Polski kierowca wciąż przebywa w szpitalu w Pietra Ligure. Po czterech operacjach zaczął już rehabilitację prawej dłoni. Porusza palcami i nadgarstkiem, ale niewiadomą jest wciąż stan łokcia.
Po ostatnim zabiegu rękę usztywniono i dopiero za parę tygodni okaże się, w jakim stopniu udało się specjalistom odbudować strzaskany staw. Zdaniem profesora Luigiego Celli, który prowadził ostatnią operację, możliwe jest nawet stuprocentowe odzyskanie sprawności. Włoch zastrzega jednak, że być może konieczny będzie jeszcze jeden zabieg, w jego specjalistycznej klinice w Modenie.
KERS i skrzydło
Na szczęście Kubica nie jest tenisistą czy też piłkarzem ręcznym i do sprawnego wykonywania swojego zawodu nie będzie potrzebował pełnego zakresu pracy łokcia. Co innego z palcami: delikatne operacje, wykonywane dziesiątkami kolorowych przycisków i pokręteł na kierownicy pędzącego z prędkością ponad 300 km/h samochodu wymagają precyzji i idealnego wyczucia.
Rehabilitanci delikatnie masują prawą dłoń Kubicy i każą mu ściskać elastyczne kuleczki, jakby wiedzieli, że na kierownicach przybyły dodatkowe przyciski i pokrętła, którymi obsługuje się tegoroczne nowinki: system KERS i ruchome tylne skrzydło.
Czekanie na światełko
Te dwa wynalazki mają podnieść atrakcyjność wyścigów. Powracający po rocznej przerwie KERS, czyli elektryczny silniczek pobierający energię z hamowania i zwiększający moc o około 80 koni mechanicznych, będzie teraz stosowany przez większość zespołów (dwa lata temu przez cały rok korzystali zeń tylko kierowcy Ferrari i McLarena, a Renault i BMW Sauber zarzuciły stosowanie „dopalacza" już po kilku wyścigach).