Przez kilka dni nie będzie w obu krajach ważniejszego tematu niż krykiet. Dziennik „Guardian” już dawno zaczął odliczanie. Przebudował swoją stronę internetową, dodając zakładkę „Ashes”. Przy okazji zaczyna się budowanie psychologicznej przewagi. Według Duncana Fletchera Australia ma najsłabszą drużynę od 30 lat. Analizowany jest każdy detal: czy piłki kookaburra, używane za oceanem, sprawią problemy angielskim bowlerom?
Browar Fosters zachęca do kibicowania i obiecuje darmowe piwo każdemu dorosłemu obywatelowi, jeśli ich reprezentacja odzyska urnę.
Walczą na zmianę, raz w Australii, raz w Wielkiej Brytanii, już od prawie 130 lat. A zaczęło się od tego, że 29 sierpnia 1882 roku reprezentacja z antypodów pokonała Anglię, i to na jej terenie. Kilka dni później w sportowym dodatku „Timesa” ukazał się nekrolog: „Nieodżałowanej pamięci angielskiego krykieta, który zmarł na stadionie Oval. Pogrążeni w smutku przyjaciele i znajomi”. Prochy miały zostać wysłane do Australii. Skoro tak, to rok później, gdy Anglicy pojechali się zrewanżować, dostali od gospodarzy urnę z prochami – czego, do końca nie wiadomo. Prawdopodobnie są tam spalone resztki krykietowego ekwipunku. Skąd taka reakcja, u zazwyczaj chłodnych Anglików, na jeden przegrany mecz? Anglicy są wynalazcami wielu dyscyplin sportowych, które podbiły świat: piłki nożnej, rugby, golfa. Ale sami najbardziej kochają krykiet, o którym ktoś powiedział, że jest najpopularniejszą na świecie grą, w którą większość ludzi nigdy nie zagrała. Zaczęło się gdzieś około 1300 roku, za panowania Edwarda I, na łąkach hrabstwa Kent, tak przynajmniej twierdzą stare kroniki. Stamtąd krykiet wywędrował do krajów Wspólnoty Brytyjskiej. Grają w niego od Karaibów przez Pakistan, Indie, Australię aż po Nową Zelandię.
Krykiet to synonim angielskości. W 1935 roku Ivor Brown napisał nawet, że „krykiet jest sercem Anglii”. Może trochę poniosła go wyobraźnia, a może zainspirował się tekstem zamieszczonym siedem lat wcześniej w „Timesie”, gdzie napisano, że każdego Anglika, który znalazł się poza granicami kraju, nic tak nie uderza w serce, jak wspomnienie Lord’s – najsłynniejszego stadionu krykietowego.
Anglicy podbijali swoje kolonie również sportem, a krykiet stał się rozrywką wyższych sfer (choć plebejusze w niego grać nie przestali), obudował się mnóstwem reguł, które zbiorczo nazywa się Duchem Gry. Po raz pierwszy spisano je w 1744 roku i dziś obejmują tak ważne zasady, jak: kapitan gospodarzy zawsze powinien mieć przy sobie monetę dla losowania, sędzia zawsze wchodzi na boisko pierwszy, wszyscy zawodnicy muszą mieć czapki. Jakakolwiek forma przemocy jest w grze absolutnie zakazana. Lord Harris mówił o graczach jako o ministrach wyższej moralności i edukacji.