Decyzja zapadnie w środowe popołudnie w Durbanie, gdzie od dziś będzie obradował Międzynarodowy Komitet Olimpijski. Tam, nad brzegiem Oceanu Indyjskiego, zakończy się towarzyszący zawsze takim wyborom kontredans sponsorów, polityków i działaczy.

Monachium może być pierwszym miastem, które gościło igrzyska letnie i zimowe. Pyeongchang może pierwszy raz wyprowadzić zimowe igrzyska poza Europę i Japonię. Jest jeszcze trzecia kandydatura, z francuskich Alp. Ale wiele o szansach Annecy mówi to, że do RPA lecą prezydenci Niemiec i Korei Południowej, a z Francji będzie pani minister sportu.

Monachium obiecuje igrzyska bezpretensjonalne, ekologiczne, z centrum w wielkim mieście, a zawodami w legendarnych miejscach: na stoku Kandahar czy skoczni olimpijskiej w Ga-Pa. Pyeongchang, główny kurort zimowy Korei, miasteczko leżące 180 km od Seulu, kusi wyprawą w nieznane, wystawną i poszerzającą horyzonty. Najważniejsze dla wyniku wyborów jest to, co już od miesięcy dzieje się w sportowym biznesie. Tam kandydaci szukają drogi przez portfele do serc głosujących.

Pyeongchang jest silne wsparciem np. Samsunga, który w ubiegłym roku podpisał umowę sponsorską z federacją wioślarską rządzoną przez wpływowego w MKOl Dennisa Oswalda, albo linii Korean Air, które zostały sponsorem Międzynarodowej Unii Łyżwiarskiej. Jej szef Ottavio Cinquanta na pewno o tym nie zapomni podczas głosowania.

Niemcy w tej rywalizacji przedstawiają się jako panna bez skazy, ale bawarskie BMW pewnie nieprzypadkowo zostało niedawno sponsorem Pucharu Świata w biegach narciarskich. Zresztą aż połowa sponsorów sportów zimowych to firmy niemieckie. A z nieoficjalnych informacji wynika, że ARD i ZDF od przyznania igrzysk Monachium uzależniają swoją gotowość do zapłacenia za prawa do transmisji z igrzysk 2014 i 2016 takiej kwoty, jakiej oczekuje MKOl.