W sobotę Czerniak przegrał tylko z Michaelem Phelpsem, bijąc po raz kolejny krajowy rekord – 51,15 s. Amerykanin jako jedyny w tym roku złamał granicę 51 sekund wynikiem 50,71 s.
22-letni Czerniak, który szybkiego pływania uczył się w Puławach pod okiem pochodzącego z Pionek Ryszarda Kowalczyka, na 50 m motylkiem i 100 m kraulem był o włos od finału. Na 100 m motylkiem nie pozostawił już wątpliwości, w półfinale był drugi, lepszy czas od niego miał tylko Phelps, najbardziej utytułowany zawodnik w historii pływania.
Po pierwszych 50 m finałowego wyścigu prowadził Kenijczyk Jason Dunford przed Rosjaninem Jewgienijem Korotyszkinem i Phelpsem. Czerniak był czwarty z niewielką stratą do Amerykanina. Później przyśpieszył, tak samo jak Phelps.
– Jego druga pięćdziesiątka jest zabójcza. Nie ma jak z nim wygrać – powie o Phelpsie Czerniak, który wyrasta na gwiazdę polskiego pływania. – Chciałem go pokonać, ale nie dałem rady. Bardzo się cieszę, że mam srebro. W półfinale pobiłem rekord życiowy, w finale jeszcze go poprawiłem. Wiem, że stać mnie na 51 sekund.
Trzeci w tym wyścigu był kolejny Amerykanin Tyler McGill z czasem 51,26 s. Dunforda i Korotyszkina, którzy byli na czele stawki po pierwszej długości basenu, zabrakło na podium. Serba Milorada Cavicia, który stoczył spektakularny pojedynek z Phelpsem dwa lata temu w Rzymie, nie było nawet w półfinale. Wracał po kontuzji i przepadł w eliminacjach.