Została legendą jako siedemnastolatka, sportową emerytką po trzydziestce, a teraz jako czterdziestolatka podpala swój stary świat. W „Vamos! Wspomnienia z walki i życia kobiety" opisała piekło słynnej tenisowej rodziny.
Była najmłodszą triumfatorką Wielkiego Szlema, w Paryżu, mając 17 lat, pokonała w finale Steffi Graf. Potem w Roland Garros zwyciężała jeszcze dwa razy, raz w US Open, zdobywała medale olimpijskie, była liderką rankingu WTA. Jej brat Emilio Sanchez Vicario to deblowy mistrz Wielkich Szlemów i lider rankingu w grze podwójnej, współwłaściciel słynnej akademii tenisowej Sanchez-Casal. Drugi brat, Javier, wygrał cztery turnieje w singlu i kilka razy więcej w deblu. Same dzieci szczęścia, wychowane w bogactwie, ale przykładnie, przez szefów tego rodzinnego przedsiębiorstwa: rodziców Emilio i Marisę.
„Vamos!" to nie jest pierwsza książka o rodzie Sanchez Vicario. Wcześniej Emilio i Marisa napisali swoją: „Forja de Campeones", czyli „Kuźnia mistrzów". Wydali ją w 2010 roku, Arantxa już wtedy nie rozmawiała z rodziną. A teraz wszystko, co spisali rodzice, ona swoją książką przerabia na makulaturę.
„Czas zdjąć maski. Nasza rodzina szczęśliwa i zjednoczona to mit" – pisze. „Zostawili mnie bez niczego. Jestem ofiarą. Oszukali mnie".
Kontakty z rodziną zerwała po ślubie z drugim mężem, biznesmenem Pepem Santacaną. Rodzina była przeciwna małżeństwu, uważając, że Santacana chce się wyciągnąć z długów dzięki rodowej fortunie. Arantxa zmusiła się na weselu do wspólnych zdjęć, na więcej nie miała ochoty.