Reklama

Drugie zwycięstwo Sebastiana Vettela

Sebastian Vettel znów wygrywa, Nick Heidfeld trzeci w Malezji

Publikacja: 11.04.2011 02:12

Sebastian Vettel (z lewej) startował z pierwszej pozycji i jako pierwszy dojechał do mety

Sebastian Vettel (z lewej) startował z pierwszej pozycji i jako pierwszy dojechał do mety

Foto: AP, Vincent Thian Vin Vincent Thian

Mistrz świata powtórzył triumf sprzed dwóch tygodni i pewnie zwyciężył w Grand Prix Malezji. Za australijską wpadkę zrehabilitował się Nick Heidfeld, zdobywając drugie z rzędu podium dla Lotusa Renault. Obaj Niemcy byli bohaterami pierwszych metrów wyścigu. Gdy zgasło pięć czerwonych świateł, Heidfeld jak rakieta wystrzelił ze swojej szóstej pozycji startowej i w pierwszy zakręt wpadł tuż za ruszającym z pole position Vettelem.

– Nagle zobaczyłem coś czarnego w lusterku, to był Lotus Nicka – relacjonował później kierowca Red Bulla. Heidfeld od zewnętrznej wjechał w prawy zakręt i wykorzystał przewagę wewnętrznej strony toru w następującym po chwili lewym zakręcie. – Start był fantastyczny, znalazłem się tuż za Vettelem – cieszył się potem Nick. – Miałem po wewnętrznej Jensona Buttona, a od zewnętrznej Nicka. Ciężko byłoby się tak bronić, żeby z nikim się nie zderzyć – tłumaczył z kolei Lewis Hamilton, który po starcie z drugiego pola spadł za Heidfelda. Vettel spokojnie i stopniowo powiększał prowadzenie, a Heidfeld utrzymywał drugą pozycję, trzymając za sobą rządek aut, w którym jechali kierowcy McLarena, Ferrari oraz jego zespołowy kolega Witalij Pietrow.

Stratedzy każdego zespołu dzielili swoją uwagę pomiędzy obserwacją czasów okrążeń, wiele mówiącą o zużyciu ogumienia, oraz monitorowaniem prognoz pogody. Gdy z ciemnych chmur spadło kilka kropel deszczu, ogumienie akurat wchodziło w fazę, w której warto rozważyć założenie nowego kompletu. Jeśli jednak miałoby się rozpadać, to lepiej byłoby poczekać na starych oponach i zmienić je od razu na deszczówki. – Zameldowałem, że opony mi się kończą, ale zespół postanowił poczekać – mówił Heidfeld, który zjechał na zmianę opon po kilku okrążeniach bezskutecznego oczekiwania na deszcz.

To kosztowało go trzy pozycje, spadł za duet McLarena i Fernando Alonso. Pozycji na rzecz Felipe Massy nie stracił tylko dzięki zamieszaniu przed garażem Ferrari. Mechanicy mieli problem z założeniem lewego przedniego koła i uciekło kilka decydujących sekund. Vettel, który dzięki Heidfeldowi nie musiał się martwić pościgiem kierowców McLarena, spokojnie jechał swój wyścig. Dramaty przeżywał za to Hamilton, który w kwalifikacjach przegrał pole position o zaledwie 0,1 sekundy i miał chrapkę na postraszenie mistrza świata w wyścigu. Anglik zmagał się jednak ze zużyciem opon w swoim McLarenie, a w utrzymaniu pozycji nie pomógł mu zespół. Dłuższa o trzy sekundy druga wizyta na stanowisku serwisowym kosztowała go utratę pozycji na rzecz zespołowego kolegi. – Nasi chłopcy wykonali dzisiaj siedem pit stopów, z których sześć trwało poniżej czterech sekund, a jeden około sześciu. Pech chciał, że akurat był to jeden z pit stopów Lewisa – kajał się szef McLarena Martin Whitmarsh. Było już jednak za późno, aby Button mógł dogonić Vettela.

– Nie spodziewałem się, że będę miał aż tak dobre tempo na twardych oponach. Chciałem cisnąć, ale zespół kazał mi zadbać o ogumienie – opowiadał Anglik, który wpadł na metę zaledwie trzy sekundy za Vettelem. Hamilton nie zdołał utrzymać się w pierwszej trójce. Walczył ze zużywającymi się oponami, kiedy dopadł go Alonso. Hiszpan z kolei miał awarię systemu podnoszącego lotkę tylnego skrzydła. – Nie mogłem atakować na prostej, gdzie wyprzedzanie byłoby najprostsze – tłumaczył kierowca Ferrari. – Trzeba było walczyć w krętej części toru, on się bronił i się dotknęliśmy. Alonso zawadził przednim skrzydłem o prawe tylne koło McLarena Hamiltona. Po dodatkowej wizycie w boksie i wymianie nosa był na mecie szósty. Po wyścigu sędziowie doliczyli mu 20 sekund kary za kolizję z rywalem, ale nie zmieniło to jego pozycji. Siódmy na mecie Hamilton dostał identyczną karę za dwukrotną zmianę toru jazdy w czasie walki z Hiszpanem i spadł na ósmą lokatę, za Kamuiego Kobayashiego, który jako jedyny kierowca w czołówce zdołał przejechać dystans całego wyścigu z tylko dwiema wizytami w boksie.

Reklama
Reklama

Przygody Alonso i Hamiltona pozwoliły Heidfeldowi odzyskać miejsce na podium. W końcówce naciskał go Mark Webber, który w porównaniu z zespołowym kolegą z Red Bulla zaliczył koszmarny weekend. Kompletnie popsuł start z trzeciego pola i spadł na dziesiątą lokatę. Przez cały dystans wyścigu nie korzystał z systemu KERS, który nie zadziałał już na starcie. Vettel tym razem używał „dopalacza", choć w połowie zawodów usłyszał alarmujący komunikat nakazujący mu przerwanie używania KERS. – To był przejściowy problem – tłumaczył po wyścigu. Webber cztery razy zjeżdżał na pas serwisowy po nowe opony, a dobre tempo jazdy pozwoliło mu przebić się na czwartą lokatę. Jego 22 punkty po dwóch startach mizernie wyglądają w porównaniu z dorobkiem Vettela, który po wygraniu dwóch wyścigów ma już na koncie 50 punktów.

Świetnego wyniku z Australii nie powtórzył Pietrow. Po bardzo dobrym starcie z ósmego pola przebił się na piątą lokatę, którą szybko stracił na rzecz kierowców Ferrari. Jechał po punkty za siódme miejsce, ale cztery okrążenia przed końcem zbyt szeroko wyjechał z prawego zakrętu i przy próbie powrotu na tor najechał na wysoki krawężnik. Biało-czerwona tarka podziałała jak odskocznia i czarno-złoty samochód wyskoczył na metr w górę. Twardego lądowania nie wytrzymał układ kierowniczy i Rosjanin dokończył jazdę na poboczu w roli pasażera, z oderwaną kierownicą w dłoniach. – Nie ma wątpliwości, że nasz samochód jest konkurencyjny, chociaż nie na tyle szybki, aby walczyć o zwycięstwa – podsumował szef Lotusa Renault Eric Boullier. – Musimy więc dalej się rozwijać, ale dwa miejsca na podium z rzędu są oczywiście bardzo satysfakcjonujące. Szansa na kolejne podium dla Heidfelda lub Pietrowa nadejdzie już za tydzień. Formuła 1 udaje się do Chin, gdzie jedenaście zespołów będzie szukać sposobu na zatrzymanie Red Bulla i Sebastiana Vettela. W Malezji McLaren był już dość blisko, ale warunki na torze wciąż dyktuje mistrz świata.

 

Sport
Klaudia Zwolińska przerzuca tony na siłowni. Jak do sezonu przygotowuje się wicemistrzyni olimpijska
Materiał Promocyjny
MLP Group z jedną z największych transakcji najmu w Niemczech
Olimpizm
Hanna Wawrowska doceniona. Polska kolebką sportowego ducha
warszawa
Ośrodek Nowa Skra w pigułce. Miasto odpowiada na pytania dotyczące inwestycji
Sport
Liga Mistrzów. Barcelona – PSG: obrońcy trofeum wygrali rzutem na taśmę
Materiał Promocyjny
Jak producent okien dachowych wpisał się w polską gospodarkę
Sport
Warszawa biegnie po rekord. W niedzielę odbędzie się 47. Nationale Nederlanden Maraton Warszawski
Materiał Promocyjny
Lojalność, która naprawdę się opłaca. Skorzystaj z Circle K extra
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama