Drugiego takiego wydarzenia w sporcie nie ma. W USA udało się stworzyć coś, co żyje własnym życiem, a wydarzenia na boisku ogląda się niejako przy okazji.
Pierwsze kopnięcie przewidziano na 18.30 miejscowego czasu (transmisja w Polsacie Sport o 0.30), tymczasem widzowie w USA przed telewizorami mogą zasiąść już kilka godzin wcześniej, bo zaczyna się show: fachowe analizy przemieszane z występami największych gwiazd, ukoronowane wyjściem w przerwie meczu na scenę Madonny.
Nic dziwnego, że widzowie (z dużą domieszką kibiców) zdążą zrobić się w tym czasie głodni. Do przegryzienia wybierają najczęściej skrzydełka kurczaka i pochłaniają ich ogromne ilości. W zeszłym roku 100-milionowa widownia zjadła 900 milionów skrzydełek.
Ta potrawa od początku lat 90. związana jest z Super Bowl tak mocno, że doczekała się stron internetowych z przepisami (np. skrzydełka Carolyn, Aloha, z parmezanem), a nawet konkursów w jedzeniu na czas. W tym roku w Filadelfii zmierzą się Japończyk Takeru Kobayashi i Bill "El Wingador" Simmons.
W analizę zjawiska włączył się Departament Rolnictwa, który ocenia, że to drugi pod względem konsumpcji dzień w roku, po Święcie Dziękczynienia.