Z bazy wspierał ich doświadczeniem przez radio Bogdan Bednarz, ratownik GOPR i przewodnik wysokogórski. Infekcja zatrzymała go w namiocie. Wyprawę zorganizowali pod hasłem „Pokonujemy granice, dla… innych!” Żelichowski i Pogon razem weszli już na szczyt Kilimandżaro i na Elbrus, na którym Łukasz stanął jako pierwszy niewidomy.
Na najwyższy szczyt Andów, Aconcaguę, wyruszyli 17 stycznia. Wyprawa miała ekspresowy przebieg. Po 11 dniach trzech wspinaczy wyruszyło o 22 godz. z obozu Gniazdo Kondorów (5600 m). Następnego dnia o godz. 14.45, dotarli na wierzchołek. Po kolejnych 12 godzinach zeszli do schronu na 6000 m. W zejściu do bazy głównej (4300 m) wymagali pomocy. Piotr cierpiał na halucynacje, miał odmrożenia stopy. Łukasz doznał od słońca poparzeń dłoni II st. Pomogli im ratownicy i uczestnicy innej polskiej wyprawy.
- Cała akcja górska trwała za krótko. Zwykła 4-5 tygodniowa aklimatyzacja do wysokości byłaby luksusem. Nie mogliśmy sobie na nią pozwolić. Próbowaliśmy oszukać chorobę wysokościową – mówi Pogon. Żelichowski przyznaje, że pewnych fragmentów zejścia nie pamięta. - Byłem skrajnie niedotleniony - tłumaczy.
[wyimek][srodtytul]Zobacz na rp.pl[/srodtytul] [link=http://www.rp.pl/galeria/12,1,609825.html]więcej zdjęć z wyprawy[/link][/wyimek]
43-letni Piotr Pogon, harcerz prowadzący swój zastęp w góry, w wieku 16 lat dowiedział się, że ma guza nowotworowego w gardle. Potem nastąpiły przerzuty. Miał 22 lata, gdy rak zaatakował płuca. Jedno płuco poddano resekcji. - Połowa rodziny z Podbeskidzia spisała mnie na straty - stwierdza. Akademicki mistrz Polski w ski-alpinizmie, maratończyk, całe dorosłe życie jest w kontakcie z lekarzami.