pojechali się zrewanżować, dostali od gospodarzy urnę z prochami – czego, do końca nie wiadomo. Prawdopodobnie są tam spalone resztki krykietowego ekwipunku. Skąd taka reakcja, u zazwyczaj chłodnych Anglików, na jeden przegrany mecz? Anglicy są wynalazcami wielu dyscyplin sportowych, które podbiły świat: piłki nożnej, rugby, golfa. Ale sami najbardziej kochają krykiet, o którym ktoś powiedział, że jest najpopularniejszą na świecie grą, w którą większość ludzi nigdy nie zagrała. Zaczęło się gdzieś około 1300 roku, za panowania Edwarda I, na łąkach hrabstwa Kent, tak przynajmniej twierdzą stare kroniki. Stamtąd krykiet wywędrował do krajów Wspólnoty Brytyjskiej. Grają w niego od Karaibów przez Pakistan, Indie, Australię aż po Nową Zelandię.

Krykiet to synonim angielskości. W 1935 roku Ivor Brown napisał nawet, że „krykiet jest sercem Anglii”. Może trochę poniosła go wyobraźnia, a może zainspirował się tekstem zamieszczonym siedem lat wcześniej w „Timesie”, gdzie napisano, że każdego Anglika, który znalazł się poza granicami kraju, nic tak nie uderza w serce, jak wspomnienie Lord’s – najsłynniejszego stadionu krykietowego.

Anglicy podbijali swoje kolonie również sportem, a krykiet stał się rozrywką wyższych sfer (choć plebejusze w niego grać nie przestali), obudował się mnóstwem reguł, które zbiorczo nazywa się Duchem Gry. Po raz pierwszy spisano je w 1744 roku i dziś obejmują tak ważne zasady, jak: kapitan gospodarzy zawsze powinien mieć przy sobie monetę dla losowania, sędzia zawsze wchodzi na boisko pierwszy, wszyscy zawodnicy muszą mieć czapki. Jakakolwiek forma przemocy jest w grze absolutnie zakazana. Lord Harris mówił o graczach jako o ministrach wyższej moralności i edukacji.

Ale jego uczniowie nie chcą iść tą drogą. Kiedyś zaszczytem był status amatora, a teraz najważniejsze są pieniądze. Dlatego krykietem co jakiś czas wstrząsają afery. Biznesmen Mazhar Majeed miał ustawić mecze między reprezentacjami Anglii i Pakistanu. Dopilnować tego mieli „jego” zawodnicy. Sprawę ujawnił „News of the World”. Kilka dni później David Le Cluse, prezydent piłkarskiego klubu Croydon Athletic, a prywatnie przyjaciel Majeeda, został znaleziony martwy w swoim domu w Surrey. Jego nazwisko też łączono ze skandalem.

Trzy lata wcześniej trener kadry Pakistanu Bob Woolmer, również został znaleziony martwy, tyle że w hotelowym pokoju. Afer jest więcej, i pewnie będzie, bo krykiet to potężne źródło dochodu bukmacherów, szczególnie w Azji. Ale przez kilka dni nikt nie będzie chciał o tym pamiętać. Najważniejsza będzie urna.

Przez kilka dni nie będzie w obu krajach ważniejszego tematu niż krykiet. Dziennik „Guardian” już dawno zaczął odliczanie. Przebudował swoją stronę internetową, dodając zakładkę „Ashes”. Przy okazji zaczyna się budowanie psychologicznej przewagi. Według Duncana Fletchera Australia ma najsłabszą drużynę od 30 lat. Analizowany jest każdy detal: czy piłki kookaburra, używane za oceanem, sprawią problemy angielskim bowlerom?

Browar Fosters zachęca do kibicowania i obiecuje darmowe piwo każdemu dorosłemu obywatelowi, jeśli ich reprezentacja odzyska urnę.

Pozostało jeszcze 85% artykułu
Sport
Witold Bańka dla "Rzeczpospolitej": Iga Świątek i Jannik Sinner? Te sprawy dały nam do myślenia
Materiał Promocyjny
Przed wyjazdem na upragniony wypoczynek
Sport
Kiedy powrót Rosji na igrzyska olimpijskie? Kandydaci na szefa MKOl podzieleni
Sport
W Chinach roboty wystartują w półmaratonie
Sport
Maciej Petruczenko nie żyje. Znał wszystkich i wszyscy jego znali
Sport
Czy igrzyska staną w ogniu?