Już nie zabija wzrokiem

Mike Tyson: Zarobił 400 mln dolarów, wszystko stracił, ale dostał nowe życie

Publikacja: 20.06.2011 02:27

Nie wierzyłem, że dożyję 25 lat. Nic nie miało sensu, miotałem się w potrzasku, boks mnie zabijał. M

Nie wierzyłem, że dożyję 25 lat. Nic nie miało sensu, miotałem się w potrzasku, boks mnie zabijał. Moje życie to porażka, chcę od niego uciec – mówił Mike Tyson sześć lat temu

Foto: AFP

Był postrachem ringów, najmłodszym mistrzem świata wagi ciężkiej w historii zawodowego boksu, był „Bestią" i „Żelaznym Mikiem".

Dziś Mike Tyson ma 45 lat, nie pije, nie narkotyzuje się, dba o swoją trzecią żonę i dzieci. Wystąpił w obu częściach filmu „Kac Vegas", a w serialu zrealizowanym przez Animal Planet opowiada o swojej miłości do gołębi. Wystąpi też w argentyńskiej wersji „Tańca z gwiazdami".

Podróżuje po świecie. Był w Czeczenii, ostatnio odwiedził Pragę, we wrześniu będzie w Polsce. Taka wizyta kosztuje organizatorów około 100 tysięcy dolarów i kilka biletów lotniczych dla byłego mistrza, który kilka lat temu ogłosił bankructwo, i jego towarzyszy podróży.

Lubił zadawać ból

Kiedyś zabijał rywali wzrokiem. Frank Bruno przed drugą walką z Tysonem żegnał się wielokrotnie, ale nic mu to nie pomogło. Andrzej Gołota przyszedł w Detroit na konferencję prasową przed walką z „Bestią" w ciemnych okularach i wyglądał na sparaliżowanego na długo przed wyjściem do ringu, z którego zresztą uciekł po drugiej rundzie.

Tyson w wywiadach mówił, że lubił zadawać ból, upajał się widokiem wystraszonych rywali. Nie miał dla nich litości, nokautując jednego za drugim. Dziecięce marzenia spełniły się szybciej niż myślał, miał zaledwie 20 lat, gdy został zawodowym mistrzem wagi ciężkiej.

Jako młody chłopak godzinami oglądał walki starych mistrzów. Najczęściej Sugara Raya Robinsona, Joe Gansa, Williego Pepa, Tony'ego Canzoneri i Roberto Durana. Miał 12 lat, gdy z nowojorskiego poprawczaka trafił do sali treningowej Cusa D'Amato, który go później usynowił.

W pamięci zachował wiele obrazów z tamtych czasów. W 1980 roku Muhammad Ali, jeden z jego idoli, poniósł ciężką porażkę z Larrym Holmesem. Tyson wspomina, że w drodze powrotnej z Albany do Catskill, gdzie mieszkał z D'Amato, nikt nie odezwał się słowem. Rankiem następnego dnia D'Amato zadzwonił do Alego. Na koniec powiedział: mam tu czarnego chłopaka, który kiedyś będzie mistrzem świata, chciałbym, żebyś z nim porozmawiał.

Tyson obiecał Alemu: – Jak dorosnę, spotkam się z Holmesem i go pokonam! Miał wtedy 14 lat. Dotrzymał słowa. Siedem lat później bezlitośnie torturował Holmesa, zanim go znokautował. Ali oglądał tę masakrę z pierwszego rzędu. – Powiedziałeś wtedy: zostaw go mnie – przypomniał Tysonowi.

D'Amato wierzył w Tysona od pierwszej chwili. Był dla niego trenerem, promotorem i przybranym ojcem. Nie dożył chwili, gdy Mike znokautował Trevora Berbicka w 1986 roku i został mistrzem. Tyson bardzo przeżył jego śmierć, po latach powie, ile znaczyły dla niego długie rozmowy z Cusem, który uczył go, jak kontrolować emocje.

Teddy Atlas, pierwszy trener Mike'a, już ćwierć wieku temu mówił, że Tyson może przegrać tylko z Tysonem. Tak też się stało. Najpierw był nieudany związek z młodą aktorką Robin Givens, zaraz potem porażka z Jamesem Douglasem w Tokio, wreszcie kilkuletni pobyt w więzieniu za domniemany gwałt na Desiree Washington. W więzieniu przeszedł na islam, zerwał z Donem Kingiem i nie był już tym samym Mikiem który wcześniej królował niepodzielnie w wadze ciężkiej.

Spokój odzyskany

– Strach, który dawniej był moim najlepszym przyjacielem, stał się teraz moim wrogiem – mówił po wyjściu z więzienia. Ten nowy Tyson był depresyjny, niezrównoważony i coraz częściej mówił o samobójstwie. Teraz smutno się uśmiecha, gdy ktoś mu o tym przypomina.

Po zakończeniu kariery ważył prawie 150 kg. Dziś tylko 105 kg, mniej niż podczas walki z Lennoksem Lewisem. Od ośmiu miesięcy jest weganinem, jak twierdzi, na sam widok mięsa robi mu się niedobrze. Został członkiem Bokserskiej Galerii Sław, wraz z legendarnym Meksykaninem Julio Cesarem Chavezem i Rosjaninem Kostią Cziu.

Jego wzrok już nie zabija, Tyson sprawia wrażenie człowieka, który swoje przeszedł, ale odzyskał spokój. Kiedy telewizyjny dziennikarz Larry King zadał mu pytanie, co go tak odmieniło, odpowiedział, że śmierć czteroletniej córki Exodus, która zmarła po zaplątaniu się w sznur podczas zabawy na sztucznej bieżni w domu swojej matki dwa lata temu. – Zrozumiałem wtedy, że muszę służyć ludziom, pomagać im – mówił Tyson.

W Polsce we wrześniu

Ze swoich walk wysoko ocenia przegraną z Douglasem. – To był jeden z moich najlepszych pojedynków. Douglas walczył jak mężczyzna, ja też. Dzięki porażkom często dowiadujesz się o sobie więcej, niż gdy wygrywasz. Tak było ze mną. Wiedziałem, że znów będę mistrzem, ale niedługo później znalazłem się w więzieniu – wspomina.

Mówi o sobie, że miał kolorowe życie i nikt mu tego nie zabierze. Takie jak starzy mistrzowie Stanley Ketchel, Jack Johnson, Mickey Walker, Harry Greb.

– Szukałem w boksie czegoś innego niż większość ludzi. Destrukcji, bólu i wiary, że nikt mnie nie pokona. Byłem najlepszy na świecie. Teraz już nic nie muszę udowadniać – mówi spokojnym głosem.

W połowie września być może opowie o tym podczas wizyty w Polsce.

Sport
Czy igrzyska staną w ogniu?
Sport
Witold Bańka i WADA kontra Biały Dom. Trwa wojna na szczytach światowego sportu
Sport
Pomoc przyszła od państwa. Agata Wróbel z rentą specjalną
Sport
Zmarł Andrzej Kraśnicki. Człowiek dialogu, dyplomata sportu
Materiał Promocyjny
Kluczowe funkcje Małej Księgowości, dla których warto ją wybrać
SPORT I POLITYKA
Kto wymyślił Andrzeja Dudę w MKOl? Radosław Piesiewicz zabrał głos
Materiał Promocyjny
Najlepszy program księgowy dla biura rachunkowego