We Francji mówią o nim: napastnik nowej generacji. Prasa pisze, że jest idealnym materiałem na gwiazdę. W dobrym tego słowa znaczeniu. Inteligentny, o nienagannych manierach, dbający o wygląd i wizerunek ulubieniec mediów. Pochodzący z zamożnej rodziny, ale bardzo religijny i w pełni oddany piłce.
- Uwielbiam wyobrażać sobie, że stoję przed bramką i zaraz trafię - powtarza. Na szczyt wspinał się długo. Od początku miał pod górę. Urodził się 26 lat temu w leżącym w samym sercu Alp Chambery. Karierę zaczynał w lokalnym Froges OC, jako 13-latek trafił do akademii Grenoble. – Bycie piłkarzem było dla mnie jeszcze wówczas marzeniem, nie celem. Mój brat trenował w Auxerre. To wydawało się takie nieosiągalne – przyznawał w wywiadach.
W kolejnych klubach, Istres i Tours, strzelał gola za golem i śnił o lidze angielskiej. Dwa lata temu dostał propozycję z Celticu Glasgow, ale wybrał Montpellier. Decydujący okazał się telefon od właściciela klubu, charyzmatycznego Louisa Nicollina. – Gdy zadzwonił, odniosłem wrażenie, jakbym znał go od dawna. Powiedział: Olivier, daj spokój. Co ty będziesz robił w Szkocji. Na tym transferze możesz tylko stracić – opowiadał Giroud. – Ale sam też czułem, że jeszcze nie czas na wyjazd, że muszę się jeszcze uczyć. A Montpellier to dobre miejsce na naukę. Giroud postawił tylko jeden warunek: muszę dokończyć sezon w Tours. Chciał pomóc kolegom awansować do Ligue 1.
Nie udało się, ale został najlepszym strzelcem i piłkarzem drugiej ligi. Kosztował Montpellier tylko dwa miliony euro. To były dobrze wydane pieniądze. Inwestycja szybko zaczęła się zwracać. Koledzy podkreślają, że w jego karierze nic nie dzieje się przypadkowo. Jest wzorem profesjonalizmu. W pierwszym sezonie chciał zdobyć 10 bramek, zdobył 12 - tylko w lidze. W tym ma ich już 16 i walczy z klubem o mistrzostwo.
Jest w życiowej formie. Jego gra nie mogła umknąć uwadze Laurenta Blanca. Jesienią zadebiutował we francuskiej reprezentacji. W meczach z USA (1:0) i Belgią (0:0) wchodził wprawdzie z ławki, ale powoli staje się poważnym kandydatem do wyjazdu na Euro 2012. To może być jego turniej. Kolejka chętnych ustawia się po niego już od kilku miesięcy. Przyjeżdżają skauci z Włoch i Hiszpanii, do ataku szykuje się Bayern. W Arsenalu z otwartymi rękami przyjąłby go Arsene Wenger, a Carlo Ancelotti znalazłby dla niego miejsce w PSG.