: Absolutnie nie. Będziemy chcieli pokonać Amerykanów, na korcie nikt nie będzie się rozczulał. To pierwsza wielkoszlemowa impreza w tym sezonie, więc każdy przyjechał do Melbourne z myślą o zwycięstwie. Wiemy, że oni częściej z nami wygrywali. Zapewniam, że dla Amerykanów nie będzie to łatwy mecz. Wydaje mi się, że zadecyduje dyspozycja dnia. Jesteśmy świadomi własnych możliwości. O ile się nie mylę, już 7 razy znaleźliśmy na nich sposób. Mam nadzieję, że zagramy swój najlepszy tenis.
Filip Polasek powiedział, że deblistom bardzo ciężko jest przebić się do krainy miodem i mlekiem płynącej. Jego zdaniem, trzeba być w pierwszej dwudziestce rankingu, aby móc żyć z tenisa. W przeciwnym wypadku trudno związać koniec z końcem. Potwierdzacie opinię Słowaka?
Marcin
: Pewnie jest w tym sporo racji. My jesteśmy w tej komfortowej sytuacji, że gramy już w debla na równym poziomie przez dłuższy czas. Graliśmy 5 razy w Mastersie. Jesteśmy parą narodową. Trudno, żeby Polasek czy inni tenisiści zapadli kibicom w pamięć jeżeli co roku grają z innymi partnerami. Wiadomo, że taki Daniel Nestor czy Max Mirnyi są najlepsi na świecie, więc ich nazwiska są kojarzone nawet jeśli zmieniają co jakiś czas partnerów deblowych. Przy całym szacunku, ale Cermaka czy Polaska mogą kojarzyć tylko najbardziej zagorzali fani tenisa. To prawda, trzeba być w dwudziestce chcąc wyżyć z tenisa przy założeniu, że nie ma się kontraktów reklamowych. Warto pokazać się na turnieju Wielkiego Szlema, bo premia za ćwierćfinał, półfinał czy finał pozwala spokojnie żyć przez dwa, trzy miesiące.
Martina Navratilova wspomina, że za awans do finału Australian Open w 1975 roku otrzymała pieniądze, które pozwoliły jej na zakup biletu lotniczego do USA. Martina twierdzi, że tenisiści zarabiają za dużo w stosunku do nauczycieli, ale za mało w porównaniu z tym jakie zyski generują imprezy Wielkiego Szlema. Co wy na to?
Marcin: